czwartek, 29 września 2016

Niebo w kruszonce - Monika Oleksa


Niebo w kruszonce
Monika Oleksa
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 484
Ocena: 9/10


Nota wydawcy:

Renata to kobieta za ladą. Lubi swoją pracę – przyzwyczaiła się do niej, podobnie jak do codzienności – oswojonej i przewidywalnej. Gdy pewnego dnia mąż oświadcza jej, że zamierza wyjechać do pracy za granicę, cały uporządkowany świat Renaty rozpada się, a czarne myśli zaczynają krążyć nad głową. Jak poradzi sobie bez Staszka, który dotąd zawsze przy niej był? Jak przyjmą to ich córki? Renata będzie musiała się nauczyć codzienności bez męża, co wcale nie będzie łatwe…


Pachnąca drożdżowym ciastem z kruszonką historia prowadzi nas przez życie Renaty, Kasi, Emilii i Melanii, pozwalając podpatrzeć, jak przez dziurkę od klucza, fragmenty ich życia. W nich to czytelnik niejednokrotnie odnajdzie siebie i natrafi na pytania, na które każda z bohaterek próbuje odpowiedzieć po swojemu.


Moja opinia:


Z czym kojarzy się Wam dom pachnący świeżym, drożdżowym ciastem? Mnie z ciepłem i bezpieczeństwem. Ale czy wszystko w tym domu jest idealne? Jak wiemy nie ma ideałów, czasem potrzebna jest ta kruszonka, która pokruszy się to tu, to tam. I to w tym wszystkim jest najpiękniejsze. Bo prostota jest najpiękniejsza.

Monika Oleksa zabiera nas do Lublina oraz Nałęczowa, gdzie przedstawia nam losy zwyczajnych czterech kobiet, które ma się wrażenie że można spotkać tuż obok, na ulicy, po sąsiedzku, z rożnych domów, które zmagają się z różnymi problemami i troskami. Problemy z córką, emigracja zarobkowa, przemoc w rodzinie, alkoholizm, utrata pracy to tylko przedsmak tego, czego możecie spodziewać po tej lekturze. Jednak pomimo tych codziennych kłopotów autorka pokazuje jak ważne jest, aby potrafić dostrzec pojawiające się najmniejsze radości naszego życia oraz to, jak ważni są ludzie, którzy nas otaczają oraz jak wielki wpływ mają na nasze życie. Obala przy tym wiele stereotypów.

Autorka wykazała się niezwykłą znajomością kobiecej duszy. Obnaża nasze najczulsze struny w sposób, który daje do myślenia.

"Nie ma sensu dążyć do ideału, bo po drodze tylko sam siebie człowiek rozczarowuje. Nie warto też stawiać sobie zbyt wysoko poprzeczek, bo zamartwiając się, jak je przeskoczyć, traci się to, co w życiu naprawdę cenne."

Pojawia się ciekawy wątek miłości dojrzałej, w której bohaterowie próbują odnaleźć się na nowo.

"Czasami w życiu człowieka zdarza się taka miłość, której nie jesteś w stanie do końca wyrzucić ze swojego serca. Czasami jedno uczucie powoduje, że nigdy już nie potrafisz odnaleźć siebie przy boku kogoś innego." 

Akcja toczy się niespiesznie, ale wciąga, porywa w swój w świat bohaterów, który w pewnym momencie traktujemy, jak nasz własny. Dzieje się to za sprawą emocji i wspomnianych wcześniej przeze mnie problemów, jakie wypływają z powieści.

Każde wydarzenie dopracowane jest w najdrobniejszym szczególe. Pełno tu detali, a każde zdanie przepełnione jest poezją, ale poezją nie nachalną, bez zbędnego patosu, która nie nudzi, a daje powieści innego, wyjątkowego wymiaru. Po prostu zostałam oczarowana pięknem języka pani Moniki.

Ciepła, mądra i życiowa opowieść o kobiecości, sile przyjaźni, miłości dojrzałej i determinacji. To również powieść, która zmusza nad do zastanowienia się nad tym, co jest w naszym życiu ważne, nad tym jak wyglądają nasze relacje z najbliższymi. Oraz o tym, by nie zastanawiać się nad tym "co by było gdyby". Polecam każdej kobiecie poszukującej iskierki nadziei w swojej szarej codzienności.

wtorek, 27 września 2016

W cieniu - Diane Chamberlain


W cieniu
Diane Chamberlain

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 400
Ocena: 9/10


Nota wydawcy:
Czy można budować szczęście na cierpieniu innych? Czy jest cień nadziei na ukojenie sumienia i odkupienie winy? Czy wśród tylu krzywd jest miejsce na prawdziwą miłość?

Mara, przyjaciółka Joelle D’Angelo, podczas narodzin pierwszego dziecka dostaje wylewu, który powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu. Zrozpaczona Joelle zwraca się o wsparcie do jedynego człowieka, który rozumie jej ból, Liama, kolegi z pracy i męża Mary. Ich przyjaźń stopniowo przeradza się w coś więcej – coś, przed czym nie sposób uciec. Rozdarta poczuciem winy, Joelle postanawia pomóc Marze za wszelką cenę. Poszukiwania prowadzą ją do zagadkowej uzdrowicielki, która przed laty rzekomo uratowała jej życie. Kobieta również skrywa bolesną tajemnicę i uświadamia Joelle, że bywają uczucia skazane na zgubę oraz takie, które przetrwają wbrew wszelkim przeciwnościom losu.  
  
Moja opinia: 


"Zabawne, że człowiek docenia na starość proste przyjemności z czasów, kiedy dorastał... a będąc dorosłym, traktuje je z doskonałą obojętnością. Nagle, kiedy wiesz, że twoje życie ma się ku końcowi, prostota bierze górę nad wszystkim innym."

Chamberlain porusza w swojej książce problemy natury etycznej (Joelle zachodzi w ciążę z mężem swojej przyjaciółki, która już nigdy nie będzie żoną pełnym słowa tego znaczeniu dla swojego męża, gdyż wylew wywołał nieodwracalne zmiany w jej mózgu), a także temat rasizmu w latach 50 i 60-tych w Stanach Zjednoczonych. Opisuje życie w komunie, gdzie nikt nie miał na nic tzw. parcia, a ludzie żyli w spokoju i harmonii.

"Zawsze będzie miał żonę, którą kocha, ale która już nigdy nie będzie dla niego żoną. Nie będzie przyjaciółką, której mógłby się zwierzyć, ani partnerką, z którą mógłby dzielić radości i zmartwienia. Ani kochanką, która dotknęłaby go tak, jak pragnął być dotykany. Tak wiele stracił."

