poniedziałek, 30 stycznia 2017

Niedomówienia - Anna Sakowicz


Niedomówienia
Anna Sakowicz 
Wydawnictwo: Szara Godzina
Liczba stron: 304
Ocena: 9/10

Nota wydawcy: 
Świat może być pełen niespodzianek, jeśli tylko potrafimy się na nie otworzyć. Przekonuje się o tym bohaterka książki, Janka, której życie zawirowało za sprawą tajemniczych fotografii, ukrytych pod cokołem pomnika Gutenberga w Gdańsku. Nietuzinkowa czterdziestolatka podejmuje intrygującą, pełną niedomówień grę. Przy okazji dowiaduje się wiele nie tylko o starej, cennej księdze, lecz także o sobie samej.
To już piąta książka Anny Sakowicz. Czytelnicy cenią jej pełne dobrej energii powieści, w których w lekkiej, zaprawionej inteligentnym dowcipem formie, poruszane są trudne i ważne tematy.


Moje wrażenia:

"Czasami tak jest, że gdy o czymś tak marzysz i marzysz, to boisz się te marzenia realizować, bo wydaje ci się, że jeżeli się uda, to zostanie po nich pustka".

Poznajemy Jankę, czterdziestoletnią kobietę, która pracuje w rodzinnej drukarni. Praca ta jest dla niej wielką pasją, do której zaraził ją dziadek i ojciec. Mistrzem w tej dziedzinie dla Janki jest Jan Gutenberg, któremu w hołdzie składa pod pomnikiem każdą wydrukowaną książkę swojej drukarni. Pewnego dnia pod tym pomnikiem znajduje tajemnicze fotografie. I bynajmniej nie jest to jednorazowe wydarzenie. Tak rozpoczyna się pełna niedomówień gra. Janka jest na tyle zaintrygowana, że podejmuję grę, dzięki której dowie się o sobie rzeczy, o których nie miała pojęcia. Ale kto i dlaczego prowadzi tę grę? Powiem tylko jedno: autorce udało się nie tylko główną bohaterkę zwodzić przez tak długi czas, ale i mnie samą. Wielokrotnie zaskakiwała mnie niespodziewanymi rozwiązaniami.

"Od czego zaczyna się czytanie nowej książki? Od zapachu. Otwiera się wolumin mniej więcej na środku. Rozkłada się przed sobą niczym ciało kochanki i zanurza twarz, wciągając w nozdrza jej zapach. To jak gra wstępna przed czytelniczą orgią."

Trochę dziwne było dla mnie to, że główna bohaterka, mimo swoich czterdziestu lat nadal jest pogubiona i niezdecydowana, jak jakaś nastolatka. Jej psychologiczna kreacja jest pełna sprzeczności. Przechodzi nawet kryzys tożsamości i seksualny. Chociaż z drugiej strony takie kobiety w rzeczywistym świecie również można spotkać. Pozostali bohaterowie również są ciekawie nakreśleni, każdy jest wyrazisty, inny, co przekłada się na to, że książkę czyta się z wielkim zainteresowaniem.

Wątek z tym, ile dla Janki znaczą książki i słowo pisane jest pięknie przedstawiony. Zostałam oczarowana przez autorkę. A jeszcze bardziej podkreśla to fakt, iż Anna Sakowicz posługuje się pięknym językiem, bawi się niejako słowem, wciągając nas w grę słowną. Nie brak oczywiście inteligentnego humoru, ale i wzruszających momentów. Pomimo tej lekkości, znajdziemy także poważniejsze tematy, jak chociażby motyw przemocy domowej.

"(…) zapach książki to suma zapachu słów użytych przez autora".

Tak jak wskazuje na to tytuł lektury, pełno w niej niedomówień, które potrafią nieźle namieszać w życiu. Otwarte zakończenie daje szerokie pole do popisu nie tylko dla autorki, ale i dla samego czytelnika, który może sam dopisać sobie własny scenariusz, na swój sposób zinterpretować pewne wydarzenia i fakty. Osobiście nadal nie wiem, jaką Janka powinna podjąć decyzję.

To wielowarstwowa, pełna niedomówień, niepewności i niejednoznacznych sytuacji opowieść, w której prym wiedzie miłość, przyjaźń i związki. Zmusza do refleksji na temat tego, jak się zmieniamy, jak zmienia się świat i otaczający nas ludzie. Prawdziwa gratka dla każdego mola książkowego. To pierwsza książka Anny Sakowicz, jaką miałam okazję przeczytać, i jestem pewna, że nie ostatnia.




piątek, 27 stycznia 2017

52 kolory życia (tom 2) - Magdalena Kozioł


52 kolory życia (tom 2)
Magdalena Kozioł
Wydawnictwo: Pociąg do natury, Magdalena Kozioł
Liczba stron: 114
Ocena: 8/10 

Nota wydawcy: 
Kontynuacja porywającej historii o Sally i jej miłości. W drugim tomie bOhaterka musi podejmować bardzo trudne decyzje, niestety wbrew własnemu sumieniu i zdrowemu rozsądkowi, ale czego nie zrobi się dla miłości? Można się o tym przekonać siegąjąc po tę barwną powieść 52 KOLORY ŻYCIA. Książka (tom II) zawiera siedem kolejnych rozdziałów od 6-ego do 12- ego. Oczywiście każdy opisuje inny kolor życia. Książka jest napisana z ogromną wrażliwością i emocjami. Idealna dla osób, które lubią romanse z przesłaniem. Przepiękna okładka w kolorze wyrazistej fuksji zachęca do zapoznania się z wnętrzem książki i jej treścią.

Moje wrażenia:

W tym tomie dalej przyglądamy się losom Sally i Jacka. Kobieta wraca do domu, by odwiedzić ojca w szpitalu, a przy okazji odpocząć po ostatnich przejściach. Po tym czasie ponownie wyjeżdża nad morze. Ale nie będzie tak spokojnie. Ponownie nie obędzie się bez przygód. Będzie kolejny "wypadek", mafijne porachunki i znowu pojawi się przystojny komisarz. A że zajęty... no cóż.

Drugi tom "52 kolorów życia" jest kontynuacją losów bohaterów z pierwszej części. Byłam niezwykle ciekawa, jak potoczą się ich losy. Dotąd poukładane życie obu par zaczyna się burzyć. Pojawiają się dylematy moralne, które będą zagłuszane przez głos serca. Bohaterowie chwilami zapominają, że ich postępowanie i decyzje będą miały wpływ na innych. W tym tomie mamy okazję lepiej poznać i zrozumieć postępowanie bohaterów. Emocji oczywiście również nie zabrakło. Choć w tej części jest ich zdecydowanie więcej. Już sama okładka i kolory są tego zapowiedzią.


"Pewnych rzeczy nie jesteś w stanie zaplanować, ani im zapobiec, po prostu muszą się wydarzyć."

