Dwadzieścia minut do szczęścia
Katarzyna Mak
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 192
Ocena: 9/10
Moje wrażenia:
24-letnia Michalina Zawadzka nie miała lekko w życiu. Została wychowana przez babcię, a po jej śmierci ma kłopoty finansowe. Poza tym ma dar ściągania na siebie kłopotów. Dziewczyna jest krok od uzyskania dyplomu. Musi tylko odbyć praktykę w ekologicznym gospodarstwie rolnym. W tym celu wyjeżdża na wieś. Jednak wyjazd ten wywróci jej świat do góry nogami...
"Boże, w końcu jadę mu tylko podziękować za to, co dla mnie zrobił, a zachowuję się tak, jakbym miała co najmniej paść mu w ramiona i błagać o wybaczenie."
Bohaterowie są wyraziści, prawdziwi, można by rzec, tacy jak my. Mają wady i zalety, popełniają błędy, towarzyszą im rozterki i dylematy. Michalina ma impulsywny charakter przez co jesteśmy świadkami wielu wpadek z jej udziałem, co niejednokrotnie wywołuje uśmiech na naszej twarzy, ale także jej współczujemy. Z drugiej strony to pozbawiona pewności siebie dziewczyna. Tyle sprzeczności w jednej osobie? A jednak. Dzięki tym cechom jest bardzo charakterystyczną postacią, zapada w pamięć i z łatwością można ja polubić, a nawet utożsamić się. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie kreacja szefa Michaliny - Michała. Wzbudził we mnie skrajne emocje. Na początku możemy poznać go jako nieprzystępnego, oschłego, pozbawionego uczuć mężczyznę. Później pokazuje swoją drugą twarz. Okazuje się, że jest troskliwy, wyrozumiały, czym dużo zyskał w moich oczach. Jednak jest coś, co... Ale tego już musicie dowiedzieć się sami.
"Zaniepokoiło mnie uczucie, że tak bardzo podobała mi się jego troska..."
Wątek uczuciowy, jaki się pojawia jest subtelny, naturalny, nie przytłaczający swoją obecnością. Idealnie łączy się z pozostałymi wydarzeniami. Sceny erotyczne są wysmakowane, ale zdecydowanie rozpalają zmysły. Zazwyczaj przy debiucie trudno napisać te fragmenty, a autorce wyszło to bardzo dobrze.
Autorka porusza temat genów i ich wpływ na to, kim jesteśmy. Główna bohaterka doszukuje się winnego pecha jaki ją spotyka właśnie w genach odziedziczonych po rodzicach. Jednocześnie skłania to czytelnika do zastanowienia się, czy rzeczywiście za wszystko w naszym życiu odpowiedzialne są geny? Kolejnym interesującym wątkiem jest pewna przypadłość, na jaką cierpi Michalina. Otóż dziewczyna nie potrafi płakać, a bardzo by tego chciała. Osobiście nie wyobrażam sobie, abym nie mogła wyrazić swoich emocji łzami, czy to ze szczęścia, czy smutku. A Wy?
Cała historia pełna jest niedopowiedzeń i tajemnic. To czyni lekturę niezwykle intrygującą i pchającą czytającego do jak najszybszego odkrycia wszystkich kart. Autorka posiada lekkie, plastyczne, przyjemne w odbiorze pióro. Zadbała o malownicze opisy natury, które przenoszą nas w te miejsca. Polany, lasy, konie... chętnie pogalopowałabym na jednym z nich.
Zważywszy na to, iż książka nie jest jakoś szczególnie obszerna objętościowo, to dzieje się naprawdę sporo, nie ma żadnych przestojów. Zagadka goni zagadkę, wszystkie wydarzenia obserwujemy z wielkim zainteresowaniem i napięciem. W powieści nie ma nic z ckliwości, taniego romansu. To coś znacznie więcej. To zaskakująco dojrzała proza, z której każdy wyniesie dla siebie coś wartościowego.
Minus? Zbyt szybko się skończyła ta książka. A ja tak bardzo przywiązałam się do jej bohaterów. Mam nadzieję, że następna powieść pani Kasi będzie "tłuścioszkiem".
"Dwadzieścia minut do szczęścia" to bardzo udany debiut Katarzyny Mak. To powieść chwytająca za serce, piękna w swoim przekazie o poszukiwaniu siebie, marzeniach, rodzącym się uczuciu, tajemnicy, tragedii. To książka, która daje impuls do tego, aby spróbować dogonić swoje szczęście. Polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res