Szczerze współczułam Lisbeth, wręcz nie mogę wyobrazić sobie, żeby moi rodzice kiedykolwiek potraktowali mnie lub moją siostrę gorzej lub lepiej, aby którąś z nas traktowali inaczej. Dzieci powinny być dla rodziców jednakowo ważne, bez względu na to, ile ich mamy, jakie maja charaktery itp. Lisbeth była pozbawiona przez swoją matkę miłości, uczucia, zainteresowania, mimo że urodziła się zaledwie kilka minut po swojej bliźniaczce. Była dla matki dzieckiem niechcianym. Jedynie ojciec okazywał jej miłość i troskę, którą nie mogła zbyt długo się cieszyć, bo ten umiera. Może zawsze liczyć na siostrę, jej wsparcie i zrozumienie, ale miłości matki nic nie jest w stanie zastąpić. Żyje w cieniu siostry, ale nie ma do niej żalu, bo to nie jej wina. 

Autorka pokazuje, że miłość to nie tylko piękne wyznania, słowa, ale coś znacznie więcej. To niekiedy świadome skazanie się na cierpienie, odkładanie własnych potrzeb i pragnień na bok, na daleką przyszłość, aby tylko uszczęśliwić innych.

Chamberlain urozmaica fabułę książki dodając elementy magii, ale magii która w tym przypadku bardzo dobrze się wpasowuje w treść. Chodzi mianowicie o uzdrowicielkę. Niezależnie od tego czy wierzymy w cuda czy też nie, ten wątek na pewno jest interesujący. Co więcej jest niejako punktem zapalnym do dalszych wydarzeń i zaskakującego zakończenia. 

Bohaterowie zostali dobrze wykreowani, są realni, barwni, mają swoje słabości, przez co są bliżsi nam i z ciekawością śledzimy ich losy. Od samego początku bardzo polubiłam ciepłego mężczyznę, jakim jest Liam, który sam wychowuje dziecko. Rozczulił mnie z jakim oddaniem zajmuje się synem. 

To niezwykle ciepła, wzruszająca książka o miłości, oddaniu, poświęceniu. Przywraca wiarę w to, że na świecie są jeszcze dobrzy ludzie. To dowód na to, że prawdziwa miłość przezwycięży wszelkie przeciwności losu. Wystarczy tylko trochę odwagi, aby wyjść z cienia.


niedziela, 25 września 2016

Niewypowiedziane słowa - Agata Kołakowska


Niewypowiedziane słowa
Agata Kołakowska

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 408
Ocena: 9/10









Nota wydawcy: 
Państwo Szulc wiodą spokojne życie. Łucja jest okulistką. Andrzej prowadzi rodzinną aptekę żony. Ona - wychuchana przez rodziców jedynaczka, on od zawsze w cieniu młodszego brata. Łucja interesuje się malarstwem i pasjonuje się muzyką operową, której on nie cierpi. On przepada za filmami science-fiction, których ona nie uznaje. Duży dom, w którym mieści się apteka „Pod Jesionem” dzielą z rodzicami Łucji.
Hanna i Mariusz żyją w niesformalizowanym związku. Ona jest pedagogiem szkolnym. On muzykiem, gra w orkiestrze na instrumentach perkusyjnych. Hanka lubi pomagać, ma duszę społecznika. Stawia potrzeby innych nad swoimi, bo przez całe życie czuła się jak zastępcze dziecko po zmarłej siostrze. Mariusz nie ma takich problemów. Był i jest oczkiem w głowie matki, która wychowała go samotnie. To wieczny kawaler owładnięty własną pasją i potrzebą społecznego uznania.
Życie par toczy się przewidywalnie i spokojnie. I byłoby tak dalej, gdyby los nie skrzyżował ich dróg. Hanna przypadkowo wstępuje do apteki prowadzonej przez Andrzeja. Mariusz zagaduje Łucję w muzeum sztuki. Nowe znajomości przeradzają się w fascynacje. Rozpoczyna się poufna gra. Nowa sytuacja jest źródłem wiedzy nie tylko o własnych związkach, ale i o sobie samych.
Czy to, co im się przytrafia, to tylko próba, a może szansa? I wreszcie, czy niewypowiedziane słowa mogą wpłynąć na ich życie i związki?  

Moja opinia:

Tytułowe niewypowiedziane słowa - co znaczą? Myślę, że nigdy nie jest za późno na to, aby szczerze porozmawiać - takie jest przesłanie tytułu. Mamy tu przykład na to, jak ważne są w relacjach międzyludzkich słowa - te wypowiadanie niepotrzebnie i te ważne, ukryte gdzieś głęboko. To książka, gdzie mamy miłość, uczucia, namiętności, fascynacje, prozę życia, rutynę w związku, samotność we dwoje, niespełnione oczekiwania, lojalność, odpowiedzialność, wolność, niemożność porozumienia się, prawo do szczęścia. Autorka pokazuje, że jesteśmy tylko ludźmi, często ulegającymi słabościom, gdzie towarzyszą nam wahania, rozterki i oczekiwania. Pokazuje też jak ważna jest wierność własnej osobie i wierność składanym przez siebie obietnicom, które przecież nie zawsze tak łatwo dotrzymać. Widzimy jak kruche jest szczęście, często uzależnione od drugiej osoby i dlatego powinniśmy walczyć o związek. 

"Bo co ja właściwie osiągnąłem? Stoję w miejscu jak dobrze zakorzeniony dąb. Coraz mniej mi się chce."

Przyjęło się, że lepiej coś przemilczeć, niż powiedzieć to głośno raniąc drugą osobę. Ale czy na pewno przemilczenie jest lepsze? I dla kogo? Kołakowska pokazuje nam w swojej książce, jakie konsekwencje wynikają z tego, kiedy się pewne rzeczy przemilczy. I to my sami musimy dokonać wyboru, czy rzeczywiście lepiej jest milczeć, czy powiedzieć prawdę.

"Padło między nimi bardzo wiele słów, ale żadne z nich nawet nie zająknęło się o życiowym partnerze. Oboje zdawali sobie sprawę z przemilczenia niewygodnego tematu. Było to im potrzebne. I było wygodne."

Bohaterowie zostali dobrze nakreśleni psychologicznie i bardzo realistycznie, są wyraziści, pełnokrwiści, ze swoimi dylematami, lękami, marzeniami, z którymi było mi bardzo żal się rozstawać. Szczególnie kibicowałam Hance, za to rozpieszczony przez matkę Mariusz drażnił mnie.