Akcja zdecydowanie rozkręca się, sporo się dzieje, pełno jest zaskakujących wydarzeń. Podobnie jak w poprzednim tomie, tak i w tym każdy rozdział jest zatytułowany numerem tygodnia oraz przypisanym mu kolorem. Tym razem kolory będą iście wybuchowe: granat, fiolet, burgund, szafir, czekolada, bursztyn, czerwień. Kolejny raz autorka zachwyciła mnie feerią niesamowitych opisów. Moją uwagę zwróciły również ciekawe, momentami zabawne, ale i wzruszające dialogi. Dzięki tym wszystkim elementom książkę czyta się szybko i przyjemnie.

Po udanym debiucie, druga część jest równie dobra. To barwna, romantyczna historia z przesłaniem, która z całą pewnością warta jest poznania.


czwartek, 26 stycznia 2017

52 kolory życia (tom 1) - Magdalena Kozioł


52 kolory życia (tom 1)
Magdalena Kozioł
Wydawnictwo: Pociąg do natury, Magdalena Kozioł
Liczba stron: 96
Ocena: 8/10

Nota wydawcy:
52 KOLORY ŻYCIA to porywająca powieść o miłości i namiętności, romansie i jego konsekwencjach. Bohaterką jest młoda kobieta- Sally. Pewnego dnia na jej drodze, zupełnie niespodziewanie pojawia się mężczyzna. Jej dotychczasowe, poukładane życie zmienia się diametralnie. Cała historia okraszona pięćdziesięcioma dwoma wyjątkowymi i niepowtarzalnymi kolorami. Lektura wzrusza,zawiera wiele przemyśleń na temat życia i jego nieprzewidywalności.

Moje wrażenia:

"Życie to pełnia, a w niej zawierają się wszystkie kolory i ich odcienie. Należą do nich te przyjemne dla oka, jasne, wesołe, radosne, jak i te smutne, ciemne i niekoniecznie optymistyczne. Żyjąc doświadczamy wszystkiego, nic nie jest ani do końca dobre, ani złe. Po prostu rzeczy się wydarzają. Czasami sami planujemy obraz jaki chcemy namalować. Wiemy jakich barw użyć, niestety nie zawsze tworzymy go tylko własną ręką. Zdarzają się takie sytuacje, które muszą się stać naszą rzeczywistością, nawet wtedy, gdy bardzo ich nie chcemy. Kolory cierpienia, smutku, rozpaczy, tęsknoty. Najtrudniej przyjąć takie odcienie w życiu, ale one też są jego częścią. Żyć pełnią życia oznacza przyjmować z pełną świadomością zdarzenia, które są barwne, jak i te, w których wydawać by się mogło, że nie ma ani jednego odcienia mogącego coś wnieść w naszą egzystencję."

Poznajemy Sally, młodą, spełnioną zawodowo, sympatyczną kobietę, która sama zamieszkuje dom po zmarłej babci. Od kilku lat związana jest z Tomkiem, z którym tworzy szczęśliwy związek. Sally zamierza otworzyć kolejny sklep z kosmetykami nad morzem. Jest też druga para: Jacek i Aneta. Są małżeństwem, mają kilkuletniego syna Stasia. Jacek jest policjantem i zaangażował się w sprawę z handlarzami narkotykami. Aneta ciągle niepokoi się o pracę męża, ma nadzieję że ją zmieni. Tymczasem dojdzie do spotkania w nietypowych okolicznościach Jacka i Sally... Co z niego wyniknie?     

"Czasami się tak zdarza, że ludzie spotykają się pierwszy raz, a wydaje się im, że znają się bardzo długo. Pojawia się między nimi niewidzialny sznur, który jest pomostem łączącym ich jestestwa. Nie muszą nic mówić, a jeżeli już zaczynają rozmowę, okazuje się, że wszystko jest jasne i oczywiste."

Bohaterowie są wyraziści, ciekawi, których zarówno wygląd zewnętrzny, jak i osobowość są dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Na początku mogą wydawać się zbyt wyidealizowani, ale gdy poznajemy ich lepiej, widzimy, że mają swoje wady, grzeszki, jak każdy z nas. Ale jedno jest pewne - zdecydowanie można ich polubić.

Fabuła może i nie jest nowatorska i niepowtarzalna, ale ma w sobie coś takiego, co trudno mi nawet nazwać, jakaś magię, obok której nie sposób przejść obojętnie. Ta minipowieść została podzielona na tygodnie, którym to z kolei zostały przypisane poszczególne kolory. Mamy tu przedstawionych pięć tygodni i tyle samo barw: białą, pomarańczową, niebieską, zieloną, różową. Każdy z tych kolorów jest odzwierciedleniem zaistniałych w życiu bohaterów wydarzeń i sytuacji. Zastosowany zabieg jest bardzo oryginalny, zdecydowanie przyciąga podczas lektury. A jakie kolory jeszcze się pojawią? I jakie będą dalsze losy bohaterów? To pokarze kolejny tom.

Byłam zaskoczona tym, że można tyle piękna i wartościowych rzeczy zawrzeć na zaledwie dziewięćdziesięciu ośmiu stronach. Tyle barwnych i plastyczny opisów, które można dosłownie oprawiać w ramki i wieszać na ścianie. Zostałam urzeczona tym, że zwykłe przedmioty codziennego użytku, zostały przedstawione w tak ciekawy sposób. Wyraźnie widać, że Magdalena Kozioł ma bujną wyobraźnię, którą potrafi umiejętnie wykorzystać. A poza tymi zachwycającymi opisami dzieje się naprawdę dużo, mimo iż to niewielka objętościowo książka. Pojawiają się zaskakujące zwroty akcji. Wraz z bohaterami przeżywamy ich wzloty i upadki, walkę o lepsze życie.   

Lektura "52 kolorów życia" uświadamia, że wszystko to, co wydarza się w naszym życiu, nie jest przypadkowe, lecz z góry zaplanowane i zapisane i nie mamy na nie wpływu. Dlatego należy cieszyć się każdym dniem, każdą najdrobniejszą rzeczą. 

Zdarzają się co prawda drobne błędy interpunkcyjne i literówki, ale nie miało to wpływu na odbiór książki. Fabuła jest na tyle interesująca, że to schodzi gdzieś na dalszy plan i aż tak nie przeszkadza.  

To niezwykle barwna, ciepła, poruszająca, wzruszająca i życiowa powieść. Debiut udany, skłaniający do wielu refleksji, po który naprawdę warto sięgnąć. Zostałam zaatakowana całą paletą emocjonalnych barw i jestem pewna, że i z Wami będzie podobnie.


wtorek, 24 stycznia 2017

Świt, który nie nadejdzie - Remigiusz Mróz


Świt, który nie nadejdzie
Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 528
Ocena: 9/10

Nota wydawcy:
Odważysz się wejść w przestępczy świat przedwojennej Warszawy? 

