poniedziałek, 31 maja 2021

Czas miłości - Edyta Świętek

 

Tytuł: Czas miłości 
Cykl: Jedno życie wystarczy (tom 2)
Autor: Edyta Świętek
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska 
Ilość stron: 336
Ocena: 10/10

Po latach emocjonalnej pustki w życiu Anieli Kmiecik przychodzi czas na miłość. O serce dziewczyny walczą dwaj mężczyźni: Norbert oraz Marcin. Sekret wyjawiony przez Rozalię stanowi poważną przeszkodę na jej drodze do szczęścia, a traumatyczne przeżycia z dzieciństwa wciąż nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jak walczyć z zakazanym uczuciem? Czy weźmie górę głos rozsądku?
Czy w świecie pełnym niedomówień jest miejsce na drugą szansę?

"Czas miłości" jest drugim tomem serii "Jedno życie wystarczy". Opowiada o dalszych losach dorosłej już Anieli Kmiecik. Pierwsza część wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nie inaczej było i tym razem. Autorka ponownie nie oszczędziła dziewczyny, dokładając jej kolejnych problemów, zmartwień i trudnych wyborów. Aniela złakniona jest akceptacji, miłości i rodzinnego ciepła. Dodatkowo przez to, co ją spotkało w przeszłości, ma niską samoocenę, czuje się gorsza od innych.

Tak jak w przypadku pierwszego tomu, tak i tu nie brak dramatycznych i bolesnych wydarzeń. Strach, żal, ból, rozterki i wielkie emocje są stałymi towarzyszami bohaterów i nas samych. Bo nie sposób nie czytać tego wszystkiego bez emocjonalnego zaangażowania. Współczujemy i kibicujemy bohaterom w ich niełatwiej drodze, mając wciąż nadzieję na pomyślny finał. A ten, co tu dużo mówić... takiego obrotu spraw się po prostu nie spodziewałam.

"Czasami więzy krwi nie mają absolutnie żadnego znaczenia. Brat zabija brata, matka własne dziecko. Ojciec robi krzywdę córce..."

Edyta Świętek w niezwykle wyważony sposób porusza problem uczucia między rodzeństwem. Wątek ten budzi kontrowersje i dylematy moralne, jednakże autorka stara się nie osadzać swoich bohaterów. To pozostawia czytelnikowi, jednak i ten ma z tym problem, gdyż to, co spadło na bohaterów, trudno ich o to obwiniać. Oni w żadnym razie nie mieli na to wpływu. 

Pojawił się również interesująco nakreślony wątek zazdrości, rywalizacji i akceptacji przynależności do danej rodziny. W tym miejscu jest pewna postać, która koniec końców bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie będę zdradzać o kogo chodzi, bo popsułabym Wam przyjemność z lektury.

Aniela dorastała w patologicznej rodzinie. Sytuacja ta bez wątpienia odcisnęła piętno na jej życiu. Ale na to, jak jej przyszłe życie wyglądało miała też ona sama. Bo nie poddała się, bo walczyła, bo dokonywała właściwych wyborów. W pewnym momencie zastanawiałam się, czy geny mają wpływ na to, kim jesteśmy? I ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. 

"Przez całe życie chłonęłam negatywne wzorce. Czasami, gdy sobie z czymś nie radzę, czuję narastającą agresję. Boję się, że to kiedyś weźmie górę i nie zapanuję nad sobą. To nie kwestia genów. Tak naprawdę na nasze poczynania największy wpływ ma środowisko, w którym dorastamy. To ono nas kształtuje."

Warto również zwrócić uwagę na piękno przedstawionej przyjaźni, która wspiera i daje siłę do walki o lepsze jutro. 

"Czas miłości" to poruszająca powieść, która udowadnia jak jedna decyzja może zmienić życie wielu ludziom. To historia z jednej strony łamiąca serce, a z drugiej dająca nadzieję na odmianę losu. Czy Aniela upora się z traumami oraz sekretem z przeszłości? Czy po latach cierpień, upokorzeń i krzywd przyjdzie czas na miłość? Ja już wiem, teraz czas na Was!




Recenzja powstała we współpracy z Autorką i Wydawnictwem Skarpa Warszawska 



niedziela, 30 maja 2021

Więcej serca niż rozumu - Klaudia Bianek

 

Tytuł: Więcej serca niż rozumu 
Cykl: Jedyne takie miejsce (tom 4)
Autor: Klaudia Bianek 
Wydawnictwo: We need YA
Ilość stron: 308
Ocena: 8/10

Krystian jest strażakiem, któremu niestraszny żaden pożar. W pracy potrafi okiełznać płomienie, ale jest też ekspertem w wywoływaniu żarliwego pożądania w swoich nowo upatrzonych obiektach miłości. Jednym z nich jest pewna pociągająca dziewczyna, z którą idzie do łóżka. Nie wie, że już nigdy nie będzie w stanie o niej zapomnieć.

Marta stara się odnaleźć siebie. Żyje chwilą, a świat wydaje się nie mieć dla niej granic. Kiedy poznaje owianego złą sławą Krystiana, myśli o nim stają się coraz bardziej natrętne. Okazuje się, że pod fasadą niegrzecznego chłopca skrywają się sekrety, o których tylko ona będzie miała szansę usłyszeć.

Czy dziewczynie uda się powstrzymać powracające w głowie chłopaka krzyki z przeszłości i poskładać kawałki jego serca? Czy oboje będą w stanie przezwyciężyć dumę, a ich uczucie pokona budowane przez lata mury?


"Więcej serca niż rozumu" jest czwartym tomem serii "Jedyne takie miejsce". Jednakże wszystkie te części można czytać niezależnie od siebie.

Mamy tu już ograny, ale ciekawie poprowadzony motyw hate-love, który dostarcza nam całe mnóstwo emocji. To, że jestem córką emerytowanego strażaka, więc siłą rzeczy najbardziej zaangażował mnie wątek straży pożarnej. Autorce dobrze udało się przedstawić realia tego zawodu. 

Marta i Krystian to mocne charaktery. Z rozbawieniem obserwowałam jak się ścierali, jak każde z nich chciało postawić na swoim. Czasem grali nieczysto, ale to jeszcze bardziej podsycało gorącą atmosferę, jaka między nimi panowała.

"Próbował zatruć mi życie i czasami to on był na wierzchu, jednak ja nie zamierzałam się poddać. I wiedziałam, że będę z nim walczyć aż do momentu, gdy odpuści. – Jeden zero dla ciebie, kotku! – zawołał, gdy wsiadałam do samochodu."

Marta momentami strasznie mnie irytowała. Dorosła kobieta, pracuje w kancelarii, a zachowywała się jak rozkapryszona nastolatka. Z kolei Krystian początkowo może sprawiać wrażenie playboya, bawidamka, jednak gdy go bliżej poznamy zaczniemy zmieniać nasze podejście do jego osoby. Okazuje się być człowiekiem odważnym, o wrażliwym sercu, gotowym nieść pomoc potrzebującym.

"Wymknąłem się z jej łóżka dla zasady, bo zawsze tak robiłem, lecz nie mogłem mieć pojęcia, że ta jedna dziewczyna tak bardzo opanuje moje myśli i stanie się moim prywatnym, cholernie seksownym przekleństwem."

Jedynie mam mieszane uczucia odnośnie wątku molestowania i próby gwałtu. Zostało to zbagatelizowane, a tak być nie powinno. To powieść adresowana stricte do młodzieży, więc mam obawy, iż te fragmenty mogą zostać odebrane w różny sposób.

Klaudia Bianek posiada wyjątkową lekkość i delikatność stylu oraz przekazu. Przez tę książkę wręcz się płynie.

Jeśli jesteście fanami gatunku young adult z romantyczną otoczką - "Więcej serca niż rozumu" jest dla Was. Powieść potrafi trafić do serca i długo tam pozostać. Niesie ważne przesłanie, które warto odkryć.

 


sobota, 29 maja 2021

Pokaż mi swój świat - Daria Skiba



Tytuł: Pokaż mi swój świat
Autor: Daria Skiba
Wydawnictwo: Videograf
Ilość stron: 288
Ocena: 9/10
 
Justyna, dwudziestojednoletnia studentka psychologii, w ramach zaliczenia zajęć musi przygotować projekt pod tytułem "Pokaż mi swój świat". Długo zastanawia się, jak zabrać się za ten pozornie łatwy, choć bardzo intrygujący temat. Wtedy z pomocą przychodzi przypadek – w ulubionej cukierni spotyka Rafała, który na oczach klientów dekoruje tort. Chwilę później odbiera telefon od nieznajomej kobiety z prośbą, by podjęła się pracy z sześcioletnią dziewczynką, która na skutek tragicznego wypadku straciła wzrok.

Justyna dostrzega w mężczyźnie ogromną pasję do wykonywanej pracy. Postanawia, że to on i Martynka odegrają główne role w jej projekcie na studia. Jednak Rafał skrywa wiele tajemnic i kiedy między nim a Justyną zaczyna iskrzyć, mroczne sekrety wychodzą na jaw, gasząc tlący się ogień wzajemnej fascynacji.Czy dziewczynie uda się dokończyć studencki projekt? Jak w całej tej sytuacji zachowa się przystojny cukiernik i jaką rolę naprawdę odegra Martynka?

Ileż ta historia ma w sobie emocji uczuć! Niepewność, wycofanie, pogubienie, tesknota, żal, tajemnice, wyrzuty sumienia, nadzieja, dobroć, wyrozumiałość, miłość. A to tylko wierzchołek tego, co znajdziecie w tej książce.

Autorka stworzyła bohaterów z niedoskonałościami, dzięki czemu bez problemu możemy się z nimi utożsamić, lepiej zrozumieć. To postaci różni pod względem charakterów, zachowania czy podejmowanych decyzji.

Podobała mi się relacja między Justyną a Rafałem. Tu nie ma miejsca na zbyt słodkie uczucie. Od samego początku obserwujemy walkę Rafała z samym sobą i z tym, co zaczyna czuć do dziewczyny. Gdy tylko jest blisko niej, coś sprawia, że się wycofuje. Co się może za tym kryć? 