Akcja nie galopuje, ale zdecydowanie nie jest nudno. Pojawiają się momenty refleksji i zadumy. Zakończenie zaś mocno zaskakuje. 

Książka niesie przesłanie, że o marzenia trzeba walczyć, że nie wolno nam poddawać się przy niepowodzeniach. 

Powieść poleciłabym raczej kobietom "dojrzalszym", które wiedzą, że życie to nie bajka i że z zza zakrętu nie wyskoczy książę na białym koniu. Książka prawdziwa, głęboka, zmuszająca do refleksji.

  

piątek, 23 września 2016

Przekonaj mnie, że to ty - Anna Karpińska


Przekonaj mnie, że to ty
Anna Karpińska

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 448
Ocena: 9/10











Nota wydawcy:
Walka o szczęście trwa do końca. Nigdy nie wiesz, jaki będzie jej finał.

Urszula nie potrafi pozbierać się po śmierci męża, więc Edyta, świeżo upieczona maturzystka, postanawia pomóc matce w prowadzeniu pensjonatu nad morzem. A jednocześnie próbuje dać sobie czas na podjęcie decyzji, co zrobić z własnym życiem. Obie muszą stawić czoła niewiadomemu, mimo trudnej przeszłości, niełatwych wzajemnych relacji i skrajnie różnych postaw wobec świata. Czy Urszula zawsze wie, co jest najlepsze dla córki? Ile można zrobić w imię miłości do matki?
Poruszająca opowieść o życiu dwóch najbliższych sobie kobiet, które aby się zrozumieć, muszą pokonać długą drogę.
"Przekonaj mnie, że to ty” to również powieść dla kobiet lubiących nieoczekiwane zwroty akcji i hiszpańskie klimaty. Dla tych marzących o mężczyźnie, który musi postarać się, by skraść kobiece serce i przekonać wybrankę, że jest tym jedynym.
Doskonała książka na lato, znakomita lektura zarówno do domu, jak i na gorącą śródziemnomorską plażę. Być może nawet hiszpańską?


Moja opinia:


Czy zdarzyło się Wam, że czuliście potrzebę zmian, jednak baliście się zaryzykować, rezygnowaliście ze swoich marzeń, przyjmując za monetę to, co znane jako bardziej bezpieczniejsze? O tym wszystkim właśnie będzie najnowsza powieść Anny Karpińskiej.

"Kochanie, życzę ci, żebyś nigdy nie przestała marzyć. Jeżeli będziesz pewna swoich marzeń, one się spełnią. I tego ci życzę. Spełnienia."

Książka rozpoczyna się dość przygnębiającym klimatem, smutno, melancholijnie, ale im dalej wraz z upływającymi stronami wcale taka nie jest.  

Autorka porusza problem nastoletniej ciąży, śmierci męża, dziecka. W ciekawy sposób opisuje również skomplikowane relacje matki i córki oraz konsekwencje zbyt wielkiego poświęcania i zbyt długo skrywanych tajemnic. Tu nie ma prostych rozwiązań. Tu serce walczy z rozumem. Jest też trudna przeszłość, która ma swoje konsekwencje i wpływa na sposób postrzegania świata.  

Nie zabrakło nagłych zwrotów akcji i niespodzianek. Pojawiają się zagadki, rodzinne sekrety, które dodają kolorytu powieści. Powieść wywołuje całą paletę emocji - smutek, złość, rozczarowanie, rozgoryczenie, niepewność, tęsknotę. I choć może nie ma wielkiego bum!, to książka wcale nie nudzi, bo dzieje się naprawdę sporo, a wspomniane przeze mnie wcześniej wątki okazują się interesujące.

Jest też temat żałoby, który może pomóc tym czytelnikom, którzy właśnie przechodzą ten trudny okres, poradzić sobie ze stratą osoby najbliższej. Widać, że autorka doskonale rozumie uczucia towarzyszące żałobie.  

Pojawia się oczywiście historia miłosna, a raczej dwie. Mamy uczucie zarówno te dojrzałe, ale i te młodzieńcze. Autorka poradziła sobie w obu przypadkach.  

Naprzemienna narracja doskonale oddaje emocje i myśli obu bohaterek, które są w różnym wieku, więc któraś z nich zawsze będzie nam bliższa, bo tak jak i one, tak i my jesteśmy na różnym etapie życia. 

Jedynie do czego można się przyczepić to tytuł, który może wprowadzać w błąd. Sugeruje romans, a tymczasem dostajemy opowieść o skomplikowanych relacjach matki i córki. 

To książka o poszukiwaniu własnej tożsamości i swojego miejsca na świecie w hiszpańskim klimacie. O miłości wiecznej oraz tej, która leczy rany. O zaufaniu, nadziei, lękach, obawach, odwadze. Ale przede wszystkim to książka o tym, że zawsze warto walczyć o swoje marzenia i szczęście, bo nikt inny za nas tego nie zrobi. Może tego szczęścia szukamy nie tam, gdzie powinniśmy, a może w ogóle go nie dostrzegamy, albo nie chcemy dostrzec lub zadowalamy się jego namiastką? Pamiętajmy, wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas samych.

Myślę, że w tej opowieści każda kobieta, niezależnie od wieku, odnajdzie cząstkę siebie. Ale szczególnie polecam ją dojrzalszym kobietom, które zmagają się z trudami życia i nie wierzą, że może je spotkać jeszcze coś dobrego. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.


środa, 21 września 2016

Próżna - Sylwia Zientek


Próżna
Sylwia Zientek
Wydawnictwo: Muza 
Liczba stron: 384 
Ocena: 8/10 










Nota wydawcy: 
Kluczem w dążeniu do szczęścia jest zrozumienie tego, czego naprawdę się pragnie. Bohaterki książki są ambitnymi i zdeterminowanymi prawniczkami. Chcą spełnić swoje marzenia i z impetem wkraczają w atrakcyjny świat warszawskiej korporacyjnej kancelarii prawnej. 

Los bywa jednak przewrotny. Okazuje się, że sukces, który tak bardzo chciały osiągnąć, ma wyjątkowo gorzki smak. Mozolne budowania kariery, skomplikowane związki miłosne i zakręty losu... Przyjaciółki odrzucają nieoczekiwanie standardowe kanony sukcesu, rezygnują ze wszystkiego, czemu z takim uporem starały się sprostać i zamieniają się życiowymi rolami...  


Moja opinia: 
"Odczuwanie więzi z drugim człowiekiem to jak nawiązanie kontaktu z inną galaktyką - nie sposób wytłumaczyć, dlaczego się udało."