Były pięściarz, Ernest Wilmański, to człowiek bez przeszłości. Stracił wszystko, co miał do stracenia. W poszukiwaniu nowego życia wyjechał do stolicy, jednak znalazł się w złym czasie i w złym miejscu. Zanim zaczął rozglądać się za pracą, praca znalazła jego i… nie miała nic wspólnego z uczciwym zarobkiem. 

Wilmański wbrew swojej woli został wciągnięty w świat Banników, grupy przestępczej, która swą nazwę zawdzięcza temu, że z przeciwnikami rozprawia się tak, jak robił to słowiański demon – topiąc ich w baniach. 

Ernest wspina się po gangsterskiej drabinie, nie spodziewając się, że jedna kobieta może pokrzyżować wszystkie jego plany. Ani że zjawy z przeszłości dopomną się o uwagę…



Moje wrażenia:


To, co uderza już od pierwszych stron, to świetnie oddana atmosfera przedwojennej Warszawy, z jej najciemniejszymi dzielnicami i rządzącymi nimi gangami. Ten klimat podsycają kawiarniane opary papierosowego dymu, biały "proszek", muzyka kapeli Original Dixieland Jazz Band, fokstrot, charleston, tango, kapelusze i wąsiki. Z jednej strony mamy eleganckie dzielnice i drogie lokale, z drugiej ciemne zaułki, biedę i wszechobecne sutenerstwo. 

Główny bohater, Ernest Wilmański, były bokser, planuje rozpocząć w Warszawie nowe życie, jednak ratując nastoletnią mamazelę z rąk oprawcy, przypadkowo popada w konflikt z Bannikami, najgroźniejszymi warszawskimi przestępcami. Jest wyrazisty, niejednoznaczny, a do tego posiada tajemniczą przeszłość.

Poznajemy również Elizę Zarzeczną, świeżo mianowaną posterunkową w nowo powstałym oddziale kobiecej policji. Jest odważna, pewna siebie, oddana swojej pracy, jednak spotyka się z niezrozumieniem i ignorancją ze strony swojego dowódcy. Dostaje za zadanie zwerbowanie Ernesta oraz wykorzystanie jego wpływów do zlikwidowania gangów rządzących Warszawą. Jak będzie wyglądała ich współpraca? Wzajemne kłamstwa i wykorzystywanie dla własnych celów - co może z tego wyniknąć? Czy tak różni osobowościowo, będą w stanie się dogadać? Powiem Wam tylko, że dzięki nim poczułam dreszczyk emocji...

"- Najgroźniejsze uderzenie nadchodzi z kierunku, którego się nie spodziewasz - rzuciła. 
- Tak powiedział mi kiedyś Wilmański.
- Miał na myśli walkę bokserską.
- Walka to walka. Każda rządzi się takimi samymi prawami."

Trudno tu szukać dobrych charakterów. Każdy z nich ma na swoim koncie mniejsze lub większe przewinienia, ale to sprawia, że wydają się prawdziwi, autentyczni. Wraz z nimi cierpiałam i dopingowałam im. Niejednokrotnie zaskakiwali mnie nagle zmieniając front działania. 

Mróz zaserwował nam opowieść o gangach, handlu żywym towarem, walce z narkotykami, sytuacji kobiet po pierwszej wojnie światowej, o nastrojach społecznych i o formowaniu policji kobiecej. Fabuła została przemyślana, a wątki sprawnie poprowadzone. Akcja trzyma w napięciu od samego początku i nie opuszcza aż do samego końca. Intryga goni intrygę, nie dając nam chwili oddechu. Niemal czułam na karku oddech śmierci. Tu każdy rozdział kończy się w sposób taki, że natychmiast chcemy wiedzieć co dalej. A gdy już myślimy, że coś wiemy, następuje niespodziewany zwrot akcji. A co do zakończenia, to powieść urywa się nagle, pozostawiając niezamknięte wątki. Liczę na ciąg dalszy tej historii. A może przyjdzie nam dopowiedzieć sobie samym ciąg dalszy...      

"Świt, który nie nadejdzie" to prawdziwa gratka dla miłośników kryminału retro. Odważycie się wyruszyć w przestępczy, ale jakże klimatyczny świat przedwojennej Warszawy? Ja odważyłam się i nie żałuję.


piątek, 20 stycznia 2017

A miało być tak pięknie - A. Rook


A miało być tak pięknie
A. Rook
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 304
Ocena: 8/10

Nota wydawcy:
Pogrążona w długach Anna postanawia zostawić wszystko i wyjechać do innego kraju, by tam znaleźć dobrą pracę i na nowo ułożyć sobie życie. Szybko jednak okazuje się, że zagraniczna rzeczywistość nie jest tak różowa, jak się jej wydawało. Bohaterka musi imać się różnych podejrzanych i niewdzięcznych zajęć, by zdobyć pensję na opłacenie mieszkania i zakup jedzenia oraz niedrogiego wina.

Prawdziwe problemy zaczną się jednak, dopiero gdy Anna niechcący wplącze się w sprawę kryminalną. Książka opisuje wiele zabawnych sytuacji, a ciągły pech bohaterki, która stale wpada z deszczu pod rynnę, nie pozwala się czytelnikowi nudzić. Jak się okazuje, nie każdy wyjazd za granicę rozwiązuje wszystkie finansowe problemy…


Moje wrażenia:


Do sięgnięcia po tę powieść zachęciła mnie już sama okładka, która skojarzyła mi się z Włochami. Przygotowałam się na powieść lekką, zabawną. A czy tak było?

Poznajemy Annę, która popada w spiralę długów. Kredyty, długi, komornicy - z tym wszystkim będzie musiała się zmierzyć. Ale to jeszcze nie wszystko, co przygotował dla niej los. Anna chcą uciec i zostawić wszystkie problemy za sobą, decyduje się na wyjazd za granicę, by tam zacząć wszystko od nowa. I tu nie będzie tak różowo, jakby się tego spodziewała. Czekają na nią kolejne problemy. Szemrane interesy, alkohol, narkotyki, mafia, prostytucja - to przedsmak tego, czego możemy się spodziewać. A na domiar tego, przez przypadek wplątuje się w sprawę kryminalną. 

"Hola, hola, stop! Jakie narkotyki?! Jakie dożywocie?! Chyba znowu wdepnęłam w coś, co jest dużo gorsze niż na początku wyglądało."

Główna bohaterka w stosunku do swojej osoby posiada spory dystans i poczucie humoru. To kobieta silna, która mimo wielu niepowodzeń i przeciwności losu, potrafi za każdym razem podnieść się i przeć dalej do przodu. Niejedna dziewczyna na jej miejscu już dawno by się poddała. Bardzo ja polubiłam, podobają mi się jej cechy charakteru. Trzymałam za nią mocno kciuki, aby wyszła na prostą i jakoś poukładała swoje życie i znalazła szczęście.

"Tak bardzo chcę wierzyć, że całe moje życie jest czymś więcej niż tylko jednym wielkim błędem!"