"Pragnąłem trzymać ją w ramionach i już nie wypuszczać, chociaż uczucie, które się we mnie rodziło, było dziwne. Pragnąłem być przy niej, a jednocześnie chciałem uciekać, byle tylko nie wiedziała, jak wielkie błędy popełniłem w życiu. Chciałem ją kochać, ale jednocześnie panicznie bałem się tego, że moje serce znów wyląduje w śmietniku. Chciałem ją mieć przy sobie, chociaż nie potrafiłem się przed nią otworzyć. Nie potrafiłem być odpowiedzialny za własne czyny, a co dopiero za drugiego człowieka."

No właśnie, postać Rafała była dla mnie niezwykle tajemnicza. Przez dłuższy czas nie mogłam go rozgryźć. I to najbardziej mi się podobało, bo z każdą kolejną stroną moje zniecierpliwienie i ciekawość wzrastały. Daria Skiba doskonale wie jak budować napięcie.

"Moje życie było piekłem i cholernie żałowałem, że sam stałem się jego architektem. Gdybym tylko mógł ponownie podejmować decyzje, które mnie zniszczyły…" 

Chyba każdemu z nas choć raz zdarzyło się kogoś oceniać tak naprawdę go nie znając. Ta historia pokazuje, że nie wolno tego robić. Najpierw trzeba wysłuchać tej osoby. Z kolei sekrety i tajemnice mogą zniszczyć dopiero co budowaną relację. Widzimy jak ważna jest szczerość i wyznanie prawdy, nawet tej najgorszej oraz próba naprawienia błędów.

"Zbyt długo stroniłem od świata i od ludzi. Musiałem zacząć po prostu żyć i powoli naprawiać błędy przeszłości." 

Warto zwrócić uwagę na wątek niewidomej sześcioletniej Martynki, która jest podopieczną Justyny oraz na więź jaka się między nimi nawiązała. W pewnym momencie można dostrzec odwrócone role, gdzie to Martynka daje kobiecie lekcje życia. Byłam pod wrażeniem przedstawienia świata widzianego oczami dziewczynki oraz tego, jak sobie w nim radzi. A wcale nie jest to takie łatwe. Uzmysławiamy sobie, ile codziennie różnych przeszkód musi pokonać osoba niewidoma. Z iloma przeciwnościami musi się zmierzyć, by jakoś funkcjonować. Poza tym, że Martynka jest nad wiek dojrzała, to i bardzo zagubiona, odrzucona, złakniona akceptacji, przyjaźni, a przede wszystkim tego, by ktoś przy niej był.

"Chciałam spróbować zobaczyć jej świat. Świat dziecka, które mając niespełna dwa latka, straciło wzrok. Od tego momentu nie widziała bliskich jej osób, swojego pokoju, kolorów, niczego. Nie dostrzegała piękna otaczającego ją świata, ale także jego brzydoty, która czaiła się na każdym kroku."

Autorka pięknie nakreśliła siłę przyjaźni, dając nam tym samym do zrozumienia, że dzięki wsparciu przyjaciół możemy poradzić sobie z najtrudniejszymi momentami życia.

Jestem również pod wrażeniem barwnych opisów miejscowości Stronie. Niemal czułam, że sama jestem w tych miejscach. I jest jeszcze smakowity wątek kulinarny, który sprawiał, iż miałam ochotę dopieścić moje podniebienie. 

"Pokaż mi swój świat" to realna, poruszająca historia, która otwiera nam oczy na to, co czasem na pierwszy rzut oka niewidoczne. To opowieść dająca motywację do walki o siebie i drugą osobę. Pozwala uwierzyć, że nawet po największej tragedii można spróbować odbudować swój świat na nowo. Polecam, na pewno nie pożałujecie!



Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Videograf



piątek, 28 maja 2021

Zapowiedź i fragment: "Matteo" - Marta Zbirowska

 

Już 23 czerwca na półki księgarń trafi "Matteo" - pierwszy tom serii Mroczni mężczyźni Marty Zbirowskiej wydanej pod skrzydłami Wydawnictwa NieZwykłe.


Na zachętę mam dla Was 3 pierwsze rozdziały książki 😃


OPIS WYDAWCY 👇

Matteo Castelli jest synem, a zarazem następcą bezwzględnego capo Nowego Jorku. Kiedy wpada do domu publicznego prowadzonego przez znajomą burdelmamę, urządza tam piekło na ziemi. Oszczędza tylko jedną osobę – dziewczynę o imieniu Bianca.

Mężczyzna zabiera ją do siebie. Wtedy jego ojciec dostrzega, że młoda kobieta jest bardzo podobna do żony Alessandro Esposito, bossa bostońskiej mafii. Wkrótce okazuje się, że to jego zaginiona córka, która po śmierci matki straciła pamięć. 


W zamian za uratowanie jej życia Matteo otrzymuje obietnicę, że Bianca zostanie jego żoną. Dziewczyna nie potrafi się z tym pogodzić.


