Tytuł: Mala M.
Autor: Paulina Świst i Lilka Płonka
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 320
Ocena: 7/10
Świat Mali staje na głowie, kiedy dziewczyna zawiera bardzo bliską znajomość z niebieskookim bogiem seksu. Zadurzona, oszołomiona i zdezorientowana postanawia za wszelką cenę odszukać mężczyznę, który w pół godziny dał jej więcej rozkoszy niż wszyscy jej dotychczasowi faceci razem wzięci. Jak na złość, nie wiadomo skąd pojawia się „ten drugi” – szarmancki, uroczy, inteligentny sąsiad, gotów uczynić wiele w imię utrzymania dobrosąsiedzkich stosunków. Lepszy wróbel w garści czy gołąb na dachu? To najmniejszy z problemów, jakie zwalają się Mali na głowę. Część z nich dotyczy jej najlepszej przyjaciółki Zuzy, a to się Mali wcale, ale to wcale nie podoba…
Przyznam że bardzo zaintrygował mnie ten duet. Nie dość, że nie wiemy kim tak naprawdę jest Paulina Świt, to jeszcze dochodzi do tego Lilka Płonka. Nastawiłam się raczej na romans/erotyk, tymczasem otrzymałam również po trosze sensacji. Wraz z upływem stron zaczęły wychodzić na jaw skrywane przez bohaterów liczne tajemnice. Powiem Wam, że tu każda postać ma jakieś sekrety. Podobało mi się to, że były niedoprzewidzenia, bo wprowadzały element zaciekawienia i intrygi. Pod wpływem tych tajemnic zmieniała się sama fabuła, akcja przyspieszała, nic nie było pewne.
"Patrzyłam to na jednego, to na drugiego. Piotr i Paweł. Stopniowo ogarniało mnie ciężkie jak worek kamieni przeczucie, że jestem pionkiem w rozgrywce, której nie rozumiem. Powinnam od razu skroić, że coś za dużo ostatnio w moim życiu facetów tak bardzo mną zainteresowanych. Piotr i Paweł. Delikatesy pieprzone, kurwa mać."
Mala to mocno specyficzna postać. Ciągle jest na rauszu, w głowie zaś ma tylko seks i w zasadzie wszystko jej się z nim kojarzy. Z jednej strony jej poczynania można odebrać jako szalone, ale z drugiej strony... zresztą to już sami musicie sprawdzić. Jej ciętemu, wulgarnemu językowi daleko do erudycji, no ale taka już jest. Jedyna w swoim rodzaju, z dystansem do siebie, dlatego wszystko można je wybaczyć. Czy rzeczywiście (jak sama się określa) jest tępą jak kilo gwoździ gazelą? Czy tylko przy facetach styki w jej głowie nie działały?
"Macie pełne prawo podejrzewać, że moje IQ jest zbliżone do tego, który prezentuje przeciętnie uzdolniony szympans."
Jej liczne celne porównania, metafory, aluzje, sarkazm i trafne obserwacje powalają. Porównania dotyczące Black Sabbath i Zenka Martyniuka - bomba! Tego typu rzeczy jest cała masa. Będziecie pokładać się ze śmiechu. Ja bawiłam się bardzo dobrze, a to najważniejsze. Jedynie mogłoby być więcej dialogów, a mniej opisów i przemyśleń głównej bohaterki.
"Miałam ochotę klęknąć. Poważnie. Skąd brali się tacy faceci? Byłam pewna, że już wyginęli. A tu nagle... Jeb! Cudowny ostatni okaz."
Poznamy również perypetie innych bohaterów. Może nie tak wyrazistych jak Mala, ale nie sposób ich przeoczyć. Zuza, Ramzes (ten to dopiero gagatek), Paweł - każda z postaci czegoś pragnie, lecz czy to otrzyma?
"Mala M." to lekka, dowcipna, bezpruderyjna, niegrzeczna, zaskakująca powieść, w której miesza się pożądanie, niebezpieczeństwo, prawniczo-przestępczy światek i damska przyjaźń. Książka ma za zadanie bawić, odprężyć. I robi to z całą mocą. Polecam!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Muza
Nie znam tej autorki :)
OdpowiedzUsuńKorci mnie ta książka i chyba się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja. Powieść w planach.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa pracy twórczej tego duetu.
OdpowiedzUsuń