Moje serce zdobył Bob, który pomimo tego, iż na początku był  trochę wycofany, to potem się to zmieniło. A Anna zawsze mogła na niego liczyć.

"Tym, czego się nauczyłam podczas mojego pobytu w tym kraju, jest to, że dobrych ludzi trzeba się trzymać z całych sił."

Mimo poruszanego ciężkiego tematu, to książka jest lekka. Styl i język jest prosty, nic nie jest przesadzone czy przerysowane. Nie ma przydługich czy zbędnych opisów, zaś sporo dialogów. Tu autorka postawiła na emocje głównej bohaterki i akcję, która jest bardzo dynamiczna. Zakończenie mocno mnie zaskoczyło swoją nieprzewidywalnością. Daje ono otwartą furtkę do tego, aby pokusić się o kontynuację. Poza tym książka aż kipi czarnym humorem.

Lektura "A miało być tak pięknie" zmusza do refleksji na temat tego, iż emigracja nie zawsze jest taka jak sobie założymy. Niekoniecznie spełni nasze oczekiwania i marzenia. Pokazuje, że trzeba podejść do tak poważnego kroku rozsądnie, z głową, po dokładnym przemyśleniu wszystkich "za" i "przeciw". 

To książka o poszukiwaniu miejsca na ziemi, szczęścia i sile przyjaźni. Trzyma w napięciu do samego końca. Powieść wnosi powiew świeżości w polskiej literaturze. Debiut bardzo udany, będę z wielkim zainteresowaniem śledzić dalsze poczynania autorki. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res


środa, 18 stycznia 2017

Stan nie! błogosławiony - Magdalena Majcher


Stan nie! błogosławiony
Magdalena Majcher
Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 384
Ocena: 10/10

Nota wydawcy:
Ciepła opowieść o niespodziewanym macierzyństwie i trudnych życiowych wyborach.

Pola jest szczęśliwa – właśnie skończyła 28 lat, realizuje się zawodowo, ma kochającego męża. Poukładane życie do góry nogami wywracają dwie kreski… na teście ciążowym. A przecież nie tak to sobie wyobrażała! W dodatku, lekarze podejrzewają, że dziecko może mieć wadę genetyczną.
Musi dokonać najbardziej dramatycznego wyboru w życiu kobiety. Wyboru, którego musi dokonać samodzielnie. Czy uda jej się pokochać rosnące w niej życie?

"Dante mawiał, że z raju zostały nam gwiazdy, niebo i oczy dziecka. Zanim oczy swojej Iskierki ujrzy Pola, stanie przed najtrudniejszą decyzją w swoim życiu. Magdalena Majcher napisała powieść o miłości, która jest w stanie pokonać wszystko. Bo przecież matki nigdy się nie poddają."
Natasza Socha

Moje wrażenia:

"Cokolwiek się stanie, wy sobie poradzicie, bo patrzycie w tym samym kierunku."

Po debiucie Magdaleny Majcher powieścią "Jeden wieczór w Paradise" wysoko zawiesiłam poprzeczkę autorce. Zresztą i sama autorka wysoko sobie ją zawiesiła. Czy dała radę przeskoczyć? Moje obawy okazały się niepotrzebne, bo książka jest rewelacyjna. Wyraźnie widać, że autorka rozwija się. Efekt pracy w postaci książki "Stan nie! błogosławiony" przerósł moje oczekiwania.

Ciąża. Dla jednych stan błogosławiony, radosny czas oczekiwania na nowe życie, dla innych już niekoniecznie. I z tym drugim przypadkiem będziemy mieli do czynienia w niniejszej powieści.

Poznajemy początkującą pisarkę - Polę, która spełnia swoje marzenia. Gdy nieoczekiwanie kobieta zachodzi w ciążę, jej świat wywraca się do góry nogami. Jest podejrzenie, że dziecko będzie miało wadę genetyczną. Pola staje przed trudnym wyborem: urodzić czy nie? Ale czy tu każdy wybór będzie tym właściwym?


"Jakąkolwiek podejmą decyzję, będą musieli liczyć się z utratą bądź poważną chorobą dziecka. W takich sytuacjach nie istniały dobre rozwiązania."   

A jakby tego było mało, całą tę sytuację podsycać będzie matka kobiety - Bożena, która nie potrafi zrozumieć ani uszanować odmiennego zdania i poglądów na pewne sprawy, docenić niczego, co robi i co osiągnęła jej córka. A przecież to właśnie matka powinna być tą osobą, która nas wspiera, docenia i mówi, że jest z nas dumna. Autorka poruszając problem relacji dorosłej córki z matką, pokazuje nam, jakie bezpośrednie przełożenie ma ona na całe życie Poli. Jej wybory są ściśle związane z rodzicielką, a nie tym, czego pragnie sama Pola. Nie potrafiłam zrozumieć ani polubić matki Poli. 


"Kiedy tylko próbuję żyć z nią normalnie, w zgodzie, ona wyjeżdża z tymi mądrościami i stara się ułożyć moje życie wedle swojego scenariusza."

Jakub, mąż Poli to mężczyzna niemal idealny - odpowiedzialny, oddany, lojalny, czuły - nie sposób go nie polubić, a nawet pokochać. Podobnie jest z babcią Anielą, która również skradła moje serce. To kobieta ciepła, troskliwa, wyrozumiała, po prostu przemiła osoba, prawdziwy skarb. Oby w prawdziwym życiu więcej takich osób.


"... babcia dawała jej to, czego nigdy nie otrzymała od matki - wiarę i wsparcie."

Bohaterowie są wyraziści, wiarygodni, z którymi można się utożsamić (zwłaszcza jeśli posiada się własne dzieci). Myślę, że z główną bohaterką świetnie bym się dogadała, bo mamy podobne poglądy w wielu kwestiach. Oczarowała mnie także relacja Poli i Jakuba. Mianowicie to, w jaki sposób potrafili się wspierać, rozumieli się, wspólnie dążyli do wytyczonego celu. Widzimy jak w związku ważna jest rozmowa. Tak powinno właśnie wyglądać małżeństwo. 


"Właśnie te drobne gesty decydowały o powodzeniu ich małżeństwa. Ukradkowe spojrzenia, komplementy oraz magiczna moc słowa "dziękuję", o której tak często zapominali ich przyjaciele i znajomi."

Magdalena Majcher nie ocenia bohaterów, nie umoralnia, ale gdzieś tam na boku, przemyca swoją receptę na udany, szczęśliwy związek. Położyła bardzo duży nacisk na psychologiczną stronę postaci. Dzięki temu możemy lepiej ich poznać, zrozumieć, przeżywać wszystko wraz z nimi.

Autorka zastosowała ciekawy zabieg "powieści w powieści". Główna bohaterka pisze książkę, która jest dla niej niejako formą autoterapii. Taki element jeszcze dobitniej obrazuje ogrom bólu i cierpienia, jaki od wielu lat nosi w sobie Pola. 