Czy Bianca odnajdzie się w świecie gangsterów i dostosuje do zasad panujących w rodzinie mafijnej?


~~~~~~~~~~


Rozdział 1
Matteo

– Już czas. – Odstawiam na blat baru pustą szklankę po whisky i zbieram się do wyjścia. Za mną wychodzą moi ludzie. Są tak kurewsko dobrze wyszkoleni, że nie muszę im mówić, co i kiedy mają robić. Wiedzą, że jeśli nawalą, sam osobiście odstrzelę im łby.
Wsiadamy do trzech czarnych SUV-ów i ruszamy w drogę. Kolejny raz jedziemy do burdelu tej starej zdziry Debry, jednak dziś rozmowy nie będzie, a nasza wizyta jest tam ostatnią. Miała wystarczająco dużo czasu na spłacenie długu, ale oczywiście, kurwa, musiała przeciągnąć termin. Lubiłem tam czasem zajeżdżać i spuścić z krzyża, niestety ostatnie odwiedziny wiązały się z czymś innym. Z kimś innym.
Jakiś czas temu wybraliśmy się z chłopakami na ostre dymanko. Jak zwykle zaparkowaliśmy z tyłu budynku, a w momencie, gdy miałem opuścić auto, zadzwonił do mnie ojciec. Machnięciem ręki pokazałem reszcie, żeby już weszli do burdelu; miałem do nich dołączyć po skończeniu rozmowy
– Gdzie jesteś? – Głos po drugiej stronie zabrzmiał poważnie. – Zresztą nieważne. Pojedziesz do Debry i dasz jej, kurwa, ostatnią szansę, nie będzie ze mnie robić wała! – Ojciec wydarł się jak poparzony, po czym się rozłączył. Nie dyskutowałem z nim, przyjąłem do wiadomości, co mam zrobić i tyle. Stary trochę popsuł mi chęć zabawy, która na szczęście wróciła do mnie ze zdwojoną siłą po jednej kresce.
Zacisnąłem ręce na kierownicy, żeby stłumić jebane szczypanie w nosie. Nienawidzę tego uczucia. Podniosłem wzrok, gdy usłyszałem nadjeżdżający samochód, z którego wysiadło dwóch goryli, a potem mała blondyneczka. Wyglądała całkiem zwyczajnie, nie jak prostytutka, może bardziej jak córka którejś z tych wywłok, co tak ochoczo otwierają przede mną swoje cipki. Gdy wiatr rozwiał jej włosy, wyglądało to jak w pierdolonym Matrixie. Chyba wciągnąłem za dużą krechę, bo dziewczyna poruszała się w zwolnionym tempie. Mogłem dokładnie ją zlustrować. Była drobniutka, jednak miała wszystko na swoim miejscu.
Poczekałem, aż wejdą do środka i ruszyłem za nimi. Rozejrzałem się dookoła, ale dziewczyny nigdzie nie było, więc poszedłem na zaplecze, do burdelmamy. Najpierw przekazałem pozdrowienia od ojca, a potem spytałem o tamtą blondynkę.
– Owszem, jest pod moimi skrzydłami. Dopiero skończyła osiemnaście lat i jest dziewicą.
– Wygląda na starszą. – Spróbowałem sprowokować Debrę, żeby sprawdzić, czy nie robiła mnie w chuja.
– Za miesiąc odbędzie się licytacja jej dziewictwa, więc jak masz ochotę, to zapraszam w późniejszym terminie.
– Chyba sobie ze mnie kpisz?! Ile?! – zapytałem, gdy skończyła mi się cierpliwość.
– Matteo, znasz warunki! Zamierzam zarobić na niej sporo kasy, ale po znajomości mogę ci powiedzieć, że licytacja zacznie się od stu tysięcy.
Prychnąłem na tę bezczelność, choć sam dałbym dużo więcej.
– Dam ci dwieście i zabieram dziewczynę od razu – oświadczyłem.
– To niemożliwe. Wszyscy już wiedzą o licytacji i jest wielu chętnych. Nawet jej nie widzieli, a już są gotowi słono zapłacić. Mogę zbić na niej majątek, dlatego jeśli chcesz ją mieć, weź udział. – Stanowczość w jej głosie dała mi do zrozumienia, że rzucała mi wyzwanie i prowokowała do sięgnięcia głęboko do kieszeni.
– Będę! – Nie czekając na odpowiedź, wyszedłem z pomieszczenia. Cena będzie wysoka. Wiedziałem, że znajdą się chętni, by tyle zapłacić, ale to ja miałem wygrać. Po drodze do sali głównej dziwki same rzucały mi się na szyję. Wiedziały, że jestem dobry w tym, co robię i marzyły, żebym wybrał właśnie je, gdyż oprócz kasy miałyby dobre ruchanko w pakiecie.
Dziś tak nie będzie. Zero dymanka, tylko czarna robota. Uzbrojeni po zęby wpadamy przez główne drzwi i zaczynamy strzelać do wszystkich w zasięgu wzroku. Nie ma litości dla nikogo. Gdy właścicielka zalicza kulkę prosto w łeb, idziemy na górę. Wchodzimy do każdego pokoju i strzelamy. Nieważne, kto znajduje się w środku, wszyscy giną, a ja mam nadzieję, że znajdę dziewczynę przed moimi żołnierzami.
– Czysto – komunikuje Frank, kiedy już prawie wychodzimy z ostatniego pomieszczenia. Wtedy słyszę ciche westchnienie ulgi. Przykładam palec do ust, dając do zrozumienia mojemu towarzyszowi, że ma milczeć. Podchodzę do łóżka i wywalam je na drugą stronę. Próbująca ukryć się pod nim blondynka cofa się pod ścianę. Czuję jej strach i karmię się nim. Kucam przy niej, aby się jej przyjrzeć i jestem kurewsko zadowolony, że jej od razu nie zabiłem. To jest dziewczyna, którą miałem wylicytować, a teraz będę miał ją za darmo.

Bianca
Krzyki dziewczyn wyrywają mnie z i tak lekkiego snu. Zrywam się ze swojej pryczy w malutkim pokoju na końcu korytarza, uchylam drzwi i zamieram z przerażenia. Wszędzie jest pełno krwi. Na podłodze dostrzegam ciało Casandry. Jej oczy są zwrócone na mnie, a z rany na szyi tryska posoka. Nad nią stoi dwóch mężczyzn w garniturach obryzganych czerwienią, śmiejących się głośno, że była z niej dobra dziwka i szkoda, że więcej nie wsadzą jej w usta. Muszą znać Casandrę, pewnie byli jej klientami. Jestem tu od trzech lat, ale nigdy nie miałam żadnej bliższej styczności z mężczyznami, którzy korzystali z usług tego domu. Debra, kobieta, która mnie tu sprowadziła, obiecała, że dopóki nie skończę osiemnastu lat, nikt mnie nie tknie. Chociaż jest burdelmamą, nigdy nie wystawia dzieci. Zresztą wszystkie dziewczyny są pełnoletnie. Ufam jej, zaopiekowała się mną, gdy moja mama skoczyła z mostu. Debra była tego świadkiem. Akurat przejeżdżała w pobliżu, kiedy miałam zrobić to samo. Z krawędzi ściągnął mnie jeden z jej goryli. Co było dalej, nie za bardzo pamiętam.
Nie mam żadnych koszmarów, nawet nie tęsknię za matką. Nigdy nie było między nami żadnej więzi, mam wrażenie, że byłam dla niej tylko problemem, złem koniecznym. Ojca w ogóle nie znam. Nie wiem, kim on jest i mało mnie to interesuje. Gdyby był dobrym człowiekiem, na pewno nie zostawiłby nas na pastwę losu.
Postanawiam ukryć się w pokoju przed mordercami, którzy strzelają do dziewczyn. Treść żołądka podchodzi mi do gardła, a serce mało nie wyskoczy z piersi. Chowam się pod łóżkiem, nie znajdując lepszej kryjówki, a usta zakrywam dłonią, próbując stłumić przyspieszony oddech, kiedy oprawcy wchodzą do pomieszczenia.
– Czysto – mówi jeden z nich, a ja, czując ulgę, że mnie nie zauważyli, głośno wypuszczam powietrze z płuc. Zbyt głośno. Nagle łóżko zostaje przewrócone. Nie patrząc na nich, na czworaka cofam się do ściany. Podciągam kolana do klatki piersiowej, a z oczu płyną mi łzy. Wiem, że czeka mnie ten sam los, co Casandrę. Przełykam ślinę i jestem gotowa.
Jeden z mężczyzn podchodzi do mnie i łapie za brodę, zmuszając, bym na niego spojrzała. Ma duże brązowe oczy, a rozszerzone źrenice sugerują, że jest pod wpływem narkotyków albo wysokiej adrenaliny. Pewnie morderstwa dają mu chorą satysfakcję.
– Wyjdź! – ryczy do towarzysza.
– Rozumiem, szefie, chcesz się zabawić, zanim ta mała dziwka podzieli los swoich koleżanek po fachu. – Śmieje się szyderczo i zamyka za sobą drzwi. Trzęsę się jak osika; brakuje mi powietrza, chyba zaraz się uduszę.
– Błagam, zastrzel mnie, tylko mnie nie dotykaj – szepczę ledwo słyszalnym głosem. Przez chwilę przygląda mi się bardzo uważnie i unosi brew, jakby wpadł na jakiś genialny pomysł.
– Oj, zabawię się z tobą, maleńka, ale nie tutaj. – Szarpnięciem ciągnie mnie w kierunku wyjścia. Wlecze mnie korytarzem, na którego końcu leży Casandra. Wyrywam się temu bydlakowi i podbiegam do przyjaciółki. Klękam przy jej jeszcze ciepłym ciele i biorę jej dłoń w swoje, zanosząc się płaczem. Casandra była dla mnie jak starsza siostra. Pilnowała, żebym się dobrze uczyła, opowiadała mi historie o świecie, którego nie jest mi dane poznać. Pewnie ten bandyta mnie wykorzysta, a potem zabije.
– Wstawaj, bo skończysz jak ona! – warczy, łapiąc mnie za kark.
– Zrób to! To i tak lepsza opcja niż to, co zamierzasz mi zrobić! – Podnoszę się na trzęsących nogach i krzyczę ze złością, jakiej nigdy jeszcze nie czułam.
– Spodoba ci się to, co zamierzam z tobą zrobić. – Przejeżdża palcami po moim sterczącym z zimna sutku, przebijającym się przez cienki materiał koszuli nocnej ubrudzonej krwią Casandry. Czuję obrzydzenie i spluwam na podłogę. Chcę go sprowokować, żeby szybko mnie zabił i zakończył moje męki.
– Nie rób tego więcej! Nie chcę uszkodzić twojej ślicznej buźki – syczy przez zaciśnięte zęby, ściskając moją brodę.
Siłą zaciąga mnie do czarnego SUV-a, gdzie wiąże mi ręce i zakleja usta po tym, jak próbowałam uciec. Wyjeżdżamy z New Jersey w nieznanym mi kierunku. Dawno nie czułam tego, co teraz. Przez ostatnie trzy lata nie spotkała mnie żadna krzywda. To, że dziś zginę, jest więcej niż pewne. Błagam Boga, aby w tym momencie zatrzymał moje serce i pozwolił umrzeć bez cierpienia. Facet, który mnie porwał, siedzi obok, cały czas bacznie mnie obserwując. Posyłam mu groźne spojrzenie, na co on reaguje śmiechem. Nawet w jego mimice twarzy dostrzegam, że jest silniejszy ode mnie. Nie mam szans na przeżycie, bo nie ma drogi ucieczki – nie ma dokąd. Faceci w czerni wymordowali wszystkie bliskie mi osoby i zostałam zupełnie sama.

Rozdział 2
Matteo

