poniedziałek, 29 marca 2021

Apokalipsy według Joanny - Anna Robak-Reczek

 

Tytuł: Apokalipsy według Joanny 
Autorka: Anna Robak-Reczek
Wydawnictwo: Lucky
Ilość stron: 304
Ocena: 8/10

Co robić, gdy lęk jest coraz większy i nie daje się opanować? Gdy cały świat daje znaki, że zbliża się jego koniec? Gdy brak jasności, rzeczywistość staje się nieprzewidywalna, a rozchwianie klimatu i ciągłe konflikty – to nasza współczesność. Joanna, choć jest dojrzałą kobietą, kompletnie sobie z tym nie radzi, coraz bardziej gubi się w swoich lękach. Nie ma wsparcia w rodzinie – mąż odnalazł drugą młodość, tyle że poza domem, dzieci dorastają i mają swoje sprawy. Kobieta przeżywa swój koniec świata. A potem budzi się w okolicznościach, których nie ma już siły dłużej znosić. Pomoc przyjdzie z nieoczekiwanej strony, znaczącą rolę odegra w tym pewien artysta lalkarz. Ale czy sztuka wystarczy do naprawy świata, choćby świata jednej osoby?

"Apokalipsy według Joanny" jest wymagającą i dość pesymistyczną w odbiorze lekturą. Powieść odbiega konwencją i stylem od większości książek. Można odnieść wrażenie, iż mamy do czynienia z relacjonowaniem przebiegu wydarzeń. Przeważają bowiem wewnętrzne myśli, rozterki, a przede wszystkim lęki Joanny. Co prawda, to ona gra tu pierwsze skrzypce, lecz otrzymujemy także wgląd w to, co odczuwają pozostałe postaci - jej dzieci i mąż. Autorka doskonale potrafi wejść w głowy bohaterów oraz opisać towarzyszące im uczucia i emocje. 

Każdy z nas miewa większe lub mniejsze leki. Nie wierzę, że są ludzie, którzy niczego się nie boją. Jeśli nie o siebie, to chociaż o bliską osobę. Anna Robak-Reczek w swojej powieści idzie o krok dalej. Próbuje uchwycić, zebrać nie tylko obawy dotyczące życia codziennego, rodzinnego, chorób, ale i społecznego czy odpowiedzialnosci globalnej. Myślę że to duży walor książki, gdyż uświadamia, że nie żyjemy sami na planecie, a nasze wybory i traktowanie natury będzie miało wpływ na przyszłe pokolenia. 

"Z równowagi wyprowadzało ją niemal wszystko - ciemność za oknem, głośna rozmowa za jej plecami na ulicy. Najgorsze były noce. Wtedy dopadł ją lęk, który trzymał mocno w zimnym uścisku. Zgniatał jej głowę, zabierał oddech. Nie potrafiła uwolnić się od uczucia przez długie godziny. W głowie miała wtedy myśli, okrutne myśli dotyczące utraty, bólu i niemocy."

Oprócz tego autorka ukazuje też, iż nie można przesadzać co do naszych obaw, nie karmić siebie i innych czarnymi wizjami przyszłości, gdyż może się to negatywnie (jak w przypadku Joanny) odbić na naszym zdrowiu psychicznym. Kobieta w pewnym momencie dochodzi do takiego stanu, że nie radzi sobie z tym wszystkim. Jednak ważne, iż zaczyna rozumieć, że potrzebuje fachowej pomocy. Ale czy otrzyma również tę ze strony rodziny? Zwłaszcza niewiernego męża? 

"Niech mówi co chce, ale lęk jest nierozerwalny z rodzicielstwem i nic nie może go uwolnić. Można do niego przywyknąć, żeby nie dusił tak jak na początku. Można go prawie nie zauważać, bo staje się częścią życia jak oddychanie. Ale wystarczy jedna chwila, w której pojawia się nad dzieckiem groźba, jeden moment zagrożenia, a natychmiast wybucha z całą siłą. I albo daje energię do walki, albo paraliżuje."

Moją uwagę przykuły wątki o prepersach i lalkarzach. Mało tego w literaturze, więc tym bardziej ten element wyróżnia tę pozycję wśród innych.

"Koniec świata wydawał się nie tylko pewny, ale i bliski, należało się do niego rzetelnie przygotować. Podstawą był bezpieczny, pewny dom."

"Apokalipsy według Joanny" to obraz nieustannej, obsesyjnej wręcz troski o bezpieczeństwo bliskich. Granica jest bardzo cienka. Jeśli jesteście ciekawi co może się stać jeśli przesadzimy - sprawdźcie!


Recenzja powstała we współpracy z Autorką i Wydawnictwem Lucky



5 komentarzy:

  1. Nie jestem do końca przekonana, czy to ksiązka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem na tak - z czystej ciekawości!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ciekawości bym przeczytała :)
    „Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad, skomentujesz, zaobserwuhesz. A ja chętnie zajrzę do Ciebie :)