Spodziewałam się, że książka będzie bardziej optymistyczna, natomiast otrzymałam powieść, w której głównie towarzyszy smutek. Ale to nie jest wadą lektury, wręcz przeciwnie. Dzięki temu widzimy, że życie to nie tylko same radości, a opowiedziana historia wydaje się być autentyczna, bliższa, bo która z nas, kobiet nie przeżywa podobnych dylematów? Dylematów, których nikt z nas nie powinien nigdy w życiu podejmować. Mimo, iż poruszane są trudne tematy, to nie jest to przytłaczająca lektura. W książce nie ma niepotrzebnego lukru, zbędnych słów, wszystko jest po coś. Ta książka tak mnie pochłonęła, że zupełnie zapomniałam o otaczającym mnie świecie, wszystko inne zeszło na dalszy plan, zaczęłam żyć problemami bohaterów. Autorce udało się stworzyć historię prawdziwą, niebanalną, taką która pozostawia nas z wieloma pytaniami oraz próbą odpowiedzi na nie.

Wielu z nas w tej powieści odnajdzie cząstkę siebie. W wielkim napięciu śledziłam, to co zaraz się wydarzy, przeżywałam wszystko wraz z bohaterami, kibicując im w ich życiowych zmaganiach.  

Zachwycił mnie dopracowany warsztat pisarski autorki. Lekkość pióra, plastyczne opisy, naturalne dialogi, wyważona acz dynamiczna akcja i niezwykła dbałość o szczegóły - ciąża, badania prenatalne, choroby genetyczne. Zaowocowało to lekturą, od której nie sposób się oderwać. A jeśli dodam do tego podjęty wątek aborcji, o której ostatnio w naszym kraju jest dość głośno - może skłonić to do wielu dyskusji czy kontrowersji. Wspomnę jeszcze, iż zarówno tytuł, jak i przepiękna okładka celnie trafiają w treść książki.

"Stan nie! błogosławiony" Magdaleny Majcher jest słodko-gorzką opowieścią przepełnioną emocjami. To wielowątkowa, nieszablonowa, mądra, życiowa i trudna opowieść zmuszająca do wielu refleksji. Powieść o niespodziewanym macierzyństwie, o związanych z nim dylematach, strachu, niepewności, o niezaspokojonych potrzebach, empatii, ale przede wszystkim pięknej miłości. Dodaje otuchy i nadziei tym, którzy zmagają się z podobnymi problemami. Myślę, że jej prawdziwą wartość docenią dojrzalsi czytelnicy. A moralno-etyczne dylematy przepełnią Was emocjami, o których długo nie będziecie mogli zapomnieć. Ja z pewnością do tej książki wrócę jeszcze nie jeden raz.


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Magdalenie Majcher i Wydawnictwu Pascal



niedziela, 15 stycznia 2017

Przedpremierowo "Dziewczyna z daleka" - Magdalena Knedler


Dziewczyna z daleka
Magdalena Knedler
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 380
Ocena: 10/10
Premiera: 15.02.2017

Moje wrażenia:

"... człowieka najbardziej bolą wspomnienia. Zwłaszcza pamięć  o osobach, które się kochało i które odeszły na zawsze."

Tym razem Magdalena Knedler zabrała mnie w poruszającą podróż do przeszłości po przedwojennej Wileńszczyźnie i skutej lodem Syberii. W podróż, w której miłość, zdrada, dawne tajemnice i zbrodnie wojenne odegrają znaczącą rolę. A wyprawa ta szczególnie może być bliska naszym dziadkom, tym którzy na własnej skórze doświadczyli podobnego piekła, tak jak bohaterka "Dziewczyny z daleka".

Natasza Silsterwitz wiedzie spokojne życie, które wcześniej jej nie oszczędzało. Teraz pragnie jedynie już umrzeć, lecz będzie musiała jeszcze na koniec zmierzyć się z tajemnicą z przeszłości. Lena Rajska, jej wnuczka pisze reportaże o przestrzeniach wony. Po dziesięciu latach podróżowania po świecie przyjeżdża do babci, by odpocząć przed wyprawą na Syberię, do Workuty. Chce porozmawiać z tamtejszymi ludźmi i przygotować materiał do kolejnego reportażu. Spokój obu kobiet burzy pojawienie się młodego mężczyzny, którego znajdują nieprzytomnego pod krzakiem w ogrodzie. Tym mężczyzną okazuje się być Artur Adams - Anglik, którego celem jest rozwiązanie zagadki sprzed lat. 

"Dlaczego tu był i czego oczekiwał? Co wiedział? Dlaczego babcia pod jego wpływem zachowywała się tak dziwnie? Jaka tajemnica ich łączyła? Kim była para ze zdjęć? Jakie znaczenie miała stara piersiówka, na widok której Natasza prawie padła trupem?"

Natasza bardzo niechętnie wraca do tamtych wydarzeń, które jak się okazuje przepełnione są winą, bólem i samotnością. Czy wyjawienie tajemnic przyniesie jej ulgę? Wiadomo, że wspomnienia i rozliczenie z przeszłością nie zawsze są łatwe, ale mogą dać spokój ducha. 

"To wszystko było takie nowe, a jednocześnie tak dobrze znane. Strach, samotność, zimno. Dawno pogrzebane emocje, które teraz zdawały się intensywne, żywe i bolały jak świeżo odniesione rany. (...) Wszystko do niej wróciło. Wspomnienia, emocje, poczucie winy i wyrzuty sumienia. Ból, którego nie dało się uśmierzyć. Chciała umrzeć, teraz, zaraz."     

Trzeba przyznać, że Magdalena Knedler bardzo zgrabnie lawiruje pomiędzy teraźniejszością a przeszłością. Doskonale pokazała jak dramatyczna przeszłość wpływa na teraźniejszość. Ten dramatyzm jest namacalny, niemal czujemy, jakbyśmy sami byli w centrum tych wydarzeń. A przecież wojna wydaje się nam czymś tak odległym i nierealnym. Tajemnica w tej powieści towarzyszy nam już od pierwszych do ostatnich stron. Byłam niezwykle ciekawa, jaki sekret skrywa Natasza. Bo jak wiemy, okres II wojny światowej i ludzi, których to dotknęło, ma tak wiele niewyjaśnionych tajemnic, które jeszcze długo (o ile w ogóle) pozostaną przez nas nieodkryte. A stopniowe odkrywanie tajemnicy Nataszy było dla mnie niezwykle wciągające.

"Czy to, co wydarzyło się przed wieloma laty w innym świecie i dotyczyło tych, którzy umarli, mogło mieć jakieś znaczenie dla żyjących obecnie? Ona sama wierzyła przecież, że przeszłość determinuje teraźniejszość i przyszłość. A to, co się stało, już się nie odstanie i ma niszczącą moc. Wraca na każdym kroku, szarpie za żołądek i skuwa serce lodem." 