Kurwa, ale ze mnie farciarz. Zgarnąłem więcej szmalu, niż była nam winna właścicielka burdelu, a w dodatku mam dziewczynę, która w pewien sposób była dla mnie niedostępna. Zdążyłem się jej dobrze przyjrzeć – jest piękna, taka młodziutka i niewinna. Na pewno nikt jeszcze nie zdążył jej tknąć, co widać po jej zachowaniu i wstydzie, który próbuje ukryć. Już teraz sobie wyobrażam, jak uczę ją wszystkich sztuczek, jak jej pełne usta zaciskają się na moim penisie, a ja mocno owijam sobie jej blond kucyk wokół dłoni i dociskam do swojego fiuta. Bianca, bo tak ma na imię, a przynajmniej burdelmama tak na nią mówiła, jest ubrana tylko w delikatną, białą koszulę nocną. Widzę, że jest jej zimno od rozkręconej klimatyzacji, jednak nie zamierzam tego zmieniać. Od chłodu jej sutki coraz wyraźniej przebijają się przez materiał, co kurewsko mnie nakręca. Czeka mnie jeszcze tylko przeprawa z ojcem, a potem będzie cała moja. Nie wiem na jak długo, ale na jakiś czas na pewno. Muszę wymyślić jakąś śpiewkę dla ojca, bo to, że mam ochotę się zabawić, nie usprawiedliwia tego, że oszczędzam świadka naszych popisów strzeleckich.
Coś jednak mnie w tej dziewczynie zadziwia. Uspokoiła się i nawet nie zemdlała, gdy przechodziliśmy koło trupów. Może takie widoki miała na co dzień, choć nie sądzę, bo Debra jak mało kto pilnowała, żeby było jak najmniej rozlewu krwi. Tym bardziej jest dziwne, że dopuściła się robienia w balona mnie i mojego ojca. Z nami się nie zadziera, a jeśli ktoś jest na tyle odważny albo raczej głupi, żeby spróbować, to ginie z takim rozmachem, żeby reszcie wybić z głowy takie pomysły. Nim zdążymy wrócić do domu, o naszej akcji będzie już głośno. Ciekawi mnie tylko, czy ojciec już wie, że oszczędziłem Biancę.

Bianca
Po niespełna półtorej godziny samochód zatrzymuje się na podjeździe przed wielkim domem. Mój oprawca wyciąga mnie z pojazdu i popycha w stronę drzwi wejściowych, które otwiera młoda dziewczyna w uniformie służącej. Nawet na mnie nie patrzy, jej wzrok jest skierowany w dół, jakby obserwowała własne buty. Widocznie mój widok w zakrwawionej koszuli, ze skrępowanymi rękami i z zaklejonymi ustami, nie robi na niej żadnego wrażenia. Pewnie w tym domu to norma. Szerokie dębowe drzwi otwierają się, a z nich wychodzi jakiś niski, ulizany mężczyzna.
– Ettore już czeka – oznajmia kurdupel. Potwór, który mnie porwał, ciągnie mnie za sobą. Sadza na krześle na środku pokoju, a starszy mężczyzna stojący przy oknie odwraca się.
– Matteo, synu, dobrze cię widzieć – mówi do porywacza, a potem patrzy na mnie. – Nie wykonałeś zadania do końca. Przeciwstawiłeś mi się i będziesz musiał ponieść konsekwencje! – Tym razem ton jego głosu jest surowszy. – Nie wiem, co tobą kierowało, że oszczędziłeś tę dziewczynę, ale wieść o tym szybko się rozniesie i będziesz wyglądał na mięczaka, a przy okazji osłabisz też moją pozycję. Nie możemy sobie na to pozwolić!
Przełykam ślinę i nerwowo wodzę spojrzeniem po pomieszczeniu. Czuję, że to zaraz się stanie, że już po mnie.
– Ożenisz się z nią. W świat pójdzie wieść, że cała akcja była po to, żebyś odbił swoją przyszłą żonę.
Nie mogę w to uwierzyć. Z potencjalnej ofiary gwałtu i mordu mam stać się żoną jakiegoś popieprzonego kolesia. Pewnie te role niewiele się różnią. Nie zamierzam brać udziału w tym cyrku, pragnę umrzeć właśnie w tej chwili.
Ten cały Ettore podchodzi do mnie bliżej i jednym ruchem zrywa taśmę z mojej buzi. Odskakuje jak oparzony.
– Vittoria! – krzyczy i robi się blady jak ściana. Wszyscy obecni spoglądają raz na niego, raz na mnie. – To niemożliwe. – Sapie, jakby miał zaraz zejść z tego świata. Kroczy do barku stojącego pod oknem i nalewa sobie szkockiej, po czym wypija szybko całą zawartość. – Jak masz na imię? – pyta już nieco spokojniej.
– Bianca – mamroczę zdezorientowana.
– Ile masz lat?
– Osiemnaście, ale jak się domyślam, następnych urodzin nie dożyję. – Staruch unosi lekko kąciki ust, jakby zrozumiał mój sarkazm.
– Czy twoja matka miała na imię Vittoria? – drąży, a ja nie rozumiem, o co mu chodzi.
– Nie, Irina.
Chwilę zastanawia się nad moją odpowiedzią. Zbliża się do regału i zdejmuje z niego album. Przerzuca jego strony, a następnie zatrzymuje się dłużej na jednej z nich. Wyjmuje jakieś zdjęcie i znowu staje przy mnie.
– Czy rozpoznajesz tę kobietę? – Na widok osoby z fotografii zamieram. To moja matka w towarzystwie dwóch mężczyzn i kobiety. Pierwszy raz w życiu odczuwam tęsknotę. Gdyby tu była, nie dopuściłaby do tego wszystkiego. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego postanowiła ze sobą skończyć, zostawiając mnie na tym moście zdaną na siebie. – Domyślam się, że to twoja mama. – Nie odpowiadam. Nie mogę, bo w gardle czuję wielką gulę. – Maleńka zmiana planów. – Odwraca się do syna z wielkim uśmiechem na twarzy. – Poślubisz tę dziewczynę, ale nie za karę, tylko w nagrodę.
Porywacz stoi dwa kroki ode mnie; widać, że jest usatysfakcjonowany obrotem spraw. Podchodzi do sofy i kładzie na niej marynarkę, którą zsunął zaraz po wejściu do gabinetu. Biała koszula opinająca jego potężne ciało jest obryzgana krwią i nikomu to nie przeszkadza. Patrzy na mnie pożądliwym wzrokiem, a kąciki ust unoszą mu się w uśmiechu pełnym satysfakcji i zadowolenia.
– Urbano, wiesz, co robić! – zwraca się Ettore do swojego niskiego przydupasa, a ten bierze telefon i odsuwa się tak, żeby nie można było nic usłyszeć.
Nie rozumiem, co się tu dzieje, co to za zamieszanie z moją matką? Co jej zdjęcie robi w tym albumie? Kurdupel kończy rozmowę i tylko kiwa głową w stronę szefa.
– Katalina! – krzyczy stary i w jednej sekundzie w drzwiach pojawia się ta sama dziewczyna, która otwierała nam główne drzwi. – Wykąp Biancę i znajdź jej jakieś ubrania, a potem wezwij lekarza. Musimy się upewnić, że nic jej nie jest i sprawdzić, czy nie jest w ciąży.
– Nie jestem! I nie dam się nikomu tknąć, prędzej umrę! – wycedzam przez zaciśnięte zęby, a na twarzy starucha pojawia się konsternacja.
– Przecież mój syn zabrał cię z burdelu, więc jak to możliwe?
– Debra nie pozwoliła się nikomu do mnie zbliżyć. – Zaczynam łkać, uświadamiając sobie, że na pewno niedługo by się to zmieniło. Nie mogę uwierzyć w tę irracjonalną sytuację: rozmawiam z obcym facetem o moim dziewictwie, w dodatku przy innych obcych mi ludziach.
Mężczyzna wyjmuje nóż z pochwy przypiętej do spodni i przecina sznurki na moich nadgarstkach. Kręci głową na widok różowych śladów po krępacji.
– Matteo, nie dotkniesz dziewczyny aż do waszego ślubu. Rozumiemy się? – Zerkam w stronę mojego porywacza i uświadamiam sobie, że ten gnój nie zrobi nic wbrew woli ojca. Dziwnym trafem Ettore nie chce mojej krzywdy, przynajmniej na razie. Ma ku temu jakieś powody, z którymi związana jest moja matka i ktoś, do kogo dzwonił kurdupel Urbano.
Katalina zaprowadza mnie na pierwsze piętro. Otwiera drzwi do jakiegoś pokoju i prosi, żebym weszła do środka.
– To sypialnia dla gości – oznajmia. Przekraczam próg i rozglądam się dookoła; jest jasno i przestronnie, a ogromne łóżko zachęca do rzucenia się na nie i ukrycia przed całym światem. Gosposia wskazuje wejście od łazienki i cichutkim głosikiem prosi, żebym się wykąpała. – Przyniosę ci jakieś ubrania – oświadcza i znika za drzwiami. Zdejmuję z siebie zakrwawioną koszulę i wchodzę pod prysznic. Woda przyjemnie ścieka po moim ciele, a ja pozwalam, żeby w tym momencie wszystkie troski zniknęły. Nie wiem, ile czasu minęło, ale Katalina zaczyna dobijać się do drzwi. Owijam się ręcznikiem i wychodzę z łazienki. Dziewczyna przygląda mi się, jakby chciała się upewnić, że jeszcze żyję. Nawet przez moment nie przyszło mi do głowy, żeby ze sobą skończyć. Nie chcę takiej śmierci, jaką zapewniła sobie moja matka.
– Proszę, załóż to. – Katalina podaje mi krótkie spodenki i koszulkę. – Kilka ubrań włożyłam do szafy, gdybyś potrzebowała czegoś jeszcze. I proszę, zjedz coś. – Wskazuje na tacę zapełnioną smakołykami. Na pewno nie dam rady niczego przełknąć, nie po tym, co dziś zobaczyłam i czego doświadczyłam.
– Wiesz może, co się tu wyrabia? Kim w ogóle są ci ludzie? – pytam z nadzieją, że cokolwiek uda mi się z niej wydusić.
– To mafia – mówi cicho i ciągnie mnie za rękę w kierunku łóżka. – Tylko błagam, nie wydaj mnie, że cokolwiek ci powiedziałam.
Na znak zgody kiwam głową.
– Ettore Castelli to capo di tutti capi, czyli szef wszystkich szefów. Urbano to jego consigliere, tak zwana prawa ręka szefa. Matteo jest synem capo i jeśli dobrze pójdzie, to zajmie miejsce ojca po jego śmierci.
– Jeśli dobrze pójdzie? Myślałam, że w mafii dziedziczy się stanowisko z pokolenia na pokolenie?
– Niby tak jest, ale patrząc na narwany charakter młodego, albo tego nie dożyje, albo gdy tylko zostanie capo, inni będą chcieli go obalić. Muszę już iść, odpocznij, a ja spróbuję się czegoś dowiedzieć w twojej sprawie i przyjdę rano. Porozmawiamy przy śniadaniu. – Katalina wstaje z łóżka, po czym wychodzi z pokoju, zamykając drzwi na klucz. Chyba się boją, że ucieknę i pewnie bym tak zrobiła, lecz nie mam dokąd.
Spoglądam na tacę wypełnioną jedzeniem, ale nie mam ochoty nic zjeść. Kładę się i zamykam oczy. Widzę obraz matki; dopiero jej zdjęcie wywołało wspomnienie tamtego dnia, gdy popełniła samobójstwo. Muszę się dowiedzieć, jaki miała związek z tymi ludźmi.
Nie wiem, kiedy zmorzył mnie sen, jednak nie trwał on zbyt długo, bo dalej czuję okropne zmęczenie. Jak przez mgłę dostrzegam postać siedzącą w fotelu pod oknem – chyba mam zwidy albo jeszcze śnię. Ponownie zamykam oczy i odpływam.


