piątek, 13 grudnia 2019

Bez litości i przebaczenia - Mariusz Leszczyński


Tytuł: Bez litości i przebaczenia 
Autor: Mariusz Leszczyński 
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 354
Ocena: 9/10

Seria brutalnych zabójstw kobiet zdaje się nie mieć końca. Prowadzone przez detektywa Cane'a śledztwo utknęło w martwym punkcie, a ofiar wciąż przybywa. Nieoczekiwanie sprawa nabiera tempa, gdy kilkuletni chłopiec, Jon Belly, znika bez śladu, a do byłego agenta DEA, Jona Miltona, dociera niezwykła przesyłka.

Co wspólnego z morderstwami ma jeden z nowojorskich policjantów, Jeremy Robertson? Czy uda się uratować chłopca? Jak bardzo musi nienawidzić kobiet człowiek, który torturuje je w tak okrutny sposób?

Wkrótce okaże się, że w tej rozgrywce nie ma wygranych, a detektyw Cane musi jak najszybciej oddzielić wrogów od przyjaciół. Czas zdecydowanie nie gra z nim w jednej drużynie…

"Gdyby nie to, że była martwa, tego właśnie dnia obchodziła swoje dwudzieste ósme urodziny. Dziś zapewne świętowałaby je ze znajomymi w przytulnej kawiarni. Jednak zły los pomylił najwyraźniej drogi i wstąpił do niej na chwilę. Miałaby jeszcze przed sobą wiele cudownych lat, gdyby nie to feralne spotkanie z nieznajomym sprzed kilku dni, które to pozbawiło jej tych możliwości."

Powiem szczerze, że tym co przyciągnęło mnie do tej książki, to jej okładka (wiem, już nieraz pisałam, że sroka ze mnie 😁). To jedno zdanie zrobiło całą robotę i w pełni oddało treść: "Zemsta jest rozkoszą bogów, sprawiedliwość jest ułudą, zapłatą jest śmierć." Później przeczytałam opis i... musiałam poznać tę historię. Miałam nadzieję na kryminał z wątkiem obyczajowym i taki otrzymałam.

Bohaterowie okazali się ciekawymi jednostkami. Wydają się być prawdziwi, każdy z nich ma własne mniejsze lub większe sekrety. Poznajemy dlaczego postępują tak, a nie inaczej, jednakże nie każdej postaci. Chciałabym znać wszystkie przyczyny ich zachowania. Niemniej to tylko taki drobny minus, który nie ma wpływu na odbiór całości.

Podczas lektury, ale jeszcze i długo po, nasuwało mi się wiele pytań dotyczących życia i śmierci. To niełatwe tematy, o których nie każdy jeszcze potrafi rozmawiać. Czy możemy bawić się w bogów, wymierzając karę na własną rękę? Czy zemsta zawsze jest najgorszym wyjściem? Gdzie przebiega granica pomiędzy tym, co słuszne, a grzechem? Czytając nie mogłam wyzbyć się oceniania i postępowania bohaterów. Jestem pewna, że i Wy będziecie mieli mnóstwo dylematów i wątpliwości.

"Stał się tym, który decydował o życiu i śmierci; stał się okrutnym kostuchą i miał teraz przed sobą największego okrutnika, który jeszcze chodził po ziemi."

Mariusz Leszczyński obnaża tę gorszą część ludzkiej natury. Pokazuje do czego zdolny jest człowiek. To przerażające i jakże prawdziwe. Autor niejednokrotnie wywiódł mnie w pole, namieszał, nagmatwał, nic nie było oczywiste. Do samego końca tożsamość mordercy jest niejasna. Ale gdy przyszedł na to czas, wszystko idealnie wskoczyło na swoje miejsce.

"Strzał tym razem miał być szybki i pewny, a ofiara wybrana doskonale. Nie było już czasu na kolejne włóczenie się po nocnych barach bądź innych miejscach i aranżowanie przypadkowego spotkania z kimś już wcześniej poznanym. Musiał kończyć to, co zaczął i pokazać światu swoje dzieło."

Bohaterowie zostali doskonale nakreśleni, ze wszystkimi szczegółami charakteru, zachowania i wyglądu. Zarówno mały, jak i duży Jon, a może i dwóch dużych (nic Wam nie zdradzę o co chodzi) od samego początku wzbudzili moją sympatię. Ogromnie przeżywałam to, co spotkało chłopca.

Lubię książki osadzone w naszych polskich realiach, ale Nowy Jork w wykonaniu autora potrafił skutecznie przykuć moją uwagę. Zaskoczyła mnie także narracja, a raczej wszechstronność jej sposobów prowadzenia. Zauważymy poetyckość, wulgarność czy nawet fragmenty z udziałem dziecka. Autor posiada niezwykle lekkie pióro. Tym bardziej warto docenić ten walor, gdyż fabuła nie należy do przyjemnych (mamy do czynienia z serią zabójstw). Opisy brutalnych wydarzeń i sytuacji mocno działają na wyobraźnię czytelnika. Wszystko, co spotyka bohaterów, w pewnym momencie przenika jakby na nas samych. Kilka razy złapałam się na tym, że to przecież nie rzeczywistość, a fikcja. I całe szczęście. Choć trzeba zdawać sobie sprawę, że w realnym życiu też mają miejsce takie wydarzenia.

Moje pierwsze spotkanie z prozą pana Mariusza uważam za naprawdę bardzo udane. W dobrym kryminale nie może być mowy o żadnym dłuższym przestoju czy braku zaskoczenia. Tu jest wszystko to, czego oczekiwałam - pędząca akcja, momenty niepokoju, niewiadome i ogromne emocje. Trudno było mi oderwać się od lektury choćby na chwilę.

"Bez litości i przebaczenia" to intrygujący kryminał sensacyjny owiany mrocznym klimatem i motywem tajemnicy. To powieść o błędach przeszłości i pozornej niewinności. Seryjny zabójca, meksykańska mafia, zaginiony chłopiec i szereg zagadek do rozwiązania. Zachęcam Was, abyście dołączyli do detektywa Cane'a i poprowadzili z nim śledztwo...




Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Novae Res




6 komentarzy:

  1. Lubię sięgać po mroczne i tajemnicze klimaty jesienią i zimą, więc zapisuję sobie tytułu. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja żałuję, że wcześniej się na nią nie zdecydowałam, bo zbiera naprawdę fajne opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale patrząc na powyższą okładkę, to od razu mam skojarzenie z książkami Agnieszki Łoniewskiej.
    Co do samej powieści, to zastanowię się nad nią jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że ja też jak tylko zobaczyłam tę okładkę to miałam takie samo skojarzenie? Niemniej bardzo mi się podoba. No i ten kaptur pasuje do treści 😉

      Usuń
  4. Prawo i reguły to tylko umowy społeczne osób, którym się to opłaca. Patrząc na moralność nie powinno się nikogo uśmiercać. Właściwie nie wiemy co czują osoby, które np. są jak roślinka.

    OdpowiedzUsuń
  5. myślę że dobry temat do zadumy, mam więc chęć na ową pozycję;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad, skomentujesz, zaobserwuhesz. A ja chętnie zajrzę do Ciebie :)