To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Po "Próżnej" tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać. Myślałam że dostanę kolejną typową kobiecą powieść obyczajową, ale tu zostałam kompletnie zaskoczona. Zaskoczył mnie zarówno styl autorki, jak i sama treść.  

Rozpoczynając czytanie "Próżnej" zastanawiałam się nad tytułem, jakie ma on znaczenie. Przy pierwszych stronach nawiązywał jedynie do nazwy ulicy zlokalizowanej blisko miejsca pracy bohaterek, ale ku mojemu zaskoczeniu, im dalej w fabułę, tym zyskiwał nowe, głębsze znaczenie. Słowo "próżna" ma tu bardzo wymowny charakter. Odnosi się bowiem do stylu życia bohaterów tej książki, do ich egoizmu, do zapatrzenia w swoje "ja".

Akcja osadzona została w polskiej rzeczywistości. Widzimy tu samo życie, realia takimi, jakie są. Autorka nie stara się upiększać niczego na siłę, nie koloryzuje, nie idealizuje, pokazuje wszystko, tak, jak jest.

Niezwykle ciekawym wątkiem okazał się problem współczesnych kobiet, a mianowicie wybór: kariera czy rodzina. Sylwia Zientek nakreśla nam priorytety, jakimi zwykliśmy się kierować. Bo goniąc za pieniędzmi i sukcesem, gdzieś po drodze gubimy własną tożsamość, zatracamy siebie oraz wszystko to, co powinno być dla nas najważniejsze. Mamy tu również temat wierności małżeńskiej, dążenie do realizacji zamierzonych celów, znaczenie rodziny, niespełnioną miłość, siłę przyjaźni. Uświadamia nam to, jaki wpływ mają niedomówienia i nieporozumienia na życie, jak może to zaważyć na naszej przyszłości. Wszystko to przedstawione jest z różnych perspektyw. Jest więc okazja, aby dokładnie poznać portrety psychologiczne bohaterów, ich przemyślenia, różne punkty widzenia na daną sprawę. I trzeba powiedzieć, że postaci są prawdziwi, wyraziści. Tu każdy z nas znajdzie swoje odbicie w którymś z bohaterów.  
"W chwili zwątpienia patrzysz w oczy swojego dziecka i wiesz, że Bóg istnieje." 

Autorka serwuje nam wiele wartościowych kwestii odnoszących się do literatury i sztuki, charakteru Warszawy oraz Paryża (gdzie widać u autorki fascynację tym miastem). 

Książka pełna jest retrospekcji, mamy ciągły przeskok z postaci do postaci, że niejednokrotnie można się pogubić. Tak więc trzeba się dość mocno skupić. Dialogów jest niewiele, ale to w niczym nie przeszkadza. Mamy za to dużą ilość detali, szczegółów, jak chociażby w ubiorze bohaterów, w opisie realistycznych czy klimatycznych miejsc. Ci, którzy szukają w tej powieści mknącej akcji, mogą być zawiedzeni. Ale za to ci, którzy oczekują lektury refleksyjnej, płynącej swoim nurtem, która zmusi do pewnych przemyśleń, będą usatysfakcjonowani.

Po lekturze tej powieści mogę powiedzieć, że dostałam wspaniały przekrój postaw jaki występuje w społeczeństwie. A kryzys wartości, jaki nas dopada - zawsze przecież można coś zmienić w naszym życiu.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce.


 

poniedziałek, 19 września 2016

Anatomia uległości - Augusta Docher


Anatomia uległości
Augusta Docher
Wydawnictwo: Lucky
Liczba stron: 592
Ocena: 10/10
  

Nota wydawcy: 
Co się zdarzy, gdy na drodze Melanii Duvall, niezależnej i wyzwolonej trzydziestoletniej singielki, stanie Adam Harding?
Co będzie, gdy ten twardo stąpający po ziemi mężczyzna rzuci jej wyzwanie i zaprosi do gry, w której paradoksalnie nie liczy się wygrana, a jedynie walka o nią? Czy Melania pozwoli się ujarzmić i odda w jego ręce całą siebie?

„Wiesz, że wszystko w tobie pachnie uległością? Twoje łzy, pot, skóra, oddech… Dopiero dzisiaj to sobie uświadomiłem. Zapach twojej uległości… Wyczułem go, gdy pierwszy raz wziąłem cię w ramiona. Nie wiedziałem wtedy, co tak bardzo mnie oszołomiło”.

Jak potoczy się gra, w której oboje poniosą porażkę i jednocześnie odniosą zwycięstwo? Czy nie zgubią się w trakcie podróży w głąb własnej psychiki, odkrywając świat doznań seksualnych, jakich dotąd nie znali?
Zmysłowo i bezpruderyjnie, czasem ostro i brutalnie, by za moment zaskoczyć Cię czułością i romantyzmem.
Oto „Anatomia uległości” – powieść o najskrytszych fantazjach kobiet.
Takich jak Ty…
 

Moja opinia: 

Każdy z nas skrywa jakieś pragnienia i tajemnice. Nie inaczej jest w przypadku Melanii i Adama. Bohaterowie zawierają ze sobą układ, gdzie on jest Panem, a ona Uległą. Oboje odkrywają swoją seksualność, pragnienia, spełnienie. Czy ten układ może się udać? O tym musicie przekonać się już sami.

"Wiesz, że wszystko w tobie pachnie uległością? Twoje łzy, pot, skóra, oddech… Dopiero dzisiaj to sobie uświadomiłem. Zapach twojej uległości… Wyczułem go, gdy pierwszy raz wziąłem cię w ramiona. Nie wiedziałem wtedy, co tak bardzo mnie oszołomiło."

Autorka porusza temat BDSM, ale robi to z niesamowitym wyczuciem i delikatnością. Obdarza przy tym swoich bohaterów zaufaniem względem siebie, by mogli podjąć tę ryzykowną seksualna grę. Przełamują swoje granice, które do tej pory ich ograniczały.

Kreacja Adama zaskoczyła mnie, bo spodziewałam się kolejnego zimnego i nieprzystępnego mężczyzny, który nigdy nie przyznałby się do swoich uczuć i nie ma zamiaru wchodzić w jakimkolwiek poważniejszy związek. A tu takie zaskoczenie! Melania momentami wkurzała mnie swoim niezdecydowanym zachowaniem. Z jednej strony wydaje się być kobietą silną, wiedzącą czego chce, a z drugiej strony potrafi być krucha, infantylna, z niskim poczuciem własnej wartości. Choć taka postać może być ciekawa, bo nigdy nie wiadomo jak się zachowa, z czym wyskoczy. A już najbardziej zaskoczyła mnie tym, że tak szybko dała się oczarować Adamowi i zgodziła się na jego warunki. Bohaterowie muszą zmierzyć się ze swoimi lękami, przeszłością, tajemnicami. Zmieniają się pod wpływem drugiej osoby, co z wielką przyjemnością obserwowałam. 