Rozdział 3
Bianca

– Pobudka – świergocze Katalina, odsuwając ciężkie kotary zasłaniające całe okno. Do sypialni wpada ciepła łuna słońca, okalając moją twarz. Wstał nowy, piękny dzień, ale nie dla mnie. Jestem nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co.
– Dzień dobry. Dowiedziałaś się czegoś? – Od razu przechodzę do zadawania pytań.
– Wiem tylko tyle, że mam cię przygotować na wieczór, ponieważ przyjedzie ktoś ważny. Nic więcej nie udało mi się wychwycić, bo wczorajsze rozmowy trwały do późna w gabinecie pana Ettore, a jeśli coś w tym domu dzieje się za jego drzwiami, to jest to naprawdę istotne. – Ma przepraszającą minę, a ja nie zamierzam się na nią gniewać, przecież poznałam ją dopiero wczoraj i nawet nie wiem, czy mogę jej zaufać. W sumie dobrze patrzy jej z oczu, więc chyba rzeczywiście jest miła i trochę przejęta moim losem.
Dzień spędzam w zamknięciu, a wieczorem Katalina pomaga mi się wystroić. Zakładam elegancką, a zarazem skromną sukienkę w kolorze brzoskwiniowym, którą mi przyniosła razem z zestawem delikatnej bawełnianej bielizny. W końcu mam majtki na tyłku. Gosposia upina mi włosy w delikatny kok, wypuszczając kilka luźnych kosmyków. Makijaż jest zbędny, zresztą nigdy się jeszcze nie malowałam. W miejscu, w którym spędziłam ostatnie trzy lata życia, nie było mowy o tapecie, żeby nikt nie pomyślał, że jestem starsza niż w rzeczywistości i nie pomylił mnie z dziewczynami do towarzystwa.
Kiedy służąca kończy mnie szykować, prosi, żebym grzecznie została w pokoju, a gdy przyjdzie na to czas, zjawi się po mnie. Tak też robię. Krążę po pomieszczeniu bez celu, minuty lecą zbyt wolno, a ja czekam sama nie wiem na co. Przysiadam na fotelu przy oknie, żeby móc choć trochę się rozejrzeć. Widzę podjazd, na który właśnie wjechały trzy srebrne auta. Wysiada z nich kilku młodych mężczyzn i dwóch koło sześćdziesiątki. Rozglądają się dookoła, po czym wchodzą do domu.
Chcę się dowiedzieć, co ten niby ważny gość ma wspólnego ze mną i moją matką, więc podbiegam do drzwi i chwytam za klamkę. Są otwarte. Pewnie Katalina zapomniała zamknąć je na klucz albo po prostu mi ufa. Wychodzę z pokoju i dostrzegam gosposię na końcu korytarza, kucającą przy barierce schodów, jakby chciała podejrzeć, co dzieje się na dole. Odwraca głowę w moją stronę i przywołuje mnie ręką do siebie, przykładając palec do ust. Daje mi w ten sposób do zrozumienia, że mam być cicho. Podchodzę bliżej i klękam obok niej. W holu czekają już goście, a z gabinetu wychodzi Ettore i z rozłożonymi szeroko rękami idzie w stronę starszego z nich.
– Alessandro – zwraca się do mężczyzny, który wychodzi na spotkanie z panem domu. Cmokają się w policzki trzy razy. Boże, co za dziwny zwyczaj. Wszyscy zebrani, łącznie z Matteo, wchodzą do gabinetu i drzwi się zamykają. W zasadzie to niczego się nie dowiedziałyśmy, więc pomalutku wycofujemy się w stronę sypialni. Nie zdążamy jednak do niej dotrzeć, kiedy nagle rozlega się okrzyk:
– Katalina! Przyprowadź dziewczynę.
Gosposia bierze mnie pod rękę.
– Chodźmy, będzie dobrze. – Jej głos brzmi, jakby sama nie była pewna swoich słów.
Gdy jesteśmy już przy gabinecie, drzwi otwierają się szeroko. Służąca puszcza moją dłoń, dlatego sama wchodzę do pomieszczenia. Jest tłoczno: po jednej stronie stoją goście, po drugiej Ettore i jego ludzie. Wszyscy dotykają broni umieszczonych w kaburach. Widocznie nie pałają do siebie sympatią. Gospodarz podchodzi do mnie, łapie za rękę i rzuca do jednego z nieznajomych:
– Alessandro, twoja córka.
Że co, kurwa?! Jaka córka?! Nagle ciemnieje mi w oczach, czuję, jak tracę grunt pod nogami. Przed upadkiem ratuje mnie Matteo, który nie wiadomo skąd znajduje się przy mnie. Sadza mnie na krzesło, a Ettore podaje mi szklankę wody. Mam tak ściśnięte gardło, że każdy łyk sprawia mi ból. To nie może być prawda. Facet wyglądający niczym bohater filmów o gangsterach na pewno nie jest moim ojcem.
– Lepiej? – pyta Matteo z dziwną troską.
– Tak, dziękuję. – Odchrząkuję i oddaję pustą szklankę.
– No to mamy ślub i w końcu będziemy działać razem. – Ettore przechodzi do rzeczy. Oznajmia, że skoro jego syn mnie uratował, to ma prawo do małżeństwa ze mną. Facet, który uważa się za mojego ojca, przystaje na taki układ. Ma to pomóc zażegnać konflikt między rodzinami Castelli i Esposito. Nikt mnie nawet nie pyta o zdanie. A przecież za mąż wychodzi się z miłości, a nie przez to, że ktoś decyduje za ciebie.
– Chyba sobie żartujecie! – warczę ze złością, a w pokoju zapada cisza. Oczy wszystkich zwrócone są na mnie. – Nie wyjdę za mąż za kogoś, kogo nawet nie znam, a poza tym jestem już dorosła i sama mogę o sobie decydować.
Triumfuję przez chwilę, zanim zbliża się do mnie Alessandro.
– Wybacz, dziecko, ale jako twój ojciec mam prawo wydać cię, za kogo uważam i twoja pełnoletność nie ma tutaj żadnego znaczenia. W naszych rodzinach kobiety nie dokonują samodzielnie wyborów. Najpierw decyduje ojciec, a później mąż.
– Jako mój ojciec?! Nie było cię w moim życiu, kiedy cię potrzebowałam, a teraz śmiesz mną rządzić?! – Wyrzucam na niego całą swoją wściekłość, która się we mnie zbierała od wielu lat.
Gdy byłam małą dziewczynką, marzyłam o tym, żeby mieć tatę. Wyobrażałam sobie nasze pierwsze spotkanie, jak bierze mnie na ręce i tuli do siebie. Z czasem pragnienie miłości ojcowskiej przerodziło się w nienawiść. Gdyby kochał mnie i matkę, byłby z nami i nie pozwoliłby jej odebrać sobie życia.
– Milcz! – ryczy i unosi dłoń, jakby chciał mnie uderzyć, ale na szczęście Matteo zatrzymuje jego rękę tuż przed moją twarzą.
– Przepraszam, Alessandro, jednak w momencie, kiedy ją uratowałem, stałem się za nią odpowiedzialny i nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. – Słowa wypowiedziane w stronę Esposito brzmią jak deklaracja. Młody Castelli ubzdurał sobie, że będzie mnie chronił i w tym momencie jest mi z tym wygodnie.
– Oczywiście, Matteo, Bianca wkrótce będzie należała do ciebie. Pół roku powinno jej wystarczyć do przyswojenia naszych zasad. A teraz czas już na nas.
– Do widzenia – rzucam, wstając z krzesła. Chcę jak najszybciej ewakuować się z gabinetu, tyle że ktoś łapie mnie za łokieć i zatrzymuje.
– Wytłumaczę jej. – Matteo zwraca się do pozostałych i wyprowadza mnie z pokoju, nie luzując uścisku. Odchodzimy kawałek od drzwi, tak żeby nikt nas nie słyszał. –  Niestety musisz pojechać z ojcem, ale uwierz mi, że wolałbym cię nie wypuszczać z rąk. Schowaj to. – Podaje mi mały telefon, który wkładam w stanik, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. – Jeśli będzie się coś działo, jeśli ktoś będzie chociaż próbował zrobić ci krzywdę, dzwoń. Z tej komórki nigdzie indziej nie zadzwonisz, jest tak zaprogramowany, że możliwe jest połączenie tylko z moim numerem. Sam nie będę się kontaktował, żeby cię nie narażać.
– Czemu się tak mną przejmujesz? – Ciekawość wygrywa z rozsądkiem.
– Jestem za ciebie odpowiedzialny. – Wkłada mi na palec pierścionek i puszcza mi oczko. – Pod żadnym pozorem go nie zdejmuj, inaczej okażesz mi brak szacunku, a ojciec będzie mógł wymierzyć ci karę, gdy mnie nie będzie przy tobie.
– Widzę, że nie próżnujesz. – Słyszę za plecami głos Alessandro, który wskazuje palcem na pierścionek.
– Wolę mieć pewność, że dotrzymasz słowa – mruczy do niego Matteo i odprowadza mnie do głównego wyjścia. Nogi się pode mną uginają, a serce wali ze strachu. Alessandro żegna się z Ettore i podchodzi do mnie, próbując chwycić za rękę. Wyrywam się i pędzę prosto do szarego SUV-a, którego drzwi otwiera mi jakiś goryl. Ostatni raz spoglądam w stronę młodego Castelliego i wskakuję na tylne siedzenie. Zapinam pas i odwracam głowę w stronę okna. Nie ma mowy, żebym zamieniła chociażby zdanie z facetem, który rości sobie prawo do decydowania o moim życiu.
Obracam pierścionek na palcu i nie mogę uwierzyć w to wszystko, co mnie spotyka. Nie wiem, co gorsze: czy ślub z co prawda przystojnym, jednak bezwzględnym mordercą, czy pojawienie się w moim życiu ojca, który kiedyś mnie porzucił.

Matteo
Stoję na podjeździe naszego domu i patrzę, jak Bianca odjeżdża ze swoim ojcem. Upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Mimo tego, że nie udało mi się przelecieć dziewczyny, to jestem cholernie usatysfakcjonowany obrotem spraw. Pół roku to dużo i wszystko może się wydarzyć, ale będę kontrolował sytuację.
Ojciec trochę mnie zaskoczył tym ślubem w ramach kary, bo chyba nie byłaby ona dla mnie, tylko dla tej biednej blondyneczki. Małżeństwo to nie koniec świata, choć w mojej wersji nie ma na pewno miejsca na wierność czy uczciwość. Nigdy nie potrafiłem trzymać się jednej kobiety i nie zamierzam tego zmieniać. Swoją drogą, nie mogę się doczekać nocy poślubnej.
Miałem okazję przyjrzeć się jej kształtom już zeszłej nocy i z trudem się powstrzymałem, żeby nie wskoczyć do jej łóżka. Spędziłem parę godzin na fotelu w pokoju, w którym spała i był moment, kiedy myślałem, że się obudzi i mnie dostrzeże, ale była tak zmęczona i chyba przytłoczona całą sytuacją, że mnie nie zauważyła. Była niewinna i bezbronna. Preferuję raczej doświadczone partnerki, jednak myśl, że nikt jej jeszcze nie dotykał, nakręca mnie podwójnie. Będzie moja i tylko moja. Alessandro musi wdrożyć ją w nasz świat, bo mimo jej niewinności to pyszczek ma niewyparzony. Musi się nauczyć zważać na słowa – w końcu, kurwa, nie należę do łagodnych gości, a nie chciałbym jej karać już na samym początku.