Autorka pokazuje, że na nasze życie mają wpływ wybory, jakie dokonujemy, a ich skutki możemy poznać dopiero po latach... Nie poprzestaje na tym, co było kilkadziesiąt lat temu, ale i nawiązuje do aktualnych problemów, które dzieją się tuż obok, jak chociażby do konfliktu w Syrii. Widzimy, że wojna niejedno ma oblicze, a jej skutki są trudne do wyobrażenia.

Zachwycona jestem kreacją postaci, zwłaszcza główną bohaterką - Nataszą. Jest charyzmatyczna, zimna, mało subtelna, taka "żelazna dama", ma mocny charakter, a jej cięty język niejednokrotnie wprawił mnie w zdumienie i rozbawienie. Towarzyszy jej miłość i zemsta - uczucia, które są równie silne. A miłość niekiedy może doprowadzić do tragedii. Wszak, jak to mówią: od miłości do nienawiści jeden krok. Ale więcej nie zdradzę. Natomiast Lena została przedstawiona jako kobieta niezdecydowana. Powiem tylko tyle, że koło niej będzie kręciło się dwóch mężczyzn. Tu pojawia się wątek miłosny, który jest świetnym dopełnieniem fabuły. 

"Zachowywała się irracjonalnie, miotała między jednym mężczyzną a drugim, przy czym żadnego z nich tak naprawdę nie znała."

Pojawienie się Artura, spowodowało przełom w relacjach Nataszy i Leny. Dały dojść swoim emocjom do głosu. A i w samym Arturze zaszyły zmiany osobowości, coś w nim pękło, wyszedł ze swojego bezpiecznego kokonu i pokazał, że i on ma emocje.     

W książce znajdziemy wiele odwołań do literatury i sztuki. Mimo tak trudnej tematyki, nie zabrakło humoru i komizmu sytuacyjnego. Dialogów jest niewiele, ale to zupełnie nie przeszkadza w szybkości i przyjemności czytania. Autorka zastosowała narrację zarówno pierwszoosobową, jak i trzecioosobową. To doskonały zabieg, dzięki któremu możemy lepiej wczuć się w bolesne przeżycia głównej bohaterki. Pani Magdalena jak zwykle zadbała o piękny, bogaty język. Warstwa psychologiczna, obyczajowa i historyczna jest wyważona. Wszystko zgrabnie łączy się w spójną całość. Widać, że pani Magda jest wielką pasjonatką historii oraz to, że rzetelnie podeszła do napisania niniejszej książki. 

To poruszająca, przejmująca i klimatyczna opowieść, która dla młodego czytelnika może być niezwykłą lekcją historii, a dla starszego powrotem do ciężkich, dramatycznych, brutalnych i bolesnych wspomnień. Mnie osobiście skłoniła do wielu refleksji. Pani Magda dostarczyła mi wielkich emocji, na które zupełnie nie byłam przygotowana. Emocji żywych, nieprzekłamanych i nienaciąganych. To jedna z lepszych, o ile nie najlepszych książek, jakie ostatnimi czasy miałam okazję czytać.   


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res


czwartek, 12 stycznia 2017

Z teściową za pan wróg - Izabela Milik


Z teściową za pan wróg
Izabela Milik
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 308
Ocena: 9/10

Nota wydawcy: 
OLA STOI U PROGU SZCZĘŚCIA. PRZEKRACZA TEN PRÓG, A ZA NIM CZEKAJ NA NI TEŚCIOWIE!

Czy dobre chęci z obu stron wystarczą, by życie małżonków i teściów popłynęło zgodnie i szczęśliwie? Jakie rafy na nich czekają? Co może okazać się barierą nie do pokonania? A wreszcie: jakie są konsekwencje zaniechań, błędów i złej woli?

Autorka stara się odpowiedzieć na te pytania, ukazując losy pary młodych ludzi – Oli i Rafała. Nie są nikim wyjątkowym. W ich problemach wielu z nas znajdzie odbicie swoich własnych, bo stworzenie rodziny jest zadaniem skomplikowanym. Trzeba pogodzić marzenia, oczekiwania i potrzeby nie tylko tych dwojga, ale także ich najbliższych

Moje wrażenia:

"Rafał nawet nie zauważył kiedy kolejny raz niewinna wymiana zdań wymknęła się spod kontroli i przerodziła się w burzliwą kłótnię. Temat był jak zawsze ten sam. Niezmienny od lat. Ohydna żółć stale podtruwająca ich rodzinne źródełko. Ukochana mamuśka!"

Poznajemy Olę i Rafała, młode małżeństwo, które zmaga się podobnie jak wiele par - z teściową. Chyba żadna kobieta nie lubi, gdy teściowa niemal w każdym aspekcie życia stara się przeforsować swoje racje, wprowadzać swoich pomysłów - od kulinariów, kwestii finansowych po wychowywanie dzieci. Nie mogłam zrozumieć Rafała, który mimo iż z własną matką nie wszystko układa mu się idealnie, to zawsze staje po jej stronie, tłumacząc że ta robi wszystko dla dobra synowej. Wiadomo, matka jest jedna, ale mimo wszystko powinien jednak w niektórych sytuacjach stanąć po stronie żony. Ale jakby tego było mało, Ola musi przeleżeć całą ciążę, a w opiekę nad nią angażuje się teściowa. To dla Oli już za wiele. Popada niemal w depresję. Jak znaleźć w tym wszystkim "złoty środek", który pozwoliłby na poprawne relacje? Jak wypracować kompromis między własnymi oczekiwaniami, a rzeczywistością?  

"Przecież nie powiem mu, że nie da się z tym babsztylem wytrzymać, bo to jego matka - pomyślała, zdając sobie sprawę, że czym innym jest, jeżeli on sam komentuje zachowanie swoich rodziców, a czym innym słuchanie krytyki z jej ust."

Autorka poruszając bardzo często spotykany problem relacji na linii teściowa-synowa, teściowa-zięć, sprowokowała mnie do wielu refleksji, z których tak do końca nie zdawałam sobie sprawy. Muszę powiedzieć, że powieść Izabeli Milik mocno mną wstrząsnęła.

Bohaterowie zostali dobrze wykreowani. Są wyraziści, ale i tacy zwyczajni, można się z nimi utożsamić, bo to, co ich spotkało zdarza się i w prawdziwym życiu. Wiele ich cech znalazłam i u siebie.

Fabuła jest interesująca, a akcja mknie wartko, dynamicznie. Zakończenie jest niezwykle zaskakujące. Przyznam, że nie o takim myślałam, ale to również w pełni mnie satysfakcjonuje. Zmusza do tego, aby przyszłe, ale i teraźniejsze teściowe zastanowiły się nad swoim postępowaniem, bo niedomówienia, błędy i niewyjaśnione problemy mogą doprowadzić do niejednej tragedii. Trzeba dać żyć dzieciom swoim życiem, nie wtrącać się, a jeśli poproszą (prędzej czy później tak się dzieje) służyć dobrą radą. Książka potrafi wzruszyć, ale i nie brak w niej zabawnych dialogów czy sytuacji. Zwłaszcza w pamięci utkwił mi wątek, gdzie teściowa pod pretekstem podlewania kwiatków podgląda syna i synową w intymnej sytuacji. Dla mnie to już za wiele. Jak tak można postępować? Czy jej wścibstwo nie zna granic?  


