Tytuł: Piorun
Autor: Angel Payne
Wydawnictwo: Edipresse
Ilość stron: 296
Ocena: 3/10
Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał. Jest jednak coś jeszcze, co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce…
Hmm... nawet nie wiem jak mam ugryźć tę recenzję, bo zawiodłam się na tej książce. Ale chcąc być z Wami szczera, muszę napisać to, co mi się w niej nie podobało, co nie zagrało.
Choć bardzo się starałam, to nie znalazłam w książce większych wartości czy głębszych relacji między Emmą a Reecem. A szkoda, bo potencjał był w postaci lekkiej fantastyki połączonej z komiksowymi bohaterami. Oczekiwałam, że na kartach książki poznam superbohatera, którego pragnęłabym spotkać w prawdziwym życiu. Który śniłby mi się po nocach... Jednak moje wyobrażenia o takim herosie są zgoła inne, aniżeli takie, jakie podała Angel Payne. Autorka mogła pokusić się o szersze nakreślenie drugiej, tajemniczej i pełnej bólu twarzy Reece'a. Chciałabym więcej dowiedzieć się o jego strachu, jego relacjach z innymi kobietami, nie tylko tymi cielesnymi. Pozwoliłoby to czytelnikowi na zbliżenie się do niego, wejście niejako w jego skórę. Jeśli z kolei chodzi o Emmę, to również trudno było mi poczuć do niej większą sympatię. Wynika to pewnie w dużej mierze z tego, że tak szybko i łatwo wskakiwała do łóżka, bądź co bądź obcego faceta.
Fabuła opiera się tylko i wyłącznie na scenach seksu. Scenach, które budziły we mnie raczej zniesmaczenie niż coś, co mogłoby być rozbudzeniem zmysłów. Zabrakło zaskakujących zwrotów akcji, które aż prosiły się o to, by pociągnąć niektóre elementy, bo przecież mamy bohatera o supermocach.
Ale żeby tylko nie narzekać książka posiada również drobne plusy. Jednym z nich jest humor, który w jakiś sposób choć po części ratował inne braki. Nie jest tego dużo, ale wystarczająco. Drugą sprawą są liczne porównania i metafory. Niektóre, co prawda absurdalne, niedorzeczne, ale część z nich trafnie oddające sytuacje.
"Piorun" to powieść opierająca się wyłącznie na scenach erotycznych. Czy tytułowy piorun mnie poraził? Z przykrością muszę stwierdzić, że nie. Jeśli zaś ktoś z Was szuka książki, która ma jedynie zapewnić mu kilka godzin lekkiej rozrywki, nie oczekując nic ponadto - może zaryzykować.
"Nie mam prawa do nieba. Miałem szansę na cholernie dobre życie, a okazałem się zbyt zadufanym w sobie uprzywilejowanym dupkiem, by cenić je choć przez sekundę. Teraz nie mam prawa do nieba. Piekło to moja jedyna nagroda i mogę się tylko modlić, by nadeszło wcześniej niż później."
Choć bardzo się starałam, to nie znalazłam w książce większych wartości czy głębszych relacji między Emmą a Reecem. A szkoda, bo potencjał był w postaci lekkiej fantastyki połączonej z komiksowymi bohaterami. Oczekiwałam, że na kartach książki poznam superbohatera, którego pragnęłabym spotkać w prawdziwym życiu. Który śniłby mi się po nocach... Jednak moje wyobrażenia o takim herosie są zgoła inne, aniżeli takie, jakie podała Angel Payne. Autorka mogła pokusić się o szersze nakreślenie drugiej, tajemniczej i pełnej bólu twarzy Reece'a. Chciałabym więcej dowiedzieć się o jego strachu, jego relacjach z innymi kobietami, nie tylko tymi cielesnymi. Pozwoliłoby to czytelnikowi na zbliżenie się do niego, wejście niejako w jego skórę. Jeśli z kolei chodzi o Emmę, to również trudno było mi poczuć do niej większą sympatię. Wynika to pewnie w dużej mierze z tego, że tak szybko i łatwo wskakiwała do łóżka, bądź co bądź obcego faceta.
"Dlaczego ona się mnie nie boi?
Bo jestem przekonany, że się nie boi.
Jeżeli czegoś się nauczyłem, odkąd zamieniono mnie w chodzącą diodę, to właśnie tego, jak pachnie, smakuje, wygląda i jak jest wyczuwalny strach."
Fabuła opiera się tylko i wyłącznie na scenach seksu. Scenach, które budziły we mnie raczej zniesmaczenie niż coś, co mogłoby być rozbudzeniem zmysłów. Zabrakło zaskakujących zwrotów akcji, które aż prosiły się o to, by pociągnąć niektóre elementy, bo przecież mamy bohatera o supermocach.
Ale żeby tylko nie narzekać książka posiada również drobne plusy. Jednym z nich jest humor, który w jakiś sposób choć po części ratował inne braki. Nie jest tego dużo, ale wystarczająco. Drugą sprawą są liczne porównania i metafory. Niektóre, co prawda absurdalne, niedorzeczne, ale część z nich trafnie oddające sytuacje.
"Piorun" to powieść opierająca się wyłącznie na scenach erotycznych. Czy tytułowy piorun mnie poraził? Z przykrością muszę stwierdzić, że nie. Jeśli zaś ktoś z Was szuka książki, która ma jedynie zapewnić mu kilka godzin lekkiej rozrywki, nie oczekując nic ponadto - może zaryzykować.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Edipresse
Tym razem, zdecydowanie odpuszczam. 😊
OdpowiedzUsuńGdy przeczytałam opis tej książki to niemal parsknęłam ze śmiechu. Więc się wcale nie dziwię Twojej ocenie. Z tego nie mogło nic dobrego wyjść.
OdpowiedzUsuńOj, chyba Piorun razi, ale po oczach... Odpuszczam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Eli z https://czytamytu.blogspot.com/
O nie, nie, nie.
OdpowiedzUsuńJuż gdy przeczytałam w opisie, że facet jest "bohaterem-ogierem", to w głowie nie zapaliła mi się czerwona lampka, a zaczęła jarzyć się ogromna latarnia pokazująca S.O.S, alarm straży pożarnej zaczął wyć, a rząd groził odcięciem wi-fi.
Ni cholery nie tknę kijem .
Mi na szczęście wi-fi nie odcieli 🤣
UsuńTym razem podziękuję, zdecydowanie nie jest to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńSama okładka mnie powaliła :)
OdpowiedzUsuńWolę nie ryzykować.
Miałam książkę w planach, ale chyba jednak się jeszcze nad nią zastanowię. :D
OdpowiedzUsuńNie zniechęca mnie Twoja negatywna recenzja. Przeciwnie. Mam wielką ochotę sama się przekonać, jak ja odbiorę tę książkę.
OdpowiedzUsuńTeż zawsze wolę sama przekonać się co do książki. Ciekawa jestem jak ją odbierzesz 😊
Usuń