Skusicie się? 😃
U Autorki ruszyła przedsprzedaż, która trwa do 2 czerwca 👉 klik


Książkę możecie również zamowić tutaj 👉 klik


czwartek, 27 maja 2021

Zmysły - Ilona Gołębiewska


 Tytuł: Zmysły
Autor: Ilona Gołębiewska 
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 416
Ocena: 8/10

On ma za sobą złą przeszłość. Każdy dzień jest dla niego wyzwaniem. Nieustannie goni za utraconym przed laty szczęściem. Odskoczni szuka w zespole rockowym, szybkich motocyklach i ryzykownych decyzjach. Rządzą nim emocje. Ona buduje szczęście na pozorach. Jej życie przypomina złotą klatkę. Ma wszystko – wyjątkowego mężczyznę u boku, dobrą pracę, beztroską codzienność. Jednak czuje się zagubiona i nie potrafi walczyć o to, czego tak naprawdę pragnie.

Eliza i Natan są dowodem na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Łączy ich jedynie muzyczna pasja – ona jest wokalistką w MovieBand, on gra w zespole rockowym Husaria. Poznają się w zaskakujący sposób. Z czasem zaczynają występować w warszawskim klubie Granda. Rodzi się pomiędzy nimi uczucie pełne emocji i namiętności. Wbrew rozsądkowi i wszelkim zasadom. Na drodze do ich szczęścia staną źli ludzie, misternie utkana intryga, rodzinny dramat i mroczne tajemnice z przeszłości.

Czy mimo wszystko będą potrafili zawalczyć o swoją tak wyczekiwaną miłość?

Dla kogoś wyjątkowego, kto daje nam nadzieję i doprowadza do utraty zmysłów, można zmienić całe swoje życie. Ale czy to wystarczy, żeby osiągnąć szczęście i naprawdę szczerze pokochać?

Nie wiem jak to się dzieje, ale Ilona Gołębiewska za każdym razem potrafi sprawić, że świat, jaki tworzy na kartach swoich powieści na kilka godzin staje się również moim. Gdy już zaczynam czytać, po prostu przepadam. Odpowiada mi ten styl, sposób prowadzenia narracji i zawsze interesująca fabuła. Znajdziecie tu mnóstwo zwrotów akcji, intryg, tajemnic z przeszłości, rodzinnych dramatów. Z całą pewnością autorce bardzo udanie wychodzi tworzenie wątków tajemnic w połączeniu z rodzinnymi, o czym już niejednokrotnie miałam okazję się przekonać przy poprzednich jej książkach.

Główni bohaterowie - Eliza i Natan nadają tej powieści rytm. Szybko wzbudzili moją sympatię. Ich portrety charakterologiczne zostały wzorcowo przedstawione, dzięki temu poznałam od podszewki to, jacy są, o czym myślą, jakich dokonują wyborów. Sceny miłosne z ich udziałem są subtelne, sensualne, aczkolwiek nie pozbawione namiętności i żaru.

"Dla kogoś wyjątkowego, kto daje nam nadzieję i doprowadza do utraty zmysłów, można zmienić całe swoje życie. Ale czy to wystarczy, żeby osiągnąć szczęście i naprawdę szczerze pokochać?"

Autorka podejmuje sporo ważnych i trudnych tematów - toksyczny związek, przemoc fizyczna i psychiczna, nałogi, pozwalanie na to, by to inni kierowali naszym życiem - to tylko wierzchołek tego, co skrywają karty tej lektury.

Poważniejsze momenty równoważy umiejętnie wpleciony humor. Przy zwariowanej Zośce nie sposób się nie uśmiechnąć.

"- Faceci są jak wino. Najlepiej byłoby zamknąć ich w piwnicy i poczekać, aż dojrzeją.
- Aż tak źle?
- No daj spokój. Albo niezdecydowanj, albo synkowie mamusi, albo nieudacznicy."

To historia pokazująca jak łatwo można pomylić szczęście z wygodnym życiem oraz miłość z przyzwyczajeniem. Często bowiem bywamy zaślepieni - patrzymy nie tam, gdzie trzeba oraz szukamy nie tam, gdzie powinniśmy. Uświadamia również, że nigdy nie powinniśmy rezygnować z własnych marzeń. Czasem życie układa się nie tak jakbyśmy sobie tego życzyli, jednak nie wolno nam zapominać o sobie i swoich potrzebach.

Jedynie zabrakło mi szerszego rozbudowania wątku dotyczącego zespołu, tego jak się poznali, jakie były ich inspiracje, jakieś przykładowe utwory itp.

"Zmysły" to realistyczna, wielowątkowa powieść o zagmatwanych relacjach międzyludzkich, potrzebie spełnienia marzeń, rozwijaniu pasji, głęboko ukrytych namiętnościach, o podążaniu za głosem serca. Książka zagra Wam na emocjach i skłoni do wielu refleksji. Polecam gustującym w obyczajówce i romansach!




Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Muza 



środa, 26 maja 2021

On jest dla mnie - Corinne Michaels [Premierowo]

 

Tytuł: On jest dla mnie 
Cykl: Arrowood Brothers (tom 3)
Autor: Corinne Michaels 
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 448
Ocena: 9/10

Sean Arrowood, odnoszący sukcesy gracz baseballu, na pół roku wraca do Sugarloaf, niewielkiej miejscowości w Pensylwanii, by uporządkować sprawy po śmierci znienawidzonego ojca. Na miejscu odkrywa, że Devney Maxwell, jego najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa, w której potajemnie się podkochiwał, próbuje ułożyć sobie życie z nieodpowiednim mężczyzną. 

Sean za wszelką cenę postanawia do tego nie dopuścić. Ma sześć miesięcy na przekonanie Devney, że ją kocha i że to właśnie z nim powinna spędzić resztę życia. Gdy wieloletnia przyjaźń stopniowo zaczyna przeradzać się w miłość i wydaje się, że związek Seana i Devney ma szansę na happy end, dochodzi do tragedii, która zmusza dziewczynę do pozostania w rodzinnym mieście. Na jaw wychodzą skrywane przez nią sekrety. Wkrótce Sean ma wrócić na Florydę. I chociaż nie wyobraża sobie życia bez ukochanej, to być może będzie musiał pozwolić jej odejść...

Czy miłość może zniszczyć wieloletnią przyjaźń? Czy Devney i Sean zdołają pokonać przeciwności losu? Czy ich związek przetrwa?

"On jest dla mnie" jest trzecim tomem serii o braciach Arrowood. Na każdą kolejną część cyklu czekam z wielkim utęsknieniem. Cirinne Michaels podbiła moje serce tymi historiami. Tym razem powieść poświęcona jest Sean'owi. Oczywiście autorka pozwala nam również sprawdzić co słychać u pozostałych członków rodziny, gdyż ta się zdążyła już nieco powiększyć. Jak zwykle dzieje się dużo, a ich wszystkich nie sposób nie pokochać.

Autorka porusza sporo ważnych tematów. Jednym z nich jest zaufanie, które raz nadszarpnięte trudno odzyskać. Kolejną istotną kwestią jest strach przed utratą przyjaźni. Bohaterowie boją się wyznać to, co do siebie czują. Czy odważą się zamienić przyjaźń na miłość? Szczerze przyznam, że spodziewałam się, iż ta część okaże się najspokojniejsza. Ale jakże się pomyliłam. Autorka w pewnym momencie rzuca na Devney i Sean'a taką tragedię... To naprawdę może złamać. Czy sobie z tym poradzą? Musicie koniecznie sprawdzić. Ta historia zdecydowanie jest tego warta.

"Zaufanie jest wszystkim. Lecz jeśli pęknie bezpowrotnie zniszczy wszystko."

Bardzo podobała mi się relacja między parą głównych bohaterów. Napięcie było wręcz namacalne. Sean ujął mnie swoim zachowaniem, tym że nie poddawał się, walczył do końca. Taki właśnie powinien być prawdziwy facet - nigdy nie odpuszczać!

"Czasami zdarza się przegrać. Ale warto mieć poczucie, że przynajmniej próbowaliśmy, prawda?"

Ta historia udowadnia, że czas leczy rany. Trzeba tylko dać sobie na to szansę. Nie w pojedynkę, najlepiej z ukochaną osobą lub z bliskimi. Strach i wątpliwości nie mogą przejąć nad nami kontroli. Czasem trzeba odważyć się i zaryzykować, by zawalczyć o to, na czym nam zależy.

"Obojgu nam ciążą kłamstwa, którymi tak długo się karmiliśmy."

Sceny miłosne znajdują się na drugim planie, są niezwykle smaczne, delikatne, a jednocześnie gorące. Ponownie jestem pozytywnie zaskoczona jak ta sfera naszego życia została pięknie przedstawiona.

"On jest dla mnie" to porywająca, wzruszająca, zabawna powieść o sile rodziny, tajemnicach, próbie ponownego zaufania, przyjaźni i miłości, o którą trzeba zawalczyć. To książka udowadniająca, że nigdy nie należy rezygnować, poddawać się bez walki. Ból, cierpienie, trudne decyzje, tląca się nadzieja, walka - przygotujcie się na ogrom emocji! Ja już jestem ciekawa historii ostatniego z braci i trochę smutna, że seria nieuchronnie dobiega do końca.




Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Muza 




poniedziałek, 24 maja 2021

Wywiad z Anną Szczesną

Kochani, dziś mam dla Was mini wywiad z Anną Szczęsną  autorką powieści obyczajowych, cenioną za wnikliwe, pełne ciepła i głębokiego zrozumienia opisy relacji międzyludzkich. Wegetarianka, miłośniczka dobrego filmu i literatury. Prowadzi stronę autorską na Facebooku: Anna Szczęsna – książki, które same się czytają i na Instagramie: @anna_szczesna_autorka. W wolnych chwilach pisze opowiadania grozy. Wycisza się w lesie i relaksuje, spędzając czas z najbliższymi.


Źródło: https://lubimyczytac.pl/autor/30966/anna-szczesna


Autorka ma w swoim dorobku 11 książek. "Dziewczyna, która patrzyła w słońce" to najnowsza jej powieść, o której niedawno Wam pisałam 👉 klik 
I właśnie Pani Ania na pytania dotyczące tej książki odpowiedziała. Zapraszam 😊


Justyna, kiedy pisze książkę, zaniedbuje wszystko obok: domowe obowiązki, spotkania z bliskimi i znajomymi. Czy Pani proces pisania również wygląda w podobny sposób? Gdy wchodzi Pani w świat bohaterów, wszystko inne schodzi na drugi plan?
Anna Szczęsna: Moja praca wygląda zupełnie inaczej. Najlepiej pracuje mi się rano, więc przez kilka godzin przedpołudniowych piszę i wtedy rzeczywiście jestem skupiona tylko na tym, nie ma mnie dla nikogo. Za to popołudnie to czas na inne obowiązki, ale i przyjemności. Dzięki temu niczego nie zaniedbuję i zachowuję higienę pracy, i co rano zasiadam do pisania z entuzjazmem. Myślę, że pracując bez przerwy i wyłączając się z innych aktywności, szybko bym się wypaliła. 