"Adam sięga i wyjmuje czystą kartkę. (…) Pisze kilka słów, widzę, że chyba wszystko ma przemyślane, bo nie zastanawia się nawet przez moment.
 1. Bezpieczeństwo
2. Dyscyplina
3. Rozkosz
4. Zaufanie
5. Szacunek
6. Oddanie
7. Posłuszeństwo

- Zasady…. – przeciąga -  … trzy pierwsze to moje obowiązki wobec ciebie, czwarta, piąta i szósta wspólne, ostatnia to twoja powinność względem mnie."


Dynamiczna akcja, świetne dialogi, odpowiednia dawka dobrego humoru i szczypta pikanterii - to wszystko składa się na powieść, którą czyta się z zapartym tchem. A czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Książka napisana jest przystępnym językiem, a stylowi nie można nic zarzucić. Choć język jest chwilami wulgarny, to jest do zaakceptowania. Sceny erotyczne opisywane są ciekawie, ze smakiem. Wszystkie wątki są skrupulatnie przemyślane i dopracowane.

To, co mi trochę przeszkadzało podczas czytania, to to że książka napisana jest jednym ciągiem. Lubię mieć jakiś podział na rozdziały czy jakieś części. Tu mamy jedynie małe znaczniki, takie jak odstępy czy większe wyodrębnione pierwsze litery, które  sugerują nam, że coś się kończy. No i zbyt mała czcionka. To i tak opasłe tomisko, ale chyba wolałabym, aby było nawet grubsze, a czcionka trochę większa. Ale te drobne niedogodności nie mają wpływu na moją ogólną ocenę.

Augusta Docher pokazuje nam, jak ważne jest zaufanie i otwartość w związku. Uzmysławia nam tym samym, że czasami warto przełamać granice własnej nieśmiałości i zdobyć się na jakiś szalony krok. Musimy nie bać się mówić o swoich potrzebach, pragnieniach, fantazjach. Odwagi kobiety! 

"Anatomia uległości" to prawdziwa uczta dla zmysłów. Znajdziecie tu gorącą, zmysłową namiętność, okraszoną humorem i intrygą. To książka oryginalna, zaskakująca, porywająca i gwarantująca niezapomniane emocje. Dajcie się skusić i porwać, a na pewno nie pożałujecie.



piątek, 16 września 2016

Wiatr wspomnień - Dorota Schrammek


Wiatr wspomnień
Cykl: Horyzonty uczuć (tom 3)
Dorota Schrammek
Wydawnictwo: SzaraGodzina
Liczba stron: 256
Ocena: 10/10


Nota wydawcy: 

Pobierowo latem tętni życiem. Do poznanych już wcześniej bohaterów pobierowskiej trylogii dołączają nowi. Jakie skrywają sekrety? Czy przeszłość zdominuje to, co tu i teraz?
Wiatr wspomnień jest wielowątkową, refleksyjną opowieścią o zwykłych ludziach, zaufaniu i marzeniach. To, że miłość jest lekarstwem dla duszy, nie dla każdego staje się oczywiste. A los lubi płatać figle...
Dorota Schrammek w swych powieściach prezentuje różne postawy ludzkie, motywy podejmowanych decyzji, a przede wszystkim podpowiada Czytelnikom, co i jak warto zmienić, aby życie było bardziej udane i szczęśliwsze.                  


Moja opinia: 

"Wiatr wspomnień" to książka o ludziach takich jak my, z ich większymi i mniejszymi marzeniami oraz problemami dnia codziennego. Autorka wskazuje na bardzo istotne tematy i kwestie, o których często zdarza się nam zapominać - bezinteresowna pomoc, tolerancja czy druga szansa.

Przyjemnie było przeżywać wraz z bohaterami ich osobiste większe i mniejsze dramaty, rozczarowania, lęki, niepewność, stawiać czoło życiowym przeciwnościom losu oraz walczyć z nimi szukając dobrych rozwiązań i odpowiedzi na nurtujące ich pytania, a także marzyć. Ciekawe było również odkrywanie tajemnic kilku bohaterów, m.in. wątek przeszłości tajemniczej Anny, wątek dżentelmena w białych rękawiczkach i wątek pana Stanisława i jego żony Marysi, który zrobił na mnie największe wrażenie. Więcej nie będę zdradzać, aby nie popsuć Wam zabawy.  

Tu każdy z bohaterów jest wyrazisty, pokazuje swoje żywe emocje, a ich losy są w doskonały sposób splecione. Niejako płyniemy przez ich wspomnienia okraszone tęsknotą, marzeniami, planami i nadziejami. Postaci są tacy jak my, łatwo się z nimi utożsamić i polubić. Autorka pozwala popełniać im błędy, mieć słabości, z drugiej zaś strony pokazuje, że z każdej porażki można wyciągnąć wnioski i spróbować osiągnąć sukces. 

"Jak to jest, że stają nam na drodze nieoczekiwane osoby, z którymi w jakiś sposób łączy nas potem los? To, co dajemy, powraca."

Kolejny raz przekonałam się, że pani Dorota ma niezwykły zmysł obserwacji tego, co się wokół niej dzieje, co przekłada się na karty powieści.

Książka bawi, wzrusza, skłania do refleksji, a nawet złości. Pełno w niej ciepła i życiowej mądrości. To powieść o sile wiary, nadziei i miłości, o wartości przyjaźni i wierności, o tym, że pozory czasami mylą.

Zajrzyjcie do tętniącego turystycznym życiem Pobierowa, na pewno nie będziecie się nudzić.   

  
Tu o Horyzontach uczuć
A tu o Na brzegu życia
 



czwartek, 15 września 2016

Na brzegu życia - Dorota Schrammek


Na brzegu życia
Cykl: Horyzonty uczuć (tom 2) 
Dorota Schrammek
Wydawnictwo: Szara Godzina
Liczba stron: 256
Ocena: 10/10


Nota wydawcy:
Minęło kilka miesięcy… Matylda i Władysław są szczęśliwym małżeństwem. Cieszą się też z wnuczki. Ta pozorna stabilizacja zostaje zakłócona przez nowego mieszkańca Pobierowa, który doprowadza do częstych konfliktów, a po pewnym czasie – do tragedii. Czy można było uniknąć złego losu?

