Tytuł: Nie rób scen, Flora
Autor: Martyna Pustelnik
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 432
Ocena: 8/10
Czy można zagrać… (w) miłość?
Flora, niespełniona, choć zdolna aktorka, dostaje propozycję życia. W spektaklu u znanego i cenionego reżysera ma zagrać mitologiczną postać, Psyche. To dla niej szansa jedna na milion – wreszcie ją docenią, a drzwi teatrów i plany filmowe staną przed nią otworem. Co może pójść nie tak?
Wszystko…
Partnerem Flory – Erosem – jest Maks Stankiewicz: gwiazda polskiego kina, celebryta, a przede wszystkim dawna miłość aktorki, jeszcze z czasów akademii teatralnej.
Florentyna Mikołajczyk nie zamierza jednak zaprzepaścić swojej życiowej szansy. Przecież da radę wcielić się w zakochaną do szaleństwa Psyche. Jest wszak profesjonalistką! A może to dobra okazja, by zemścić się za złamane przed laty serce?
Przed Państwem Florentyna Mikołajczyk i Maks Stankiewicz w… rolach życia.
Sięgając po "Nie rób scen, Flora" nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać. Otrzymałam powieść, która wciąga już od pierwszej strony.
Bohaterowie zostali nakreśleni w sposób, który pozwala nam ich polubić, a wręcz pokochać. Jednak najistotniejsza w tym wszystkim okazuje się być ich prawdziwość, naturalność. Zakręcona Flora i troszkę wycofany Maks stworzą gorącą parę. Idnajdziemy tu znany motyw hate-love. Ale nie myślcie, że to jakiś zwykły romans. Co to, to nie. Martyna Pustelnik porusza wiele ważnych i aktualnych tematów - ruch #metoo, feminizm, LGBQ, depresja, zaburzenia odżywiania. I mimo iż kilka z nich jest trudnych, autorka potrafi podać je w lżejszej, przystępnej formie.
"Pokazać pradziwego siebie, to narazić się na to, że ktoś nas zobaczy takimi, jakimi jesteśmy i odrzuci. Łatwo jest kochać kogoś, kogo tak naprawdę się nie zna. Jak ktoś nas nie zna, to nawet jeśli nas odrzuci, możemy sobie powiedzieć: po prostu mnie jeszcze nie poznał. Ale kiedy ktoś nas widzi, widzi nas naprawdę, takimi, jakimi jesteśmy. I potem mówi, że nas nie kocha... Z czegoś takiego trudno jest wyjść bez szwanku. Coś takiego może zabić."
Równowagi historii dostarczają skrzące przekomarzankami dialogi między parą głównych bohaterów. Sarkastyczny humor, złośliwa ironia, gra słów, trafne porównania aż wylewają się z kart powieści. To doskonałe remedium na szare, jesienne dni.
Historia pokazuje, iż głęboko ukryte rany z przeszłości, pod wpływem pewnych wydarzeń, mogą obudzić żale, ale i... uczucia. Uświadamia, że życie to nie gotowy scenariusz, gdzie wszystko można przewidzieć, a każdą scenę powtórzyć.
Choć bywały takie fragmenty, które można by nieco skrócić, to ogólnie książka wypadła bardzo dobrze, a ja bawiłam się świetnie.
"Nie rób scen, Flora" to mądra, wzruszająca, refleksyjna, zabawna, ciepła powieść o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, rodzinie i przyjaźni z różnymi ich odcieniami oraz blaskach i cieniach aktorstwa. Debiut godny uwagi. Zapraszam na spektakl! A Autorce dziękuję za nawiązanie do bajek Disneya.
Nie to słyszałam wcześniej o tej książce, ale zdecydowanie wpisuje się w moje gusta czytelnicze.
OdpowiedzUsuńSkuszę się na pewno. Już sam tytuł brzmi zachęcająco:)
OdpowiedzUsuńZastanowię się.
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona, na zimowe wieczory to może być lektura idealna.
OdpowiedzUsuń