Wołyń. Bez litości
Piotr Tymiński
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 488
Ocena: 9/10
Moje wrażenia:
Wołyń i tamtejszy dramat ludzi znane są mi głownie z lekcji historii, a i tak niewiele na ten temat jeszcze wiem. Bestialstwo, barbarzyństwo i napawanie się z krzywdzonych były na porządku dziennym w czasie wojny. Dla mnie takie postępowanie jest niezrozumiałe, po prostu w głowie się coś takiego nie mieści. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie piekła przez które ci ludzie musieli przejść. Co takiego zrobili, że spotkało ich coś tak strasznego?
Fabuła oparta jest na rzeczywistych wydarzeniach. Przedstawia losy polskiego oddziału partyzanckiego z 1943 roku. Stanisław Morowski był jednym z tych, którzy przeżyli wołyńską tragedię. Od momentu, kiedy udało mu się uciec, jego życie to ciągła tułaczka, walka o przetrwanie i bronienie niewinnych ludzi. Nie wie komu może ufać, a kto jest wrogiem. Bóg, honor, ojczyzna, zemsta, chęć wymierzenia sprawiedliwości to główne cele, jakie przyświecają Staszkowi.
"Banderowscy zaskoczyli nas całkowicie. Czy wiecie, jak to jest z ukrycia bezsilnie patrzeć, jak rozprawiają się z bliskimi? Ja wiem i wierzcie mi, że to straszne uczucie."
Piotr Tymiński przedstawia wojnę w sposób mocny, szorstki, jak w tytule, bez litości, pokazując jak było w rzeczywistości. Z niezwykłą dla siebie drobiazgowością opisuje wojenne potyczki, bitwy, starcia, zasadzki, zamachy, co dla czytelnika stanowi pożywkę dla wyobraźni. Zadbał również o wojskowe detale, takie jak chociażby: karabiny, amunicję, mausery, stroje. Niekiedy to słownictwo było dla mnie zupełnie obce i cieszy mnie fakt, że mogłam w tym temacie co nieco się dowiedzieć. Widać, że autor ma w tym zakresie sporą wiedzę, co umiejętnie przełożył na karty niniejszej powieści.
"Oczom nadjeżdżających ukazał się straszny widok. Wioska płonęła, ale nie to powodowało skurcz serca. Najgorszy był najbliższy płot. Z oddali myśleli, że widzą jakieś kukły albo strachy na wróble. "Para" spojrzał przez lornetkę i w nim pierwszym zastygła krew. Trójka kilkuletnich dzieci nabita na żerdkach płotu zwisała, tworząc na tle płonącej zagrody przerażający obraz wyjątkowego okrucieństwa."
Bohaterów jest sporo, jednak autor na pierwszy plan wysuwa jednego - Stanisława, który przyjmuje pseudonimy "Leon" oraz "Czart". Jest zaangażowany w sprawę, której poświęca się bez reszty. Wykazuje się odwagą, walecznością i intuicją, co znacznie pomaga mu w szybkich awansach w partyzanckiej hierarchii. Kieruje się bezwzględnością w swoich decyzjach i działaniach. Niektórym i on może wydawać się bestią, bo ma splamione krwią ręce, jednakże są to słuszne decyzje w walce o przetrwanie. Pewnie i my sami byśmy zrobili to samo, więc nie można nikogo osądzać. Pozostałych bohaterów poznajemy jedynie z nazwisk, pseudonimów czy stopni wojskowych. Kilku z nich chętnie poznałabym bliżej, bo wzbudzili moją ciekawość.
Niestety nie posiadam już żadnego z dziadków, którzy mogliby mi przybliżyć ten okres w dziejach historii Polski. Z tych opowieści pamiętam tylko tyle, jak babcia opowiadała o Ukraińcach, którzy dopuścili się tego mordu. Wyraźnie widać było w niej niechęć do tego narodu. Teraz po latach zastanawiam się, czy ja i inni Polacy powinniśmy żywić do nich nienawiść, mimo upływu tak długiego czasu? Czy coś takiego można wybaczyć? Jedno jest pewne, nie powinniśmy zapominać. Coś tak strasznego pozostaje w człowieku na zawsze. Autor pokazuje także wielkie przywiązanie Polaków do swojej ziemi i tradycji. Czy i my w dzisiejszych czasach tak samo bronilibyśmy swoich dóbr, na które pracowaliśmy całe życie?
To, co zwróciło moją uwagę, to interesujący sposób ukazania relacji polsko-ukraińskich, niemiecko-polskich i ukraińsko-niemieckich na terenie okupowanego Wołynia. Nie każdy był tym złym, jak mogłoby się wydawać z racji przynależności kraju i walce o swoje racje.
Akcję cechuje dynamizm, nie ma czasu na to, by choć na chwilę złapać oddech. Dla mnie to ogromna zaleta, bo książki z historią w tle potrafią niekiedy mnie znużyć, a tu tego nie było. Cały czas czytałam z zaciekawieniem, choć wymagało to ode mnie większej koncentracji. Tło społeczno-obyczajowe zostało delikatnie nakreślone, a fabuła skupia się właśnie na samej akcji.
"Wołyń. Bez litości" to książka wstrząsająca, mocna, trudna, jednocześnie dająca nadzieję, a która przypomina krwawy okres w historii Polski. To powieść, która wywołuje ogrom emocji, nie pozostawiając obojętnym na przedstawione wydarzenia. Skłania do refleksji nad okrucieństwem człowieka. Takie książki trzeba czytać, poznać prawdę, by nie zginęła pamięć o zamordowanych, spalonych, zgwałconych. Zachęcam zwłaszcza młodszych czytelników, aby poznali tę straszną historię i wyciągnęli własne wnioski.
Rewelacyjne zdjęcie! Nie mogę się na nie napatrzeć. A recenzja jeszcze lepsza. Rzeczowo oddałaś to, co najbardziej mnie interesowało w tej książce. Z całą pewnością będę miała ją na uwadze, ale to dopiero za jakiś czas, bo obecnie mam inne zobowiązania.
OdpowiedzUsuńDziękuję, chętnie poznałabym Twoje zdanie o tej książce :)
Usuń