Tytuł: Jedyny dzień w roku
Autor: Agnieszka Jeż
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 336
Ocena: 6/10
Piękna opowieść o zaglądaniu w głąb siebie, w swoje wspomnienia i pragnienia. to także historia o tym, że święta to naprawdę szansa na wszystko – gdy zechce się z tej szansy skorzystać.
Świat wyhamowuje, łagodnieje, pachnie piernikiem i skrzy się śniegiem. W tej pięknej scenerii cichną spory, ludzie stają się sobie bliscy i wierzą, że zaczyna otaczać ich magia.
Brakuje tylko pierwszej gwiazdki na niebie, by zaczęła działać…
Wszyscy pragną takiego Bożego Narodzenia, Dorota też. Kiedy jedzie do rodziców, marzy o wyjątkowych świętach.
Ma nadzieję, że Wigilia będzie jak drzwi, za którymi czeka cud.
Rzeczywistość okazuje się jednak mało baśniowa. Ten specjalny, jedyny dzień w roku nie likwiduje magicznie wszystkich przykrych spraw, z którymi Dorota boryka się na co dzień, a rodzinne spotkanie, które miało być urocze, zmienia się w katastrofę. „Żeby ten dzień już się skończył”, myśli Dorota, żałując, że życie tak źle się z nią obchodzi. Wkrótce jednak odkrywa, że los przygotował dla niej coś niezwykłego. Niepowtarzalnie… powtarzalnego
Biorąc do ręki tę powieść, zupełnie nie wiedziałam, z czym będę miała do czynienia. Historia okazała się być takim trochę wigilijnym "dniem świstaka". Dlaczego? Tego już musicie sami się dowiedzieć, ale co nieco Wam zdradzę.
Agnieszka Jeż w swojej powieści poruszyła temat rozczarowania rodziną i ogólnie życiem. Jak wiemy, relacje rodzinne nie zawsze należą do łatwych. Często pojawiają się nieporozumienia, kłótnie, żale, urazy. Rodzinny dom powinien być dla każdego z nas ostoją, ciepłym miejscem, do którego zawsze będziemy z chęcią wracali. W przypadku głównej bohaterki Doroty niestety tak nie jest. Dziewczyna ma poczucie wielkiej niesprawiedliwości. W tym jednym wyjątkowym dniu w roku pragnie jedynie spokoju, miłości i rodzinności. Czy to tak wiele? Czy to marzenie jest realne? Czy magia świąt zadziała i zdarzy się cud?
"Chodzi o to, żeby się spotkać. Pobyć ze sobą tak naprawdę. Nie musi być czysto i wystawnie, nie trzeba drogich prezentów. Istotny jest ten drugi człowiek, na którego czekamy, który jest dla nas najważniejszy. Tylko to się liczy - żeby razem posiedzieć, porozmawiać, tak, wiecie, od serducha, przytulić się."
Autorce udało się sprawić, iż poczułam z główną bohaterką wyjątkową więź, rozumiałam ją, współczułam, kibicowałam. Odnalazłam w niej cząstkę siebie, a przede wszystkim oddałam się własnym wspomnieniom. To była interesująca podróż.
To historia, która przypomina, by nie oceniać po pozorach, gdyż te mogą często mylić. Warto uważniej przyglądać się otaczającej nas rzeczywistości i ludziom.
Jako, że fabuła książki skonstruowana jest na zasadzie wspomnianego przeze mnie wyżej motywu "dnia świstaka", momentami męczyło mnie takie rozwiązanie. Tekst się powtarzał (z małymi wyjątkami) i można było odczuć znużenie.
"Jedyny dzień w roku" to ciepła, wzruszająca, pełna optymizmu i nadziei powieść o pragnieniach i wspomnieniach. To książka o szacunku do życia i ludzi, dobroci, miłości, ocenianiu po pozorach. To lektura udowadniajaca, że w święta możliwe jest wszystko, trzeba tylko dać sobie na to szansę. Czasem to my powinniśmy zrobić ten pierwszy krok...
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Filia
nie wiem czyto książka dla mnie, ale dziękuje za recenzję :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem, czy przeczytam.
OdpowiedzUsuńJak zdobędę książkę, to przeczytam.
OdpowiedzUsuńMyślę iż mimo powtórzeń może być to interesujący tytuł.
OdpowiedzUsuńNa razie odpuszczam ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka ma szansę spodobać się osobom, które lubią tego typu klimaty. Ja jednak sobie odpuszczę, bo nie przepadam za tego typu powieściami.
OdpowiedzUsuń