Michał to samotnik, widzący przyszłość w czarnych barwach. Z kolei Justyna to żywiołowa kobieta, uwielbiająca kontakt z czytelnikiem. Do której z tych postaw jest Pani bliżej? 
Anna Szczęsna: Kiedy tworzyłam tych bohaterów, nie zastanawiałam się, czy mam z nimi coś wspólnego, poza pisaniem oczywiście. Teraz, po zastanowieniu, dochodzę do wniosku, że tak jak Justyna staram się optymistycznie patrzeć na świat, i podobnie jak Michał czasami potrzebuję pobyć sama ze sobą. Wygląda na to, że w każdej z tych postaci jest chociaż jedna moja cecha. 

Justyna i Michał nie są idealni, są to po prostu zwyczajni ludzie. Czy myśli Pani, że czytelnicy po tych wszystkich wymuskanych książkowych bohaterach szukają teraz czegoś wręcz przeciwnego? Więcej takich Justyn i Michałów?
Anna Szczęsna: Jestem przekonana, że część czytelniczek i czytelników właśnie takich bohaterów potrzebuje, prawdziwych, posiadających wady, dziwactwa, poszukujących szczęścia, zmieniających i rozwijających się. Często błądzących i irytujących przez swój brak zdecydowania, a przy tym wyjątkowych w swojej zwyczajności. Bo każdy z nas jest inny, chociaż potrzeby mamy podobne. Każdy chce być kochany, odnieść sukces i po prostu być szczęśliwym. Staram się, żeby czytelnicy uwierzyli, że bohater mógłby mieszkać obok nich, być ich sąsiadem, kimś znajomym i prawdziwym, a przez to bliskim. 

Zdarza się, że autorzy wspierają się nawzajem, polecają swoje książki, ale bywają też sytuacje zupełnie przeciwne. Choć uważam, że zdrowa konkurencja jest potrzebna, to jednym z wątków w Pani książce jest zazdrość i rywalizacja między pisarzami. Jaki ma Pani stosunek do tego typu sytuacji jako autorka?
Anna Szczęsna: Z wykształcenia jestem bibliotekarką, przez dwanaście lat pracowałam w zawodzie i najważniejsze dla mnie od zawsze było promowanie czytelnictwa. Na ile pozwala mi czas, staram się polecać książki, które czytałam i które uważam za wartościowe. Kiedy sięgam po nowy tytuł, towarzyszy mi myśl, komu ta pozycja z moich bliskich i znajomych mogłaby się spodobać. Nie ważne co, ważne, żebyśmy czytali. Każdy ma inny gust i każdy szuka czegoś innego w literaturze. Ukojenia, pomocy, inspiracji, albo wrażeń jak przy skoku ze spadochronem. I to dają nam książki, w najprostszy i najtańszy z możliwych sposobów. Wystarczy wolna chwila, by zagłębić się w wybranym przez nas świecie i dać się porwać opowiadanej historii. 
A co do zazdrości, ten wątek w książce został wymyślony, bo idealnie pasuje do charakteru Michała, który na samym początku nie jest zbyt sympatycznym bohaterem. Gdyby zawodowo zajmował się czymś innym, niż pisaniem, jego zachowanie byłoby podobne. Zależało mi na bohaterach, których osobowości skrajnie się różnią. Nie czerpałam inspiracji z życia. W żadnej rozmowie z moimi znajomymi pisarkami nie odczułam, żeby ktoś komuś zazdrościł, a jeśli nawet ktoś żywi takie uczucie, to musi je bardzo starannie ukrywać. Osobiście raczej podziwiam niektórych twórców, niż im zazdroszczę.




Dziękuję bardzo Autorce i Wydawnictwu za poświęcony czas.


Dajcie znać czy jesteście już po lekturze "Dziewczyny...", a może znacie inne książki autorki? 😃


niedziela, 23 maja 2021

Topieliska - Ewa Przydryga

 

Tytuł: Topieliska 
Autor: Ewa Przydryga
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 320
Ocena: 9/10

Mglisty poranek, szalejąca za oknem zamieć śnieżna i jedna prośba, która zmieni wszystko.

Telefon z przychodni wyrywa Polę ze snu. Okazuje się, że jej trzyletni synek wraz ze swoim tatą nie pojawili się na umówionej wizycie. Gdy Pola nie może skontaktować się ze swoim mężem, mimo szalejącej za oknem zamieci, decyduje się pojechać do przychodni. Po drodze jest świadkiem prowadzonej nad rzeką akcji ratunkowej. Na jej oczach dźwig wyławia samochód z roztrzaskaną przednią szybą. W pustym wraku Pola rozpoznaje nissana Kuby. Zamarznięte ciało jej męża zostaje wyłowione z rzeki kilka dni później. Zwłoki ich synka nie zostają jednak odnalezione. Wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek - Jakub nie zdołał uwolnić z pułapki ani siebie, ani dziecka. Tak brzmi oficjalna wersja...

Mijają dni, a nad dobrym imieniem Kuby zaczynają się zbierać czarne chmury. Dopuścił się w pracy kilku matactw i zapewne w związku z tym był szantażowany. W odległej przeszłości Kuby mnożą się kolejne luki, a główną z nich wypełnia tajemnicza dziewczyna, która kilkanaście lat wcześniej utonęła w kaszubskim jeziorze. Spirala obłędu zacieśnia się w trakcie przeszukiwania domu małżeństwa. W piwniczce na wina policja natrafia na zamknięte w metalowej skrzyni szczątki małego dziecka...

Pierwsze co we mnie uderzyło, gdy tylko zerknęłam na okładkę "Topielisk", to to, że będzie to książka pełna mroku i niewiadomych. Gdy zaczęłam czytać od razu potwierdziły się moje przypuszczenia. Bardzo szybko przepadłam w tej historii. Napięcie jest namacalne od pierwszej strony i, co najważniejsze, nie opuszcza nas ani na chwilę aż do samego finału. Ta powieść przypomina mi po trosze serial "Miasteczko Twin Peaks". Ten klimat, jaki mi towarzyszył jest podobny.

"Każde z tych miejsc jest jak głodne kolejnych ofiar topielisko, które, by się rozrastać, sukcesywnie wchłaniało moich najbliższych."

Czytając książkę z gatunku thrillera zawsze obawiam się, czy nie pogubię się fabule, czy poszczególne wątki będą spójne i logiczne. Autorka co prawda z każdą kolejną stroną dokłada tajemnic, miesza, wodzi nas za nos, sprawia, że nic nie jest pewne, nikomu nie można ufać, jednak niewątpliwie wszystko trzyma pod kontrolą. Tu absolutnie nie mam nic do zarzucenia.

"Któryś z nich mnie okłamał, i to dwukrotnie. A może każdy z nich tylko raz?"

Ewa Przydryga doskonale oddała emocje i uczucia bohaterów. Obrazowe opisy sprawiają, iż wszystko to, co przeżywają postaci odebrałem jakby dotyczyło mnie samej. Czułam ich smutek, ból, cierpienie, lęk, byłam z nimi kibicując, by udało się im pozbierać po traumie.

"To nie mary widzę wokół siebie, kiedy patrzę w lustro, tylko brak samoakceptacji. Rozczarowanie. I pancerz, który nakładam, by udawać silniejszą, niż jestem."

Autorka świetnie uchwyciła wątek osoby, która zadaje ból oraz tej, która się temu biernie przegląda. Nigdy nie będzie u mnie zgody na bezczynność, gdy ktoś woła o pomoc. Trzeba mu jej udzielić w jakikolwiek sposób.

Zaskoczył mnie wątek oniryczny. Świadome sny, ezoteryka, symbolika, słowne gierki - nie każdy w prawdziwym życiu wierzy w tego typu rzeczy, ale wierzcie mi, tu to ma kluczowe znaczenie. Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Ja jestem pod wrażeniem tego wręcz psychodelicznego pomysłu, który potęgował mój niepokój i poczucie coraz większego zagrożenia.

"Topieliska" to mroczny, duszny, intrygujący thriller psychologiczny, który pozostawił mnie w niemałym szoku. Tajemnice pochłaniały mnie w odmęty wody i ciężko było wypłynąć na jej powierzchnię. Tym bardziej, że ucieczka przed problemami to nie najlepsze rozwiązanie... Czy dziecko odnajdzie się całe i zdrowe? Musicie koniecznie sprawdzić!



Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Muza 
 

 

piątek, 21 maja 2021

Zabijaj uważnie - Karsten Dusse [Przedpremierowo]

 

Tytuł: Zabijaj uważnie 
Cykl: Zabijaj uważnie (tom 1)
Autor: Karsten Dusse
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 400
Ocena: 8/10

Björn Diemel, odnoszący sukcesy adwokat, zostaje zmuszony przez żonę do pójścia na terapię. Kobieta postawiła mu ultimatum: albo poprawi swój work-life balance, albo koniec z ich małżeństwem, a o kontaktach z córką może zapomnieć. Wizyty w gabinecie nie tylko szybko przynoszą owoce, ale w finezji uczeń przerasta mistrza. Kiedy natrętny klient Björna – brutalny kryminalista – zaczyna przysparzać mu problemów, adwokat zabija go zgodnie ze wszystkimi regułami mindfulness wyniesionymi z terapii. A to dopiero początek…

"Zabijaj uważnie" okazała się dla mnie nie lada zaskakującą lekturą. Już sam tytuł przyciągnął mnie do tej pozycji, jednakże największym zaskoczeniem była sama fabuła. Szczerze powiedziawszy, takiej książki jeszcze nie czytałam. Co prawda mam za sobą różne komedie kryminalne, jednak ta jest inna, świeża, zarówno pod względem konstrukcji, jak i tego, że narratorem jest morderca.

"Uważność przynosi szczęście, jeśli idzie w parze z dyscypliną. Być tak po prostu szczęśliwym to nie taka prosta sprawa."

Książka składa się z krótkich rozdziałów, tzw. lekcji uważności. Czym jest owa "uważność"? Rzekomo są to ćwiczenia, które mają nam pomóc uporać się z każdym problemem. Ile w tym prawdy? Nie wiem. A może czasem lepiej nie wiedzieć? Jeśli spojrzeć na historię Björn'a wszystkie te reguły mindfulness przerażają. Tym bardziej, że trening uważności połączony z mordowaniem ludzi jest absurdalny, ale jakże sensowny.

"(...) nigdy w życiu się nie biłem. Dopiero w wieku czterdziestu dwóch lat po raz pierwszy uśmierciłem człowieka. Uważam, że jak na przedstawiciela mojego fachu zaczęłam dość późno. Inna sprawa, że w ciągu tygodnia miałem już na koncie pół tuzina ofiar."