Z kolei Zoja i Ryszard kupują domek na obrzeżach Gostynia. Ta sielska okolica kryje jednak pewną tajemnicę, której początek sięga czasów drugiej wojny światowej. Ryszard nawet się nie spodziewa, jak bardzo zaangażuje się w tę sprawę. Czy uda  mu się uporać ze zdobytymi informacjami i rozwikłać narastające problemy?

"Na brzegu życia" to kontynuacja powieści "Horyzonty uczuć", w której Autorka z właściwą sobie przenikliwością pokazuje barwną i zróżnicowaną panoramę postaci nadmorskiego kurortu. 



Moja opinia:


Tym razem ponownie zapraszam Was do odwiedzenia Pobierowa - pięknej nadmorskiej miejscowości tętniącej życiem, w której poznacie dalsze losy bohaterów z "Horyzontów uczuć" znajdujących się na życiowych zakrętach. Idealnie odzwierciedla to tytuł książki, bowiem można powiedzieć, że bohaterowie będą niejako musieli stanąć na brzegu swojego życia i dokonać trudnych wyborów, które okażą się dla nich samych, jak i ich rodzin przełomowymi.

Wszyscy bohaterowie są wyraziści, realni, wydają się być naszymi znajomymi, sąsiadami. Kolejny raz żyłam ich problemami, rozterkami, radościami i smutkami. Obserwowałam ich zmagania z malkontenctwem, zadziornością i nieprzychylnością innych osób. Autorka szczerze i bezkompromisowo nakreśliła nam ludzką zawiść, która może doprowadzić do tragedii. Poznajemy życie bez zbędnych ubarwień, po prostu takie, jakie jest.

"Każdy z nas ma taki zakamarek duszy, do którego nikogo nie wpuszcza. Czasami nawet Bóg nie ma tam dostępu." 

Pani Dorocie udało się zrobić na mnie duże wrażenie tym, jak pięknie pisze o rodzicielstwie i związanym z nim obowiązkach, trosce. 


"Rodzicem nie jest się jedynie w dokumentach. To odpowiedzialność, którą przejmuje się od początku życia dziecka.... Ojcem może zostać każdy, nawet pijaczyna spod budki z piwem! Natomiast rola taty jest inna. To trwanie przy dziecku, wycałowanie i wtulenie go na zapas, aby nigdy nie musiało szukać uczucia u obcych ludzi. Tata pierwszy pokazuje świat i uczy dobra. Tata płacze, gdy maluch stłucze sobie kolano. Tata daje poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji..."


Ciekawym tematem, jaki poruszyła autorka był patriotyzm. I to zarówno ten, który mamy we krwi, głęboko w nas zakorzeniony, ale i ten na pokaz. 

To książka o odpowiedzialności za siebie, za swoje wybory oraz słowa, które mogą ranić. A także o niszczycielskiej sile nienawiści. 



To niesamowicie wciągająca, emocjonująca książka, która ciekawi, zaskakuje, śmieszy. Kolejny raz dostałam życiową książkę, w której odnalazłam cząstkę siebie.  




wtorek, 13 września 2016

Rosół z kury domowej - Natasza Socha


               Rosół z kury domowej
                         Natasza Socha
                        Wydawnictwo: Pascal
                             Liczba stron: 304
                                Ocena: 10/10

Nota wydawcy: 
Viktoria po rozwodzie ucieka na niemiecką wieś. Chce zatracić się w depresji, ale przypadkowo poznaje trzy różne kobiety, które łączy jedno – są nieszczęśliwymi kurami domowymi. Razem wpadają na niecodzienny pomysł: będą gotować topless i kręcić filmy z kuchennych przygód! Kurze pióra opadają, a w stłamszonych gospodyniach budzi się kobiecość i seksualność. 


Moja opinia: 

"Dlaczego kura? Dlaczego nie kaczka albo inne zwierzę? - Może dlatego, ze życie kury jest w sumie dość nudne. Dziobanie, oddanie kupra kogutowi, wydalenie jaj."

To słodko-gorzka książka, która opowiada o procesie tzw. "ukurzania", czyli inaczej mówiąc tresury żony/partnerki. Autorka opisuje częsty problem kobiet, jakim jest całkowite podporządkowanie życia mężowi, który twierdzi, iż żona nic przecież nie robi, tylko siedzi w domu! Która z nas słysząc takie stwierdzenie, nie wkurzyła się na swojego faceta? 

"Ukurzenie to proces przemiany normalnej kobiety w domowe ptactwo. Proces celowy, ale na szczęście odwracalny."

Czy jest to proces odwracalny - to tylko i wyłącznie zależy od nas samych. Kobiety, wrzućcie czasem na luz, odpuście, wyjdźcie z marazmu, żyjcie! Walczcie o swoje miejsce w stadzie, marzenia. A mężowie/partnerzy dajcie żyć swoim żonom/partnerkom! Nie wszystko musi być idealne, jak spod igły, a Wam korona z głowy nie spadnie, jak czasem sami coś zrobicie. Na początek może zrezygnujcie z kury z klatkowej hodowli (gdzie jesteście zamknięte w czterech ścianach), a stańcie się kurą domową z ekologicznej hodowli (znajdźcie czas tylko dla siebie, dla swoich pasji).  

"Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu "siad", "waruj" lub "biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać."

Autorka niczego w tej książce nie owija w bawełnę, nie upiększa, nie oszczędza, prosto z mostu pisze samą prawdę, widać, że jest doskonałą obserwatorką otaczającego ją świata i ludzi. Książka naszpikowana mnóstwem celnych spostrzeżeń na temat relacji damsko-męskich i płynącym z niej przesłaniem, że nawet z najtrudniejszej sytuacji można znaleźć jakieś wyjście. Oraz to, ze najpierw powinniśmy cenić i pokochać same siebie, by potem docenili nas inni. Bo nie ma ludzi bez wad, kompleksów (każdy człowiek jest na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny), ważne by to wszystko w sobie zaakceptować. 

Nie zabrakło również humoru, który sprawił, że co rusz uśmiechałam się. Wciąż przewijają się w mojej głowie życzenia, jakie ciotka Klara składała na Boże Narodzenie swojej siostrze, matce Wiktorii, a teksty o urodzeniu kozy lub wymiksowaniu koguta - po prostu rewelacja! 

W książce znajdziemy też kilka przepisów kulinarnych oraz porad dotyczących gotowania, które mogą okazać się przydatne. 
I jeszcze jeden smaczek - na okładce autorka we własnej osobie, brawo!