"... Z jednej strony czuję się zupełnie skrępowana, a z drugiej strony to rodzice człowieka, którego kocham, i zwyczajnie nie chcę ich zrazić do siebie, a to nieuchronne, bo widzę, że nie wiedzą co to takt, i są odporni na aluzje. Tak jakbym postawiła nogę na ruchomych piaskach."

"Z teściową za pan wróg" to świetny debiut, od którego trudno było mi się oderwać, przeczytałam jednym tchem. Lekki styl i prosty, zrozumiały język sprawił, że czytało mi się niezwykle przyjemnie. Ale powiem, że nigdy w życiu nie chciałabym znaleźć się na miejscu Oli.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res


poniedziałek, 9 stycznia 2017

Przedpremierowo "Księga snów" - Nina George


Księga snów
Nina George
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 424
Ocena: 9/10
Premiera: 01 lutego 2017

Nota wydawcy: 
Życie człowieka to suma wyborów.
Dokonuje ich w każdej sekundzie.
Ale czy wie, jakie naprawdę będą ich skutki?
Czy może sprawić, by zły wybór doprowadził do szczęśliwego zakończenia?

Henri. Reporter wojenny. Żył w ciągłym zagrożeniu, jednak najbardziej przerażał go stały związek i założenie rodziny. Ratuje tonącą dziewczynkę, ale sam zapada w śpiączkę.
Eddie. Redaktorka w wydawnictwie. Kiedyś związana z Henrim. Jej ustabilizowane życie burzy informacja, że uczynił ją odpowiedzialną za podejmowanie wszystkich decyzji dotyczących jego leczenia.
Sam. Wyjątkowo inteligentny i wrażliwy trzynastolatek. Łatwo rozpoznaje uczucia innych, a emocje opisuje za pomocą kolorów. Marzy o tym, aby w końcu poznać ojca, którego losy śledził przez całe życie.

Przeszłość i teraźniejszość, rzeczywistość i marzenia, prawda i to, co się prawdą wydaje, splatają się w jedną historię. Ścieżki trójki bohaterów krzyżują się w krainie snów, gdzie zacierają się granice, a wspomnienia dają drugą szansę na życie.

Moje wrażenia:

Niniejsza książka jest zamknięciem cyklu powieści, w których Nina George podejmowała problem nieskończoności. Wcześniej był to "Lawendowy pokój" i "Księżyc nad Bretanią".

Akcja "Księgi snów" toczy się na przestrzeni 46 dni. Tyle czasu Henri przebywał w śpiączce. Autorka oddała głos trójce bohaterów. Narracja z różnych punktów widzenia, jeszcze bardziej pozwala nam zbliżyć się do świata Henriego, Eddie i Sama. Postaci wrzynają się w głowę, nie dając o sobie zapomnieć.

Henri ratując tonącą dziewczynkę, sam ulega wypadkowi. Potrąca go samochód, na skutek czego zapada w śpiączkę farmakologiczną. Eddie to jego była, której ze strachu przed związkiem i założeniem rodziny nigdy nie powiedział, że ją kocha. 

"- Kocham cię, pragnę, na zawsze i jeszcze dłużej, w tym życiu i wszystkich kolejnych.
- A ja ciebie nie."

Natomiast Sam to 13-letni syn Hariego, którego nigdy nie poznał. Miało to nastąpić w dniu, kiedy wydarzył się wypadek. Bardzo chciałam, aby ojciec i syn w końcu się poznali. Ale czy zdążyli... tego musicie dowiedzieć się sami. Sam cierpi na synestezję - chorobliwą nieśmiałość i nadwrażliwość. Odbiera rzeczywistość nietypowo, dostrzega barwy dźwięków, głosów i muzyki. Nie potrafi patrzeć ludziom w oczy. Ma przy tym wysoki iloraz inteligencji. Mówi o sobie, że jest synidiotą, który nie potrafi poradzić sobie z intensywnością życia, z natłokiem odczuć i wrażeń. Jeszcze nie spotkałam się z tym zjawiskiem w literaturze. Dlatego wielkie brawa dla autorki, bo jest to coś świeżego.   

Pojawiają się jeszcze postaci drugoplanowi, ale są oni tylko tłem do rozgrywających się wydarzeń. Chciałabym lepiej poznać męża Eddie, czy matkę Sama. Autorka tylko zahacza o te postaci.
  
Nasze życie składa się z wyborów, decyzji, które nie zawsze są właściwe. Ale to one nas kształtują, decydują o tym, kim się stajemy. Mimo iż Henri nie chciał Eddie, to upoważnił ją do decydowania o jego życiu i śmierci. Wydaje mi się, że zrobił to z powodu, że nie miał tak naprawdę nikogo bliskiego na kim by mu zależało, tak jak na Eddie. Choć na początku sam przed sobą bał się do tego przyznać.   

"Moja miłość była silniejsza niż potrzeba bycia kochaną. Jednak ją odrzucił, a to było gorsze niż jego obojętność. (...) Nie chciał mnie, ale wypisał mi to upoważnienie. Jestem za niego odpowiedzialna w razie wypadku. Ze mną można umierać. Ale nie żyć."

Autorka zmusza nas do zastanowienia się nad problemem prawdy i kłamstwa, na temat tego, gdzie przebiega jej granica. Zarówno Henri, jak i Eddie nie potrafią zdobyć się wobec siebie na szczerość. Tu w zasadzie każdy z bohaterów zataja jakąś prawdę, nawet Sam, który przed matką ukrywa, że całe dnie i noce spędza w szpitalu u ojca. Poznaje tam też nieprzytomną Madelyn, przy której również czuwa i którą zaczyna darzyć pierwszym młodzieńczym uczuciem. Ale czy to uczucie będzie mogło się spełnić... tego nie zdradzę.   

"... czasem życzę nam obojgu, żebyśmy choć jeden raz potrafili zdobyć się wobec siebie na szczerość. (...) zawsze mamy jakiś wybór. Nic się nie dzieje tak po prostu. Każdy podejmuje decyzje. Można skłamać albo powiedzieć prawdę. Można zachować się jak dupek albo nie."

