Tytuł: Lokator do wynajęcia
Autor: Iwona Banach
Wydawnictwo: Dragon
Ilość stron: 352
Ocena: 8/10
Miśka zarabia na życie jako lokatorka do wynajęcia. Wraz ze swoim współpracownikiem, Noldim jedzie do Zakopanego, aby zająć się góralskim domkiem, którego właściciel od lat mieszka za granicą. Ona jest rozsądną kobietą, która dokładnie wie, czego chce od życia, on ‒ osiłkiem o duszy romantyka, który boi się pająków i duchów. Na miejscu okazuje się, że dom ma numer 666, a obok stoi bliźniacza chałupa, w której mieszkają dwie staruszki ‒ Bella i Nina.
Pewnego dnia Miśka i Noldi znajdują na swojej posesji zwłoki… misia z Krupówek, a później zwłoki kobiety w krzakach. Jakby tego było mało, na strychu nocą pojawia się nieznajoma dziewczyna, a dom zaczyna rzucać nożami i innymi metalowymi przedmiotami...
Czy ulubieniec turystów i kobieta zostali zamordowani przez tę samą osobę? Kim jest dziewczyna ze strychu, dlaczego dom rzuca nożami i co mają z tym wszystkim wspólnego dwie starsze panie?
"Lokator do wynajęcia" jest wznowieniem wydania powieści z 2014 roku. Jest to połączenie kryminału, komedii i wątku romansowego. Przyznam, że autorce wyszło to udanie.
To, co wybija się na pierwszy plan, to przewaga błyskotliwych dialogów nad opisami, co uwielbiam w książkach. Dzięki temu książkę się wręcz połyka. Poza tym odnosi się wrażenie, iż jest się bliżej rozgrywających się wydarzeń, jak i samych bohaterów, których kreacja jest świetna. Może i za specjalnie nie błyszczą inteligencją, ale zarówno ci pozytywni, jak i czarne charaktery mają w sobie coś takiego, że nie sposób nie poczuć do nich sympatii.
Bardzo spodobała mi się intryga, jaką zgotowały Bella i Nela. Czytałam z rosnącym zaciekawieniem jak to się wszystko potoczy.
"Teraz wiedział, że to niebezpieczne harpie. Zdał sobie sprawę, że górale w swojej zaciekłości wyprodukowali prawdopodobnie zupełnie odrębny, góralski gatunek staruszki, bardziej zabójczy niż większość niebezpiecznych stworzeń. Góralskie staruszki pod płaszczykiem słabości i nieporadności skrywały zaciętość, mordercze instynkty i paskudną złośliwość."
Jak zwykle Iwona Banach nie zawodzi jeśli chodzi o dostarczenie czytelnikowi dobrego humoru. W tym wypadku wisielczego, ironicznego, pełnego komizmu słownego i sytuacyjnego. Co chwilę pojawia się coś, co sprawia, że uśmiech nie schodzi nam z twarzy, ale i momenty zdziwienia. Sporo tu wręcz absurdalnych zdarzeń i rzeczy, jak chociażby: wisielec, dom rzucający nożami podczas burzy (no ale jego nr 666 zobowiązuje, prawda?), parzące kwiaty czy góralska herbatka z prądem. Góralska gwara też robi swoje. Autorka posiada naprawdę wybujałą wyobraźnię, oczywiście z korzyścią dla nas. Myślałam, że w tym galimatiasie dziwności, trudno będzie to wszystko spiąć, ale finał leży jak ulał.
"Słyszałam, że jak wieje halny, to wszyscy wariują, a ja jestem normalna i chcę pozostać normalna! Nie zniosę jeszcze jednych zwłok!"
Pod tą całą prześmiewczą otoczką można odczytać, że ludziom niekiedy brakuje dystansu do siebie, świata i ludzi. Dlatego warto czasem po prostu wrzucić na luz.
"Lokator do wynajęcia" to zakręcona komedia kryminalna i doskonały wybór na poprawę humoru. Tylko teraz nie wiem, czy tak ochoczo wybrałabym się do Zakopanego... Pewnie ciągle przewijałyby mi się przed oczami obrazy z książki i ciotka wariatka. 😁
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Dragon
Zachęciłaś mnie. :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wznowiono stare wydanie. Ja chyba dopiero przeczytam w przyszłym tygodniu, bo teraz coś mam mało czasu na wszystko ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam poprzednie wydanie i mi się podobało.
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie dać szansę twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuńCzytałam, świetna zabawa:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam i jestem zachwycona! Humor rewelacja :)
OdpowiedzUsuńNie do końca dobrze czuje się w tym gatunku, ale może kiedyś przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńPowieść zdecydowanie godna uwagi. Można u mnie na blogu ją wygrać, także zapraszam, jeśli ktoś chce.
OdpowiedzUsuńPS. Świetne zdjęcie.