To książka o pięknej przyjaźni, o sile kobiet, oraz o tym, że w każdym wieku można być szczęśliwym - wystarczy tylko odrobinę o siebie i swoje marzenia zawalczyć. Bawiłam się świetnie, powieść idealnie doprawiona - i słodka i gorzka zarazem - polecam wszystkim, kobiety niech się zainspirują, a panowie wyciągną wnioski (wówczas być może bardziej docenicie pracę w domu swoich kobiet). Mam wielką ochotę podać "Rosół z kury domowej" wszystkim męskim szowinistom, aby potem zapytać, jak im smakował? 

Pani Nataszo, dziękuję za wskazówki na to, abym w przyszłości nie dała ugotować z siebie rosołu z kury.
 



sobota, 10 września 2016

Maminsynek - Natasza Socha


                      Maminsynek
                         Natasza Socha
                         Wydawnictwo: Filia
                             Liczba stron: 382
                               Ocena: 10/10

Nota wydawcy: 

Matka Leandra wbiła we mnie spojrzenie, aż rozbolała mnie trzustka. Jej źrenice zrobiły się nienaturalnie wielkie, a długie palce postukiwały

o filiżankę z kawą. Wwiercała się tak jeszcze z dziesięć minut, szczegółowo penetrując wszelkie zakątki mojego ciała, które mogłyby zdyskredytować mnie

w jej oczach. Nierówne nerki? Koślawe serce? Zbyt zwinięte jelito cienkie? Zrozumiałam, że idealna kobieta, która mogłaby zaopiekować się jej synem,

nie istnieje. Problemu nie stanowią trzy nowe pryszcze, które próbowałam ukryć pod pudrem, tylko ja sama. Ogólnie. Ja jako ja.  
  

Moja opinia: 


"Jesteśmy skażone genem nadopiekuńczości. Nic dziwnego,że współcześni faceci śpią z pluszowymi misiami, nawet jeśli tylko mentalnymi."

Maminsynek - kim jest? Czy chcielibyście spotkać takiego na swojej drodze? Ja w żadnym wypadku! A maminsynkiem nie można stać się w jeden dzień. To proces, który zaczyna się od chwili urodzin. A z upływem czasu taka nadopiekuńcza miłość jest niszcząca dla obu stron. Tak więc drogie mamy, pozwólcie swoim synom na własne życie, nie osaczajcie ich jak kwoki, niech wyfruną z gniazda.  

"Maminsynek" to lektura słodko-gorzka, pełna życiowych obserwacji, ale przy tym lekka, napisana z wielkim dystansem. Autorka pisze o prawdziwym życiu, zawiłych relacjach damsko-męskich, o małżeństwie, macierzyństwie oraz o tym, do czego doprowadzić może matczyna nadopiekuńczość i nadmiar miłości. Bo czyż nie otaczają nas czterdziestoletni chłopcy, którzy na każde skinienie mamusi lecą jak na złamanie karku? 

"Faceci zespoleni z matkami potrzebują więcej czasu. Trzeba ich odrywać od piersi stopniowo, delikatnie, jak plaster, który przykleiłyśmy sobie w miejscu z włoskami. Gwałtowne szarpnięcie boli, ale kiedy chuchasz, dmuchasz i zeskrobujesz kawałek po kawałku paznokciem, ból staje się bardziej znośny."

Nie do uwierzenia wydaje się to, że 30-letni Leander nie widzi nic złego w tym, iż to matka podejmuje za niego najważniejsze decyzje życiowe, jak wybór studiów czy miejsca pracy. A jakby tego było mało, razem świętują nawet utratę dziewictwa Leandra, co w tej książce najbardziej mnie zszokowało. Podziwiam Amelię za to, że z takim uporem i zaangażowaniem dążyła do celu i tyle wytrzymała z przyszłym mężem i teściową.

Bardzo przypadł mi do gustu ironiczno-sarkastyczny humor powieści. Poza tym książka wyróżnia się pięknym stylem, językiem i niebanalną fabułą. Wszystko w tej książce jest przemyślane i dopracowane w najmniejszym szczególe. widać, że Natasza Socha jest świetną obserwatorką otaczającego ją świata.

Bohaterowie mają swoje zalety i wady, zostali trochę wyolbrzymieni, niemal skarykaturowani, ale to zadziałało na plus, bo dzięki temu możemy w pełni spojrzeć na nasze cechy, których często na co dzień nie dostrzegamy. 

Książka wzbudziła we mnie szereg skrajnych emocji i uczuć. Uśmiech przez łzy. Przed przeczytaniem tek książki czasem miałam wrażenie, że otacza nas wychuchanych i rozpieszczonych do granic możliwości pokolenie maminsynków. A po tej tekturze jestem tego pewna. To powieść ku przestrodze. Książkę polecam wszystkim matkom, żonom i narzeczonym, wszystkim kobietom, które pragną, aby ich dzieci zdobyły zdrowe wzorce zachowań. To jedna z moich ulubionych książek. Przeczytajcie, bo naprawdę warto!!!


wtorek, 6 września 2016

Miasto z lodu - Małgorzata Warda


Miasto z lodu
Małgorzata Warda

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 368
Ocena: 9/10









Nota wydawcy: 

Agata ma trzynaście lat i prawie nie zna Teresy, swojej matki, kiedy ta zabiera ją w podróż po Polsce. Osiedlają się w niedużym górskim mieście, gdzie próbują na nowo nawiązać więź. Piękna, samotna kobieta, od pierwszej chwili wzbudza ogromne zainteresowanie mężczyzn, wolnych i żonatych. Dwie „obce” szybko stają się głównym tematem plotek. W miarę upływu czasu niechęć, a nawet wrogość ludzi z miasteczka rośnie. 

Pewnego ranka Agata zostaje znaleziona w górach, w stanie krytycznym. Nie wiadomo, co się dziewczynce stało. Lekarze walczą o jej życie, policja i dziennikarze rozpoczynają dochodzenie. Z każdą chwilą objawiają się nieznane oblicza bohaterów dramatu: matki, dyrektorki szkoły, koleżanek, mieszkańców miasteczka. Nowego znaczenia nabierają słowa „odpowiedzialność” i „manipulacja”. Niemym świadkiem wydarzeń jest pogrążona w śpiączce, nieprzytomna Agata.  