Autorka stawia wiele egzystencjalnych pytań, dotyczących strachu przed utratą bliskiej osoby, umierania, śmierci, żałoby tych, którzy zostają. Każdy z nas boi się śmierci, przemijania, tego co nieznane. Ten lęk spowodowany jest tym, że boimy się zostać sami, bez poczucia bezpieczeństwa bliskiej nam osoby. Zawsze uważamy, że jest na to za wcześnie. Nina George wychodzi naprzeciw tym obawom, tworząc równoległą rzeczywistość - pomiędzy niebem a ziemią, w której zacierają się granice. Mnie samą skłoniło to do zastanowienia się nad tym, czy w chwili śmierci będę czuła, że żyłam pełnią życia? Czy wykorzystałam dane mi wszystkie szanse? 

Autorka oprócz tematu śpiączki, snów i ich wpływie na nasze życie, nawiązuje również do świata literatury, która gdzieś między wierszami, w sposób naturalny co chwilę wypływa. Czytając miałam wrażenie, że zacierała się mi gdzieś granica pomiędzy tym, co jest snem, wspomnieniami, a tym, co rzeczywiste, ale na końcu wszystko nabrało właściwych wymiarów i znaczenia. 

"Zgubiłam się, krążąc między Henrim i Wilderem, między dawnym i teraźniejszym życiem."

Dialogów jest niewiele, ale to w żaden sposób nie przeszkadza w odbiorze i płynności podczas czytania.

Na pochwałę zasługuje piękna, klimatyczna, melancholijna, szata graficzna, jaką została obdarzona książka. Idealnie nawiązuje do tego, co kryje się w środku. Tytuł również w pełni oddaje treść. 

Niezwykle przytłaczająca to lektura. To powieść, która nie daje spokoju, chociaż tak spokojnie się przez nią "płynie". Budzi dylematy moralne, skłania do zastanowienia się nad tym, jak mało wiemy o sobie nawzajem. Mnogość cierpienia i niepewności, z jakimi muszą zmagać się bohaterowie - zwłaszcza nastoletni chłopiec - udziela się czytelnikowi. Śmierć wydaje się nieunikniona. A co dalej? Tu chyba sami musimy stworzyć własną rzeczywistość, gdzieś tam pomiędzy niebem a ziemią, pomiędzy bytem a niebytem... Gdzieś, gdzie jeszcze tli się nadzieja na życie.

"Tak długo szukałem właściwej drogi życia, ale jej nie znalazłem. Żadna nie okazała się idealna, bez względu na to, co robiłem."  

Jeśli nie boicie się książek, które nie do końca dobrze się kończą, które nie są optymistyczne - sięgnijcie po "Księgę snów". 


Dziękuję Wydawnictwu Otwarte za udostępnienie egzemplarza do recenzji



piątek, 6 stycznia 2017

Trawers - Remigiusz Mróz


Trawers
Cykl: Trylogia z komisarzem Forstem (tom 3)
Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 600
Ocena: 10/10


Nota wydawcy:
Finał bestsellerowej trylogii z komisarzem Forstem autorstwa Remigiusza Mroza, najgorętszego nazwiska polskiego kryminału

Wszystkie pożary zgasły. Zostały tylko zgliszcza.

Grupa uchodźców miała zostać w Kościelisku tylko przez trzy dni. Wójt zakwaterował ich w sali gimnastycznej, czekając, aż rząd znajdzie dla nich stałe miejsce pobytu.

Wszystko zmieniło się, gdy przypadkowy turysta został odnaleziony martwy na szlaku prowadzącym na Czerwone Wierchy.

Odcięto mu opuszki palców, wybito wszystkie zęby, a w ustach umieszczono syryjską monetę. Czy Bestia z Giewontu powróciła? A może to któryś z uchodźców jest winny? Rozpoczyna się nagonka medialna, a wraz z nią śledztwo prowadzone przez Dominikę Wadryś-Hansen.

Tymczasem Wiktor Forst wsiąka coraz bardziej w więzienny świat, zupełnie nieświadomy tego, że na wolności jest ktoś, kto liczy na jego ratunek…


Moje wrażenia:


Przyszedł ten czas, kiedy trzeba pożegnać się z komisarzem Forstem i pięknym, choć niebezpiecznym majestatem gór. Autor zakończył poprzedni tom tak, że ogromnie byłam ciekawa dalszych losów Wiktora.

Bestia z Giewontu nadal jest nieuchwytna, ale Wiktor Forst zrobi wszystko, aby doprowadzić sprawę do końca - schwytać Bestię i odnaleźć Olgę Szrebską. Ale sprawca również nie odpuści, dopóki całkowicie nie zniszczy komisarza. I jakby tego było mało, Forst przebywając w więzieniu, wpada w nałóg narkotykowy. Tak więc dzieje się naprawdę sporo, czasu nie ma na nudę. Akcja mknie z prędkością porównywalną do TOPR-owców poszukujących zaginionego.

"Wywoła pożar, bez dwóch zdań. Ale czy powinien się tym przejmować? Czy będzie jeszcze co gasić? Przypuszczał, że nie. Z jego życia i tak zostały już tylko zgliszcza."

Autor stworzył nie tylko świetny kryminał, ale również powieść o bogatym tle społeczno-obyczajowym. W szczery i bezkompromisowy sposób porusza wciąż aktualny temat imigracji, czego może być przykład stosunku Polaków wobec Syryjczyków. Otwiera nam tym samym oczy na istotne problemy współczesnego świata. Skupia się na tym, by pokazać obie strony medalu, przedstawić argumenty obu stron. Sprawia to, że powieść wydaje się bardziej realna, ale i zmusza to nas w jakiś sposób do refleksji nad własnymi przekonaniami i dążeniami. 

"(...) Polska zapomniała o tym, jak jej obywatele kilkadziesiąt lat temu rozpierzchli się po całej Europie, szukając ratunku, pomocy i miejsc, w których mogli walczyć z okupantem. Zapomniała o tym, jak wyglądają ludzie pozbawieni kraju. I stała się państwem wstydu."

Choć to kryminał, to na końcu nie obyło się bez wzruszenia. Nie spodziewałam się, że Mróz spowoduje, iż łezka w oku się zakręci. Nie pamiętam, żebym podczas lektury jakiegokolwiek kryminału płakała. Brawo! Zakończenie natomiast totalnie wbija w fotel!

Największym zaskoczeniem było dla mnie pojawienie się Joanny Chyłki i Kormaka, bohaterów innej serii. Chyłka i Forst na kartach jednej powieści? Nie wierzycie czy to możliwe? Musicie to przeczytać i się przekonać, jak udanie to wyszło! Pojawienie się tej dwójki dodało dodatkowego smaczku powieści i było zbawienne dla samego Forsta, który odsiaduje wyrok.

To najmroczniejsza i najstraszniejsza część trylogii. Nie mogę doczekać się jej ekranizacji, ale zanim obejrzycie film na dużym ekranie, koniecznie najpierw przeczytajcie. A tak na marginesie w roli Forsta chętnie zobaczyłabym Marcina Dorocińskiego, natomiast Bestii - Borysa Szyca lub Piotra Stramowskiego.


Tu o Ekspozycji
A tu o Przewieszeniu