Tytuł: Kanadyjczyk
Autor: B.A. Feder
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 456
Ocena: 9/10
Jedna kobieta, jeden dom i… dwóch braci.
Drea to dziewczyna o ciętym języku oraz marzeniach wielkości samej Kanady i choć z natury jest optymistką, to po rodzinnej tragedii nie umie się pozbierać.
Niespodziewanie znajduje pocieszenie w Cyrusie, wokaliście niezależnego zespołu rockowego, z którym nawiązuje internetową znajomość. Po kilku miesiącach wymiany gorących wiadomości oraz namiętnych spotkań czuje, że trafiła na mężczyznę swoich marzeń. Postanawia pójść za głosem serca – porzuca dotychczasowe życie i przeprowadza się na drugi koniec kraju, by zamieszkać z ukochanym.
Na miejscu brutalnie zderza się z nową rzeczywistością oraz… potężnie zbudowanym, wytatuowanym gburem Loganem – pilotem śmigłowca ratunkowego, który niesamowicie ją intryguje i chociaż ciężko jej to przyznać, także pociąga. Pozornie wszystko wciąż mogłoby wydawać się piękne, ale tak się składa, że od teraz Drea będzie dzieliła z Loganem jeden dom, a po czasie zawrze z mężczyzną pewną umowę.
Plany Drei na szczęśliwe zakończenie stają pod znakiem zapytania, tak samo jak jej uczucia. Kto w tej historii okaże się czarnym charakterem, a kto prawdziwym bohaterem?
Poznajemy dwóch skłóconych ze sobą braci: Cyrusa i Logana. Początkowo postać Cyrusa zapowiadała się dobrze (można było się w nim nawet zauroczyć). No facet ideał! A przecież jak wiemy, ideały nie istnieją, prawda? Koniec konców, im dalej, tym więcej miałam do niego "ale". Niedojrzały, irytujacy... Za to z Loganem to inna para kaloszy. Niby gbur, a potrafił trafić w moje serce. A i jego okazało się bardzo dobre. Mimo tego co przeszedł, mimo bólu, cierpienia, blizn potrafił tak wiele zrobić dla obcej mu kobiety. W moich oczach jego niedoskonałości stały się dla mnie ogromną zaletą. Bo tylko człowiek, który doświadczył czegoś takiego, potrafi cenić inne rzeczy. Prawdziwe piękno kryje się pod skórą.
"Po pierwsze: prawdziwe piękno bywa naprawdę głęboko ukryte, ale to nie znaczy, że go nie ma. Po drugie: miłość przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i prosi tylko o to, abyś jej zaufał i dał się jej poprowadzić."
Z kolei Drea od razu wzbudziła moją sympatię. To dziewczyna odważna, silna, uparta, z ciętym językiem i sarkastycznym poczuciem humoru oaz miłością do książek - myślę że świetnie byśmy się dogadywały. To nie żadna głupiutka bohaterka jakich wiele w książkach. Oczywiście jak każdy z nas posiada wady, popełniać błędy, ale szybko wyciąga odpowiednie wnioski.
Trójkąt miłosny został przedstawiony bardzo realistycznie. Napięcie między bohaterami jest wyraźnie wyczuwalne. Jest zarówno romantycznie, namiętnie, ale i dojrzale. Czujemy również towarzyszące im rozterki. Mamy jeszcze skomplikowane relacje rodzinne, skrywane tajemnice, intrygi, problem z używkami, motyw straty, żałoby, zaufania i drugiej szansy.
Historia pokazuje, jak łatwo można się pomylić w swojej ocenie i dać omamić ładnym słówkom. Za tym wszystkim powinny iść czyny i drobne gesty. Pokazujemy tym samym drugiej osobie, że nam na niej zależy, że jest dla nas ważna.
"(...) nie chodzi o to, aby gonić za ideałem - człowiekiem, który potrafi uraczyć pięknymi słowami, podczas gdy w parze nie idą za tym żadne dobre czyny."
Książka dostarczyła mi ogrom emocji i uczuć. W jednym momencie się śmiałam, by w następnym płakać. Uwielbiam taką emocjonalną huśtawkę, a B.A. Feder wie, jak i co zrobić, by osiągnąć ten efekt.
To wzruszająca, urzekająca wręcz, a nawet nieco mroczna powieść o grze pozorów, relacjach miłosnych, przyjacielskich i rodzinnych. To historia pełna traum z przeszłości, bólu, żalu i tęsknoty, cienkiej granicy między miłością a nienawiścią, ale i o podejmowaniu ryzyka i walce o szczęście. Troskliwy gbur (jak to brzmi) "Kanadyjczyk" rozkochał mnie w sobie. Sprawdźcie, czy i Wy go pokochacie!
Zapisałam sobie tytuł do przeczytania na przyszłość.
OdpowiedzUsuń