Moja opinia:

Sięgając po tę książkę spodziewałam się czegoś innego, lżejszego, a zostałam mile zaskoczona. Otrzymałam książkę mądrą, trudną, ważną, budzącą skrajne emocje, z którymi ciężko było mi przejść do porządku dziennego. Tu nic w tej książce nie jest proste, jednoznaczne. A sam tytuł jest metaforą chłodu bojącego z serc ludzkich. To obraz społeczeństwa zaściankowego, zapatrzonego w siebie, zamkniętego na wszystko to, co inne i nowe.

Autorka w "Mieście z lodu" porusza szereg trudnych i ważnych tematów. Jednym z nich jest problem choroby afektywnej dwubiegunowej. Skłania nas przy tym do refleksji, do zastanowienia się nad tym czy osoba dotknięta tą chorobą powinna mieć dziecko. Oraz do tego, co znaczy pojęcie "dobra matka". Teresę oskarżano o niedopilnowanie córki, gdy ta znalazła się w górach, gdzie dochodzi do tragedii. Mamy tu również problem odrzucenia, gdzie zdarza się, że ludzie którzy różnią się od innych, zostają odtrąceni przez resztę społeczeństwa.   

Bardzo interesujący okazał się wątek dziennikarzy, który zwłaszcza w kontekście medialnych nagonek lub też zamiatania niektórych spraw pod dywan, daje do myślenia. Drugim był wątek związany z hejterami internetowymi, którzy swoimi komentarzami sami wydają wyrok, tak naprawdę nie znając prawdy i danej osoby, a mogą tym samym skrzywdzić, zniszczyć niewinną osobę. Tu nasuwa się pytanie: czy mamy prawo kogokolwiek oceniać?

"W różnych sytuacjach ludzie różnie myślą. (..) Nie wszystko da się wyjaśnić. Z boku coś wygląda inaczej, niż jest naprawdę."

Bohaterowie są dobrze wykreowani, niebanalni, interesujący. Moje serce zdobył Aleksander - mężczyzna wyrozumiały, dobroduszny, o wrażliwym sercu. A to jak postąpił, czy w ogóle mógł postąpić inaczej... zastanawiam się do tej pory.

Małgorzata Warda postanowiła poprowadzić narrację przez 13-letnią Agatę - córkę Teresy. Uważam, że to trafiony i ciekawy zabieg. Pojawiają się tu liczne retrospekcje z lat dzieciństwa oraz młodzieńczego życia, które na zawsze zdefiniowały to, kim i jaka jest Teresa. 

Książka została dopracowana w najdrobniejszym szczególe, wszystko do siebie pasuje, nic nie jest naciągnięte czy przekombinowane. A zakończenie mocno szokuje. Nie takiego się spodziewałam, ale najwidoczniej takie miało być.

To książka o odpowiedzialności, walce z chorobą, relacjach matki i córki, tolerancji, sile przetrwania oraz wrażliwości społecznej. Zmusza do głębszych refleksji nad ludzkimi relacjami, tolerancją wobec inności czy choroby. Powieść przygnębiająca, smutna, po prostu wieje chłodem. Jak w tytule. Przez cały czas czułam to napięcie i emocje, które towarzyszyły mi podczas lektury. Tę książkę trzeba przeczytać. 
  
 

sobota, 3 września 2016

Nie zmienił się tylko blond - Agata Przybyłek


Nie zmienił się tylko blond
Cykl: Nie zmienił się tylko blond (tom 1)
Agata Przybyłek
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 343
Ocena: 8/10



Nota wydawcy: 
Iwonka ma męża, czwórkę dzieci i sielankowe życie. Mąż ma sklep z bielizną i biuściastą kochankę Adelę. Iwonka dowiaduje się, że w wieku 37 lat zostanie babcią. Przepis na dramat? Nigdy w życiu!

„Nie zmienił się tylko blond” to pełna humoru powieść o kobiecie, która musi na nowo poukładać sobie życie. Urzeknie czytelniczki w każdym wieku, bez względu na to, czy są blondynkami, czy też nie 
  

Moja opinia: 

"Nie zmienił się tylko blond" otwiera serię Czwartej Strony - "serię z babeczką".

Tak to bywa w życiu, że spotykają nas nie tylko te przyjemne rzeczy, ale i te mniej. Nie inaczej dzieje się w życiu głównej bohaterki tej książki - Iwonki. Choć spotykają ją nieszczęścia, potrafiła znaleźć w sobie dość sił, aby przezwyciężyć wszystkie niepowodzenia, poszukać szczęścia i lepszego życia.

Autorka porusza temat rodziny, więzów między bliskimi, ich solidarności, wsparciu i chęci pomocy. To właśnie dzięki pomocy rodziny Iwonka powoli staje na nogi. To rodzina nie pozwala się jej poddać i załamać. Jest zdrada małżeńska, nastoletnia ciąża, a co za tym idzie i babcia w wieku 37 lat. Może i niektóre wątki zostały dość mocno przerysowane, ale ubawiłam się świetnie. Pełno tu zabawnych, absurdalnych sytuacji, dynamicznych zwrotów akcji i zabawnych dialogów, dzięki którym co chwila wybuchałam śmiechem.

"O co to, to nie! Kadrze pedagogicznej i całemu miastu to ja się nie mam co chwalić tym, że przez osiemnaście lat siedziałam w jednym gnieździe z puszczalskim gawronem." 

Duży plus należy się za kreację bohaterów, gdzie każdy z nich jest inny, ma swoje wady i zalety. Jedynie ten Jaruś... powiem tylko tyle, że będzie zamieszany w uroczy wątek miłosny, w którym główna bohaterka ma męża „na niby”.  

"– Zamknęłam kota w pralce, co teraz? – dałam radę wydusić z siebie przerażona – Jak mogłam utopić własnego kota? Co ze mnie za matka..." 

Język, jakim operuje autorka jest niezwykle lekki, prosty, ciepły, dzięki czemu czyta się z wielką przyjemnością.

Choć znajdziemy w książce kilka niedociągnięć i nieścisłości, to w ogólnym rozrachunku i odbiorze "Nie zmienił się tylko blond" wypada naprawdę bardzo dobrze. W moim odczuciu debiut bardzo udany.

Powieść niezwykle ciepła (bo mamy tu ciepło rodzinne, matczyne, miłości i przyjaźni), dodająca otuchy nam, kobietom w codziennych zmaganiach z życiem, oraz nadziei na to, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Dostałam to, czego oczekiwałam - komedię omyłek, mnóstwo śmiechu, zabawy po pachy w dobrym stylu i oczywiście tego wszędobylskiego ciepełka. Lektura idealna do kawy, babeczek i dla babeczek, nie tylko z blond czupryną na głowie.