Autor doskonale sobie radzi z wątkami ociekającymi czarnym humorem, jak i z tymi poważniejszymi czy wręcz brutalnymi. Znajdziemy tu elementy thrillera psychologicznego, kryminału z elementami detektywistycznymi, może nawet poradnika, ale przede wszystkim jest to komedia kryminalna. Mocno specyficzna, ale wciąż komedia.

Nie wiem kiedy to się stało, ale szybko zaczęłam czuć do głównego bohatera sympatię. Z zaskakującą dla mnie łatwością weszłam w jego położenie i zrozumiałam odczucia i zachowanie. Widzimy jak każdą regułę można dopasować na potrzeby sytuacji.

"Zabijaj uważnie" to debiut świeży i zaskakujący. Mam przekonanie, że Karsten Dusse sam odbył trening uważności i przekłada swoje doświadczenia na karty książki. Dążąc do życiowej równowagi człowiek niekiedy chwyta się tego, czego nie powinien. Skutki mogą być różne, z trupem włącznie... Sprawdzicie?


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Otwarte



środa, 19 maja 2021

Figurka z porcelany - Agata Bizuk [Premierowo]

 

Tytuł: Figurka z porcelany 
Autor: Agata Bizuk 
Wydawnictwo: Dragon
Ilość stron: 304
Ocena: 9/10

Iga wyrwała się z toksycznego domu rodzinnego tylko po to, by trafić do piekła nieudanego małżeństwa. Po rozwodzie próbuje ułożyć sobie życie na nowo, zyskać samodzielność i upragniony spokój. Jest przekonana, że żaden mężczyzna nie jest jej już potrzebny do szczęścia. Los ma dla niej jednak inne plany…
Gdy na jej drodze niespodziewanie staje Adam, kobieta znów zaczyna się bać. Nie potrafi zaufać ani jemu, ani własnemu sercu. Nie wierzy, że ktokolwiek mógłby ją kochać – ją, kruchą i niedoskonałą jak figurka z porcelany.
Czy Iga pokona demony przeszłości i otworzy się na miłość? I czy kiedykolwiek będzie w stanie pokochać siebie?

Agata Bizuk w swojej najnowszej powieści podejmuje się tematu syndromu DDA, przemocy domowej (fizycznej i psychicznej), emocjonalnego i finansowego uzależnienia od oprawcy. O tych problemach wciąż zbyt mało się mówi. Ofiary nadal nie otrzymują należytej pomocy, a i same wstydzą się lub boją przyznać, że dzieje się coś złego.

"Każdego dnia prowadzę moją prywatną wojnę z całym światem – albo on, albo ja. Zdaję sobie sprawę, że to głupie, bo przecież życie to nie jest żaden konkurs, w którym wygrywają tylko najlepsi, że czasami nie trzeba być twardym, że można usiąść i odpocząć. I to jest właśnie mój największy problem, bo ja nie potrafię odpoczywać. Gdzieś z tyłu głowy zawsze prześladuje mnie poczucie, że jeśli choć na trochę odpuszczę, upadnę i już nigdy więcej nie będę w stanie się podnieść. A na upadek zwyczajnie nie mogę sobie pozwolić."

Autorka przeplata teraźniejszość z przeszłością ukazując nam, jak wyglądało dzieciństwo i małżeństwo Igi. Najpierw nieczuły, wręcz kat ojciec, potem mąż tyran. Za zamkniętymi drzwiami piekło, a na pokaz przykładny obywatel. Ileż takich potworów jest tuż obok nas? Z pewnością wielu. Bardzo ciężko było mi czytać te wszystkie straszne opisy znęcania się i poniżania. Jednakże autorka wie, kiedy przystopować, a kiedy dodać mocniejszy akcent. W rezultacie fabuła pod każdym względem jest bardzo spójna, dopracowana i prawdziwa.

"Słowa mają moc, a te najgorsze, zwłaszcza wypowiedziane przez najbliższe osoby, mają moc podwójną. I jeżeli powtarza się je wystarczająco często, po jakimś czasie stają się prawdą - subiektywną, okrutną, a jedyną dopuszczalną. Bo przecież ktoś, kogo zna się doskonale, kto w jakiś sposób jest autorytetem, nie może się mylić."

Postać Igi w moim odczuciu z pewnością należy do jednych z najbardziej i najciekawiej skonstruowanych osobowości, jakie miałam okazję spotkać w książkach. Autentyzm w jej kreacji można odczuć na każdej płaszczyźnie jaki ukazała nam autorka. To nie tylko wygląd, charakter, ale również jej zachowanie, wybory, obawy i lęki. Ogromnie poruszyła mnie jej historia, to co przeszła i jak to na nią wpłynęło.

"Żyłam jak na rozpędzonej karuzeli, z której, póki się kręci, nie sposób zejść. Kręciłam się w kółko w szaleńczym tempie, ciągle jeszcze wierząc, że w końcu karuzela się zatrzyma, a ja z niej zejdę i mimo wszystko będę w stanie utrzymać się na nogach. Miłość i nienawiść, dobro i zło, szczęście i bezsilność – ciągle w kółko aż do porzygania. Traciłam czas, marzenia, a przede wszystkim siebie. Za każdym razem, kiedy było źle, rozpadałam się na miliony kawałków, które próbowało skleić każde jego „kocham”. Problem tylko w tym, że nic, co raz zostało rozbite, nawet po posklejaniu nie będzie już nowe. Blizny zostaną na zawsze."

Każdy z nas pragnie być kochanym, szczęśliwym, potrzebnym, akceptowanym. Jednak niestety nie zawsze jest to takie proste. Widzimy jak dzieciństwo i wydarzenia z tego okresu mają wielki wpływ na to, jak nasza bohaterka sobie radzi (choć w tym przypadku zupełnie nie radzi) jako dorosła kobieta. Jej niskie poczucie własnej wartości, brak wiary w to, że może ją ktoś pokochać i że sama to potrafi sięga praktycznie zera. Obserwujemy jej wątpliwości, miotanie się, ciągłe analizy tego, co zrobiła, a czego nie. Bardzo szybko ją polubiłam, współczułam, kibicowałam, by wszystko się jej poukładało, by pokonała strach i lęk.

"Nie potrafię kochać. Tak naprawdę nikt nigdy mnie tego nie nauczył. Bardzo często rzucam się na pierwszą lepszą osobę, która zapewni mi choćby minimum zainteresowania. Osaczam ją i robię wszystko, żeby tylko mnie pokochała. Najczęściej wbrew sobie. Bo ciągle wierzę, że nie zasługuję na to, by ktokolwiek mnie kochał."

"Figurka z porcelany" to niezwykle przejmujący obraz kobiety, której wydarzenia z przeszłości nie pozwalają zaufać i być szczęśliwą. Teraz, by się podnieść i zaznać szczęścia musi nauczyć się kochać samą siebie. Ale czy zdoła tego dokonać? Czy da sobie szansę na normalność? Polecam gorąco!


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Dragon




wtorek, 18 maja 2021

Ukochany pacjent - J.C. Green

 

Tytuł: Ukochany pacjent 
Autor: J.C. Green
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 320
Ocena: 8/10

Przy nim wszystko przestało się liczyć. Był uwodzicielski i seksowny. Był też przyzwyczajony do podziwu oraz posłuszeństwa okazywanych mu na każdym kroku. Był niebezpiecznym gangsterem i właśnie został jej pacjentem. Jedna decyzja może zmienić całe nasze życie. Niewinnie rzucone spojrzenie, przypadkowy dotyk, zauważony na ulicy mężczyzna albo – jak w przypadku Luizy – niespodziewany pacjent. To on przywrócił jej radość życia, rozpalił płomień pożądania, otworzył na nowe doznania i jak nikt przedtem, otoczył opieką. To dzięki niemu dowiedziała się kim naprawdę jest. A może jedynie próbowała być taką kobietą, jakiej on pragnął? Luiza szybko i na własnej skórze przekonała się, że świat nielegalnych interesów, to rzeczywistość, w której nie można ufać nawet najbliższym. Wielkie pieniądze niemal zawsze idą w parze z wielkim rozczarowaniem. Kula przeszywająca jej serce może i nie była prawdziwa, ale powodowała prawdziwy ból. Tą kulą okazał się być on. Leo. Mężczyzna, który miał być tym jedynym i którego kochała do szaleństwa... 

Tym razem w moje ręce wpadł debiut J.C. Green. Jest to romans mafijny z iście grzecznymi bohaterami i taką też fabułą.

Książka okazała się zaskakująca. Sporo tu zwrotów akcji i niespodzianek. W zasadzie nic nie jest takim, jakim się początkowo wydaje, nie wiadomo kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Tajemnice, kłamstwa, intrygi, spiski, zagadki, niedopowiedzenia, manipulacja, zemsta i wielkie pieniądze - zdecydowanie na nudę nie można narzekać. Mamy tu również wątek mafijny, jednakże został osadzony w sposób, który nie jest stereotypowy (gdyż akcja toczy się w Polsce) i nie przysłania innych istotnych elementów fabuły. 

"Czasem jedna chwila, jedna zła lub pochopna decyzja zmienia całe nasze życie. Niewinnie rzucone spojrzenie, przypadkowy dotyk, zauważony na ulicy mężczyzna lub, jak w moim przypadku, niespodziewany pacjent."

Muszę przyznać, iż z jednej strony podobała mi się kreacja bohaterów - i to zarówno tych pierwszego, jak i drugiego planu - ale z drugiej złościło mnie ich niedorzeczne, wręcz kuriozalne zachowanie, którego nie sposób było zrozumieć. Do samego końca nie mogłam ich rozgryźć. I wydaje mi się, że po części taki właśnie był zamysł autorki. By stale nas irtygować, byśmy stawiali pytania, czekali na wyjaśnienia. Postać Luizy bym powiedziała... jest mocno specyficzna. Niby wie czego chce, a jednak nie wie. Nie jest w żadnym razie głupią kobietą, twardo stąpa po ziemi, ale jej niezdecydowanie, roztrzepanie, "kochliwość" (zakochuje się w trzech mężczyznach!) niekiedy naprawdę może irytować. Z kolei Leo to dla mnie jedna wielka zagadka. To mężczyzna o zmiennych humorach, władczy... Zresztą musicie sami go poznać.

"Poznałam niewyobrażalny ból i smak upokorzenia. Odkryłam w swojej duszy mroczne zakamarki…"

Płynność czytania spowalniały niepodpisane rozdziały danymi bohaterami, przez co momentami gubiłam się w chaosie narracji. Ale patrząc na całokształt książka podobała mi się, a do tego to szokujace zakończenie...

"Ukochany pacjent" to lekki, gorący, intrygujący romans okraszony mrocznymi sekretami z przeszłości, pożądaniem, walką o dominację, niebezpieczeństwem. Historia pokazująca jak jedna decyzja może zmienić nasze życie. Po cichu liczę na bardziej dopracowaną oraz równie gorącą i niegrzeczną kontynuację.


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Muza